Wieczór ma dla mnie zawsze nieodparty urok.
Nie wiem czemu, ale wolę ten moment dnia niż inny. No, może jeszcze konkurencją byłby wczesny poranek.
Bo dni bywają zazwyczaj zabiegane, a przynajmniej mocno zajęte. Usypiają wtedy marzenia, a tęsknoty odkładane są na potem.
A wieczór to czas, gdy serce otwiera szeroko oczy budząc się z uśpienia. Przynajmniej moje.
Zawsze lubiłam wieczorne spacery.
Nie wiem czemu, ale wolę ten moment dnia niż inny. No, może jeszcze konkurencją byłby wczesny poranek.
Bo dni bywają zazwyczaj zabiegane, a przynajmniej mocno zajęte. Usypiają wtedy marzenia, a tęsknoty odkładane są na potem.
A wieczór to czas, gdy serce otwiera szeroko oczy budząc się z uśpienia. Przynajmniej moje.
Zawsze lubiłam wieczorne spacery.
Zachęca mnie do nich nie tylko spokój, ale też, a może przede wszystkim, otoczenie - palące się lampy, światła w oknach, niewiarygodne kolory nieba i zacierające się szczegóły i ostre kanty.
Początek mojego "Wędrowca" także wziął się z upodobania do zerkania w oświetlone okna domów, w których widać czyjeś życie.
Początek mojego "Wędrowca" także wziął się z upodobania do zerkania w oświetlone okna domów, w których widać czyjeś życie.
Przypominam sobie teraz jak w pewien letni późny wieczór wiele, wiele lat temu wracając z nocnego seansu w kinie zobaczyłam na pustej o tej porze ulicy przedziwny widok: śnieżnobiały łabędź z szeroko rozłożonymi skrzydłami wędrował środkiem jezdni. Nieopodal zatrzymał się samochód i jego kierowca szedł za tym ptaszyskiem usiłując delikatnie zachęcić go do zejścia na trawnik. Ktoś spacerujący w pobliżu dołączył się do tych starań i tak to trwało: kilkoro ludzi z rozłożonymi ramionami, w zupełnej ciszy usiłowało łagodnie przepędzić łabędzia z jezdni. A ten jakby sobie nic z tego nie robił, nadal człapał środkiem :)
Bywają i takie obrazki, ale nawet jeśli nie, to i tak usypiające, wyciszone miasto ma swój czar.
Bywają i takie obrazki, ale nawet jeśli nie, to i tak usypiające, wyciszone miasto ma swój czar.
Lubię też wieczorne spotkania. Także te na odległość.
Odnoszę wrażenie, że późna pora sprzyja otwarciu nie tylko mojego serca :)
A poza tym miło jest usłyszeć coś pięknego niedługo przed snem. Tworzy się wtedy urokliwa kurtyna oddzielająca dzień od nocy.
Zresztą, sam wieczór może być piękną bramą, przez którą zmierza się w noc. Szłam kiedyś zrekonstruowaną babilońską Bramą Isztar, która obecnie znajduje się w Muzeum Pergamońskim w Berlinie. Długo się szło, w dodatku w otoczeniu przepięknej mozaiki. Nie mogłam się oprzeć urodzie tamtej chwili i chociaż było to dawno pamiętam do dziś.
Nie wiem jak wyglądają Twoje wieczory i pewnie się nie dowiem, chociaż jestem tego ciekawa :)
Mam jednak nadzieję, że umiesz dostrzec czar godzin gasnącego dnia, bo bez takich chwil... jakoś źle.
Otulam każdy Twój wieczór ciepłem dobrych myśli :)
Basia
Już opowiadam. Mój wieczór wygląda tak :-) Najpierw kąpiel, potem robię sobie wielki kubeł herbaty, albo gorącej przegotowanej wody ( Aldonka mnie nauczyła..) siadam w fotelu. Zaświecam stojącą lampkę, która jest za fotelem, włączam po cichutku radio (albo i nie..w zależności ile nagadam na się w ciągu dnia..), wyjmuję mój wędrujący kuferek z wełnami i robię misia , lub dwa. lub co tam potrzeba. W tak zwanym międzyczasie zaglądam do laptopka, co tam słychać na moich ulubionych blogach...Jak już skończę z wełną, to zabieram się za czytanie, potem jeszcze chwilę z Aniołami pogadam ...no i czasem robi się z tego wszystkiego 1-wsza. Chyba,że w czasie tego wszystkiego wpadnie do głowy wiersz, to zaraz go zamieszczam :-)
OdpowiedzUsuńNie potrafię sobie Basiu tej ceremonii odmówić, bo to takie moje....na co czekam cały dzionek.
I jest tak cicho i cudnie ...że aż mi żal iść spać.
Dobrego wieczoru zatem Basiu
No to jesteśmy z jednej bajki - tych, co czekają na to, by było "tak cicho i cudnie" :)))
UsuńDziękuję za życzenia Gabrysiu i za opowieść. I niech wszystkie Twoje wieczory głaszczą Twoje serce :)
I ta nasza „bajka” nie lubi wczesnego wstawania :-))))Kiedyś jak jechaliśmy gdzieś bardzo wcześnie to pierwszy raz zobaczyłam, że zasłonka którą mam do kuchni zamiast drzwi, odbija w cudowny sposób wschodzące słońce - bo okna na wschód - tak, że cała kuchnia w kolorowych światełkach...ale to widziałam tylko raz ...:-)
UsuńA mnie się Gabuniu zdarzają poranki, zdarzają. I to wczesne nad podziw :) Ale o nich innym razem :)
UsuńTak tu fajnie Basiu z Gabrysią sobie opowiadacie o porankach i wieczorach.....może coś też wtrącę.Tej nocy wyjątkowo mi się dobrze spało (mało jest takich nocy). Ale pewnie wpływ na to miał wczorajszy dzień,który spędziłam dosyć intensywnie.Nie wiem czy Ci pisałam ,że w czasie tych wakacji-z moim bratem Sławkiem i Adzią (bratową) mamy dosyć ambitny plan odszukania około 100 kapliczek na terenie gminy Dukla.Mam specjalne wydanie o kapliczkach i chcemy przy okazji sprawdzić solidność ,rzetelność tego.....ale jak często bywa już napotkaliśmy nieścisłości....Jak uporządkuję wszystko z tym związane na pewno otrzymasz także relację z tego naszego "wyczynu" i oczywiście kilka kapliczek.....bo np. w jednej z miejscowości było ich 10 ,ale wczoraj przede wszystkim na tapecie mieliśmy takie wioski łemkowskie......Tak się zaczęłam wychwalać Basiu ,że chyba przystopuję ,ale c.d.n.......życzę Ci fajnych dni......nasza dalsza marszruta w drugą stronę kapliczek jutro.....a, i jeszcze Ci się pochwalę ,że dostałam aparat od mojego brata i mam zamiar doszkalać się w robieniu zdjęć,bo jestem bardzo,bardzo lubiąca to ale wyjątkową amatorką.......a tak uwielbiam oglądać zdjęcia i tu u Ciebie ,i u Gabrysi i jeszcze u Natalii.......po prostu lubię cieszyć oczy........
OdpowiedzUsuńBardzo proszę Grażynko, by ciąg dalszy nastąpił, bo zaciekawiłaś mnie tymi kapliczkami. Mam nadzieję, że robisz im zdjęcia, bo chętnie obejrzałabym chociaż kilka.
UsuńA przy okazji - moje rodowe nazwisko to prawdopodobnie nazwisko łemkowskie :) o czym mi ktoś kiedyś powiedział.
Życzę Ci owocnych wędrówek w dzień, pięknych wieczorów i poranków oraz spokojnych nocy :)
,,Wieczór ma dla mnie zawsze nieodparty urok'' jakbym słyszał swoje myśli. Wieczór jest moją ulubioną porą dnia. Ma coś w sobie. Jakiś niezwykły nastrój mnie wtedy ogarnia. Mam wrażenie, że znikają wtedy wszystkie zmartwienia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam R.
No to się doskonale rozumiemy R. :) I chyba trafiłeś w sedno z tym "znikaniem" zmartwień, które w przytulności wieczoru odchodzą w niepamięć albo po prostu zostają jako element dnia, który minął.
UsuńTeż pozdrawiam :)
A dla mnie wieczór to cisza, którą kocham nad życie, telewizji nie oglądam, radio przeszkadza mi w skupieniu, chociaż bardzo żałuję. Po prostu nie znoszę tej wszechobecnej hałaśliwości, tego pędu i krzyku w sklepach. Wieczór dla mnie to też otwarte buzie naszych dzieci zatopionych w śnie, ich zaczerwienione policzki od emocji całodniowych, wieczór to dla mnie też ja i moja przestrzeń i ...inni, gdzieś czasami daleko, też tak wrażliwi, tak zadumani, pozdrawiam Was wszystkich:))))
OdpowiedzUsuńZauroczyłaś mnie tym, co napisałaś. Doskonale Cię rozumiem. Także kocham ciszę. I to, co tak pięknie nazwałaś "moją przestrzenią". A ci inni, nawet jeśli daleko, ale z podobną wrażliwością i widzeniem świata są jak perły z jednego naszyjnika, który się kiedyś rozpadł. Jednak czujemy, że blisko nam do siebie. I to też jest piękne :)
UsuńPozdrawiam Moniko :)