Niedawno spotkało mnie coś bardzo miłego - odnowiła mi się znajomość z kimś, o kim wiedziałam kiedyś, że jest z mojej bajki. I okazało się, że długie lata, które minęły na braku kontaktu nie mają żadnego znaczenia. Nie tylko rozmowa toczyła się bez potknięć o niezręczne milczenie, ale przede wszystkim jej klimat był niezwykły - wyszła na jaw bliskość.
Co myślisz o supełku bliskości? Da się go rozplątać? Czy jedynie zerwać boleśnie?
Zastanawiam się czy raz zawiązany daje o sobie znać już na zawsze czy jednak są okoliczności, które go niwelują?
Myślę, że jednak blisko jest nam nie do wszystkich. Jeśli więc się nam zasupłało ze sobą, to nie bez powodu.
Wielu ludziom patrzę w oczy. I jest OK. Czasem jednak spojrzenie staje się spotkaniem. I wtedy jest bardziej niż OK :) Coś się tworzy i jest.
Czy nie jest więc tak, że jak już bliskość powstała, to istnieje trochę poza albo może raczej ponad?
Bliskość to coś innego niż znajomość, z której można się "wypisać" w każdej chwili i to bez wyrzutów sumienia. Nawet nie trzeba mówić "do widzenia".
A ktoś, z kim nam się zasupłało kawałek naszego życia i całkiem spory kawał serca to zupełnie co innego.
Czasami, gdy słyszę jakąś totalną bzdurę mówię, że jestem za inteligentna, by to zrozumieć.
Podobnie z sercem. Podarowane innemu nigdy nie pojmie jak można je po prostu stamtąd zabrać. To mu się nie mieści w sercu :)
Dobrze mi z myśleniem, że supełki bliskości zostają i nawet po latach dają o sobie znać.
Basia
Bliskość to coś innego niż znajomość, z której można się "wypisać" w każdej chwili i to bez wyrzutów sumienia. Nawet nie trzeba mówić "do widzenia".
A ktoś, z kim nam się zasupłało kawałek naszego życia i całkiem spory kawał serca to zupełnie co innego.
Czasami, gdy słyszę jakąś totalną bzdurę mówię, że jestem za inteligentna, by to zrozumieć.
Podobnie z sercem. Podarowane innemu nigdy nie pojmie jak można je po prostu stamtąd zabrać. To mu się nie mieści w sercu :)
Dobrze mi z myśleniem, że supełki bliskości zostają i nawet po latach dają o sobie znać.
Basia
Basiu-pozwolisz ,że odpowiem wierszem?
OdpowiedzUsuńbo ten Twój "supełek" jest mi skądś znany ;-)))
i cokolwiek bym teraz napisała będzie tym samym -co napisałam w mojej "Bajce.."
Przymknij na chwilę
powieki..
Bardzo..bardzo… dawno
jakby całe wieki…
Dwa serca się spotkały
Dwa serca się...
pokochały
...długi czas...
Wobec wieczności jakby
jednym westchnieniem było
to -co się sercom tym- przydarzyło
I jak to zwykle w bajkach bywa
historia ta
była...
niemożliwa
Serca zranione
w przyszłośc ruszyły
Jakby wzmocnione
o dziwne „nad siły"
Życie biegało swoimi drogami
plątało ścieżki, historię tworzyło
I czasem
serce o sercu…
tylko…śniło
Gdzieś ponad światem
gdzie kończy się ludzkie myślenie
w sercach tych było
ciche zrozumienie…
…gdy życie będzie ku końcowi
zmierzało
jedno serce- drugie
będzie...
przytulało
Nic dodać, nic ująć :)
Usuń"... supełki bliskości zostają i nawet po latach dają o sobie znać."
OdpowiedzUsuńBywa tak Basiu, choć w moim życiu było wiele bliskości a nie ze wszystkimi jest tak samo. Może to nie była ta bliskość?
Myślę, że jednak to, co rozumiem przez bliskość zostaje. Bywają różne relacje, czasem ogromnie ważne, mocne, ale jak się z czasem okazuje nie zawiązało się w nich między ludźmi to coś... To bezcenne "coś" :)
Usuń