sobota, 28 lutego 2015

Przystanek - miłość

Fot. za: www.cynoberart.pl

Na dłużej zatrzymujemy się tam, gdzie przyciągnie ciepło, dobroć, życzliwość, akceptacja... gdzie spotkamy miłość - tę zwykłą, powszednią, nie od święta. Taką prostą i po prostu, ale wypełnioną po brzegi prawdą.
Zawsze czuję, gdzie mi dobrze. Serce się wtedy uspokaja, słyszę ciszę, widzę ciepło.
Miłość przychodzi nieostentacyjnie.
Poznaję ją po tym, że zaskakuje dawaniem, o które nie proszę, którego nie oczekuję.
Nie muszę się o nią dopytywać, pukać cierpliwie, czekać bez końca.
Miłości nie interesuje, nie zajmuje się tym, by zliczać ile, kto i komu.
Zatrzymuje przy sobie zdumieniem, że tak można, że o rety, ale się dzieje!
Moje życie jest ciche, bo mam miłość, a ona "nie szuka poklasku", ale daje szczęście, za którym nie muszę gonić.
Podążać drogą serca to iść po pełnię. Bo ona tam prowadzi.
Każdy ma ją na własną miarę, nieporównywalną z innymi. Każdy ma swoją drogę.


Dzisiaj dla każdego z Was i dla mnie - byśmy wspólnie doświadczyli piękna - moje ostatnie odkrycie, a właściwie jak zawsze u mnie - spotkanie z niezwykłą muzyką, która pewnego cichego wieczoru odnalazła drogę do mojego serca.
Najpierw kilka słów wstępu.
Wojciecha Waglewskiego nie muszę zapewne nikomu przedstawiać. To człowiek poszukujący własnej drogi i idący nią z odwagą i głębokim przekonaniem, że jest jego.
Lata temu miałam okazję słuchać jego gry na żywo. Wówczas nie śpiewał.
Teraz zachwycam się tym, co proponuje do posłuchania.
O "Gdybym" z płyty "Dobry wieczór" sam tak mówi:"Prawdziwą perłą, która podpowiada mi co zacz cały ten "Dobry wieczór" jest dla mnie pieśń "Gdybym" - czyli "Pieśń nad Pieśniami" nowego Voo Voo z gościnnym udziałem Alima Qasimova i jego córki Fargany. Jedna z dwóch tu zgromadzonych. W kilku zdaniach pierwszej części "Gdybym" genialnie zawarta jest pełna świadomość i zgoda na to tak wymowne "cykanie zegara", ale przede wszystkim miłość. Słuchając drugiej części odkrywamy zaś całkiem nowy muzyczny wszechświat. Ale co ciekawe, obie części wspaniale się tu dopełniają... Qasimov jest mistrzem mugham, klasycznej muzyki Azerbejdżanu, liczącej ponad tysiąc lat i łączącej tradycyjną poezję z instrumentalną improwizacją."
(za:www.tekstowo.pl)


B.

niedziela, 22 lutego 2015

Szeptem

Dzisiaj piszę szeptem, żeby nie spłoszyć tego, o czym piszę :)
Prawie dziesięć stopni powyżej zera, a więc granica poza którą przestaję marzyć o mobilnym kominku, słońce, łagodny wiatr, powietrze pachnie. Czyli... :)


Pączki jeszcze śpią. Najwyraźniej potrzebują więcej niż jednego pocałunku słońca, by się zbudzić, ale niebo ujawniło już swoje prawdziwe błękitne oblicze, nie chowa się za zasłoną chmur.


Niestety, ciągle jest szaro. Jedynie "zimozieleniaki" trzymają fason dodając otoczeniu trochę koloru.


Jednak brak liści ujawnia czasem niezwykłą urodę miejsc, tak jak w tym wypadku, gdy łodygi pnącej rośliny tworzą na ścianie budynku przepiękny rysunek - tatuaż.


W taki czas łatwiej o uśmiech, o dobre myśli, o marzenia. Nadzieja jest jak drzwi - otwiera na przyszłość. Dodaje otuchy, aż się chce więcej i lepiej.
Z nią w sercu kliknęłam więc "wyślij" w mailu obarczonym potężnym załącznikiem - moją wielomiesięczną pracą. I... zapominam, bo teraz jest teraz - mój dzień, moje życie, moje sprawy, które im bliższe rzeczywistości, tym bardziej zajmujące.
Ktoś kiedyś pisząc o moim "Wędrowcu" użył słów "prawdziwe życie jest gdzie indziej niż nam się wydaje" dając mi tym samym szansę nie tylko na spotkanie życiowej mądrości, ale także na otwarcie oczu szerzej i bardziej.
Moje prawdziwe życie nie fruwa w chmurze.
Stąpa mocno po ziemi - jest w kubku porannej kawy, felietonie, który mam napisać, mocnym uścisku dłoni życzliwego człowieka, który chciał okazać jak bardzo ceni i w pyle sypiącym się z deski, którą szlifuję.
Jest w uśmiechu moich bliskich, ich ciepłym spojrzeniu, prezencie bez okazji, telefonie od przyjaciółki "bo się stęskniłam", mailu z dobrem w załączniku (dziękuję :)) i przypomnieniu, bym włożyła cieplejsze rękawiczki, bo przecież zawsze mi marzną dłonie.
Prawdziwe życie jest miłością i przyjaźnią, na którą nie trzeba czekać.
Jest spokojem zwykłych dni spędzanych wśród codziennych spraw.
Jest szczęściem na co dzień bez względu na to czy wiosna nadchodzi czy nie.
B.

niedziela, 15 lutego 2015

Nieodparte


Kilkanaście lat temu przeczytałam książkę, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Chodzi o "Koniec `Zgody Narodów`" Teodora Parnickiego.
Przez te wszystkie lata nosiłam w sobie pamięć jej urzekającej urody, a teraz do niej wróciłam. I jakbym spotkała najbardziej ukochanego przyjaciela po latach niewidzenia :) Absolutnie niezwykłe uczucie.
Odnalazłam to samo co wtedy, gdy czytałam ją po raz pierwszy - zachwyt, radość, satysfakcję. Jakby nie było tych kilkunastu lat.


Zastanowiło mnie przy okazji co mnie kiedyś przyciągnęło do tej książki? I co sprawiło, że nie mogłam o niej zapomnieć?
Bo myślę, że to tak jak z ludźmi. Zawsze jest powód i przyciągania, i nieustannych do siebie powrotów, kiedy przyciągnęło coś, co okazało się nieodparte.
Czytając książkę spotykamy duszę jej autora. Mnie w "Końcu `Zgody Narodów`" zachwyciła erudycja i styl w jakim została zaprezentowana.
W związku z tym nasunęło mi się jeszcze jedno skojarzenie - nie wraca się do tego, co nie ma według nas wartości.


Czasem wracam także do miejsc, w których kiedyś byłam. Właśnie dlatego, że warto. Według mnie warto. Bo ktoś inny może tak tego nie postrzegać.
Piękno spotkania i pamięć o nim nosimy w sobie. Nie jest nam narzucana.
Dlatego lubię fotografować - zatrzymać chwilę, która zachwyca. Także po to, by mieć szansę do niej kiedyś znowu zajrzeć.
Przecież składamy się nie tylko z tego, co stanowi nasze teraz i z marzeń, które kierują nas ku przyszłemu, ale również z minionego.


Kiedy czasem pomyślę o swoim "kiedyś", dochodzę do wniosku, że nie byłoby mnie w tym miejscu, w którym jestem, gdyby nie ono. Nawet, jeśli to "kiedyś" było trudne.
I nie na zasadzie "co nas nie zabije, to nas wzmocni". Ale z powodu rozwoju, czyli rozbudowywania siebie.
Bogactwo czasem spada z nieba. Najczęściej jednak jest skutkiem drobnych dążeń widzianym zazwyczaj dopiero po długim czasie, a po drodze w ogóle, albo w niedużym stopniu.
Jestem nieustannie zachwycona tym, jak wielkie skarby czekają na nas w drodze życia.
B.

środa, 11 lutego 2015

Roztopione kostki lodu

Wolę piękno od zwykłości.
Dobro od zapominania o nim.
Ciepło wokół pomimo niskich temperatur za oknem.
I radość nieustającą w tle codzienności.
Marzenia?
Nawet jeśli, to przynajmniej urokliwe :)
A serio - dość łatwo je wprowadzić w życie i dobrze o tym wiem.


Czy znasz to uczucie, gdy budzisz się rano i masz w sobie radość? Jakby już na Ciebie czekała uśmiechnięta i podskakująca niecierpliwie w oczekiwaniu aż wstaniesz :)
Niezrównane!
Nosić w sobie uśmiechnięte serce jest niewątpliwie darem, który nie wiedzieć jak i skąd spada, a może raczej dopada i... jest!
Nie mam przy tym na myśli chichotliwego nastroju ani pękania ze śmiechu jak z dobrego dowcipu. Uśmiech serca jest pochodną jego pokoju i równowagi wewnętrznej.
Bezcenne.
I jest to stan pomimo zwykłości i codzienności, czasem nawet trosk, a może raczej ponad tym.
Zauważyłam też, że w tajemniczy sposób przyciąga ludzką życzliwość i ciepło. Mnie na pewno przyciąga i to bardzo :)
Jestem szczęśliwa, że dane mi było i jest spotykać takich ludzi.


Posypały mi się telefony i maile z pytaniami, co u mnie, bo cisza na blogu.
Jeszcze raz dziękuję za ciepłą troskę :) I tak czuję się nieustannie ogromnie szczęśliwa, ale w połączeniu z nią... jeszcze bardziej :)
Dziękuję też za piękne słowa wsparcia i uznania, za zrozumienie dla rytmu mojego życia (obecnie bardzo, bardzo zapracowanego), za przesłane mi "skrzydła" - te silne i te delikatne :), za modlitwę i dobre myśli, za obecność "bliską, chociaż daleką", ale nieustanną, niosącą dobro.
To bardzo wiele dla mnie znaczy.
Myślę, że czasem z nami jest jak z kostkami lodu w szklance z wodą. Topiąc się łączą z nią w taki sposób, że nie można rozróżnić, gdzie ona, a gdzie one. I nie da się już z całą pewnością powiedzieć, która część wody jest tą ze szklanki, a która z roztopionej kostki lodu.


Przeplatają nam się nici naszego życia w różny sposób - czasem na długo albo dłużej, bywa że tylko na trochę, ale i tak nie jest bez znaczenia, gdy ktoś "wtopił się" we mnie swoją obecnością i bogactwem.
Ogromnie to sobie cenię.
Noszenie w sobie piękna relacji, która zaistniała mówi wyraźnie, że jest postrzegana jako skarb.
Są rzeczy ważne i... najważniejsze. A wszystko ujawnia czas.
Ponieważ chcę, by było pięknie, dobrze, ciepło i radośnie, więc przesyłam Ci uśmiech mojego serca i dobre myśli, by Twoje serce poczuło się lepiej - przytulone, pogłaskane, napełnione miłością i pokojem :)
B.