Jedne mówiły o pustce, której nie można się bać, bo ona zawsze wiele mówi. A drugie zachęcały, by za wszystko "płacić miłością".
Z tymi ostatnimi skojarzyło mi się od razu, że właśnie miłości kupić się nie da. Ciekawie jest jednak potraktować ją jako jedyną odpowiedź, zapłatę. Nie umiem powiedzieć, czy potrafię, ale... co ja wiem o miłości?
A co do pustki... Dla mnie to dobitna informacja - tutaj nie ma! I mam na myśli sytuację w rodzaju tej, gdy pukamy do drzwi i odpowiada nam cisza - znak, że za nimi nikogo nie ma. Przyznaję - nie zawsze umiem to właśnie "usłyszeć" mówiąc sobie, żeby jeszcze trochę poczekać, bo chyba jednak coś tam szemrze.
Poświąteczny świeżutki czas, jeszcze wszystkim uszka w barszczu w pamięci, śledzik i makowiec, a ja tu na takie poważne tematy...
O wybaczenie proszę, ale tak się jakoś porobiło, że okres świąteczny był dla mnie niezwykle pracowity jeśli chodzi o mój umysł, który musiał "wyprodukować" w krótkim czasie trzech dni trzy spore teksty i rozgrzał się tak skutecznie, że nic tylko myśli i myśli mu się :)
A jeszcze przecież chciało mu się świętować, więc był biedak podwójnie zajęty!
Teraz jestem właśnie świeżo po tej "produkcji" i na fali rozgrzania (brzmi miło, gdy za oknem jak dla mnie straszliwe i przerażające minus coś tam) wpadam tu i piszę, bo widzę, że na moim blogu jeszcze ciągle tuż przed świętami o zgrozo, a na innych wokół już nie.
Wypadam więc na sporo zapóźnioną, co nie brzmi mi za dobrze, więc pędzę to zmienić.
Wygadałam oszołomienie umysłowe, więc pora na rozważania blogowe.
Nie da się inaczej niż tylko o podsumowaniach, bo koniec roku tuż, tuż i myśli lecą mi chcąc nie chcąc do czasu sprzed dwunastu miesięcy zadając dość uporczywe, przyznaję, pytanie - i jak było?
Wiesz co? Całkiem nieźle.
Jeśli można być zadowolonym z czasu, który minął, to ja jestem bardzo zadowolona i wcale nie dlatego, że już za mną, ale ponieważ był, jaki był. Dla mnie pełen piękna i dobra. Kolejny taki rok, więc samo mi się uśmiecha na samą myśl :)
Teraz znów usłużny rozgrzany umysł szepcze mi, że byłoby całkiem miło, gdyby w chwili odejścia z tego świata móc tak powiedzieć o wszystkich przeżytych latach, ale uciszam go, bo znów za poważnie się zrobi.
Teraz więc do głosu dopuszczam serce z ciepłym, jak to u niego, pytaniem - co u Ciebie? :)
Jak minęły święta? Rodzinnie, ciepło i dobrze? Pięknie, spokojnie i radośnie?
Jeśli tak, to proszę - "zapakuj" to w sobie, niech się zakorzeni i z czasem wyda owoce, bo chyba i po to są święta, prawda?
Wysyłam Ci moje nieco zmęczone, ale uśmiechnięte serce. Niech Cię uściska... serdecznie :) Niech da Ci odczuć jak bardzo jest ciepłe na Twój temat, jak dobrze Ci życzy i jak radośnie o Tobie myśli :)
B.