czwartek, 29 maja 2014

Zapach dzikiej róży


Dzisiaj zaczarował mnie wiersz Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, więc dzielę się z Wami moim zachwytem. Te strofy powstały w dramatycznych dla poety okolicznościach i wyrwały mu z serca tęsknotę za miejscem bezpiecznym i dobrym. No to poleciał tam na skrzydłach wiatru - swoich myśli.
Piękne.
Urzeka mnie spotkanie z tak wrażliwą, pełną liryzmu ludzką duszą, która nie boi się ujawnić.
I budzi refleksje.
Ileż to razy przechodzimy obojętnie obok zapachu dzikiej róży, czymkolwiek by ona nie była - nią samą czy tylko symbolem. I w rezultacie nie pozwalamy sobie na to, by zobaczyć "furtkę i próg", nie pozwalamy, by nas wiódł "czarodziejski flet", a jedynie proza życia. A potem... czegoś brak.
Dziurę w zębie można zalepić gumą do żucia. Może nawet z daleka nikt nie zobaczy różnicy. Jednak... to nie tak, nie tak.
Każdą pustkę w sobie, każdą "dziurę" można zapełnić albo tym, co pod ręką albo czymś, na co się czeka naprawdę. Tak jest i z pięknem, które łatwo dostępne przecież, a jednak musi czekać na swoją kolej i albo się doczeka albo nie, bo "nie mam czasu".
Staram się miejsca w mojej duszy, które czeka na piękno nie zostawiać pustego tylko z tego powodu, że dzisiaj niemodnie jest się gdziekolwiek zatrzymać na czas dłuższy niż wymaga tego jedno kliknięcie.
Jeśli jesteś z mojej bajki i rozumiesz, to zatrzymaj się teraz razem ze mną - poczuj zapach dzikiej róży.


DZIKA RÓŻA

Za Dzikiej Róży zapachem idź
na zawsze upojony wśród dróg —
będzie cię wiódł jak czarodziejski flet
i będziesz szedł, i będziesz szedł,
aż zobaczysz furtkę i próg.

Dla Dzikiej Róży najcięższe znieś
i dla niej nawiewaj modre sny.
Jeszcze trochę. Jeszcze parę zbóż.
I te olchy. Widzisz. I już —
będzie: wieczór, gwiazdy i łzy.

O Dzikiej Róży droga śpiewa pieśń
i śmieje się, złoty znacząc ślad.
Dzika Różo! Świecisz przez mrok.
Dzika Różo! Słyszysz mój krok?
Idę — twój zakochany wiatr.


Konstanty Ildefons Gałczyński (www.kigalczynski.pl)


Basia i... basia :)

wtorek, 27 maja 2014

Monika Oleksa postanowiła porozmawiać ze mną na swoim blogu o mojej nowej książce i trochę o mnie :) 
Efekt tych postanowień można zobaczyć na: www.magialiterczarslow.blogspot.com 

ZAPRASZAM :)

Niesamotność


Zawsze, kiedy patrzę na róże przychodzi mi na myśl, że ten kwiat jest jak ludzka dusza - im bardziej się rozwija, tym więcej jej bogactwa się ujawnia.
Widziałam wczoraj długie kolejki po kwiaty. Dzień Matki należy do wyjątkowych, jedynych takich w roku. Budzi serca.
Są takie szczególne dni zarezerwowane dla wyrażania miłości, ale też są zwykłe, gdy miłości jest pełno, chociaż nieostentacyjnej.
Jest czułość od święta i ta codzienna. I jest obecność na stałe albo od czasu do czasu, powracająca.
Lubię powroty. Bywają zaskakujące, ale zawsze bezcenne.
Jak powrót do domu, bo bliskość jest domem - miejscem, w którym jest dobrze i bezpiecznie, gdzie nasze ludzkie serca odpoczywają przy sobie.
Bliskość to dar niesamotności.
Jeśli jest ktoś, przy kim odpoczywasz, przy kim ogarnia Cię spokój, to tam masz swój dom.


Przypomina mi się piosenka, na którą kiedyś gdzieś trafiłam:
"Dzień w którym się poznaliśmy / sprawił, że zastygłam w bezruchu, wstrzymałam oddech / od samego początku / wiedziałam, że znalazłam dom dla mojego serca" śpiewała Christina Perri w swoim przeboju sprzed kilku lat i nawet jeśli nie jest się fanem i filmu i piosenki (a ja akurat nie jestem), to nie sposób nie dostrzec prawdy zawartej w jej słowach.
Jak dobrze, że są między nami takie rodzaje bliskości, więzi pięknej, przedziwnej i niezwykłej, która zapiera dech w piersi swoim istnieniem.
Mamy wrażliwe, delikatne serca - bez schronienia marnieją, chłód im dokucza.
Piękna i dobra jest świadomość, że nie jest się bezdomnym.


basia

(tłumaczenie fragmentu "A Thousand Years - Part Two" Christina Perri za: www.tekstowo.pl)

sobota, 24 maja 2014

Basia, czyli pocałunki

Gorące, właściwie letnie a nie wiosenne dni wpędzają mnie w stan urlopowy. Przez tę pogodę czuję się wakacyjnie.
Słońce w takiej ilości rozleniwia - myśli mi się chowają w cień, w zakamarki umysłu i żadne prośby i groźby nie są w stanie ich stamtąd wypłoszyć. W rezultacie z trudem zbieram jakieś resztki zapodzianych tu i tam słów, które nie zdążyły przede mną czmychnąć.
Spróbuję więc wesprzeć się krótką opowieścią. Jest cieplutka jak dzisiejszy dzień, czyli pasuje :) Niedawno moja córka oznajmiła mi: "Jesteś pocałunkami", a kiedy zareagowałam pełnym zdumienia milczeniem (wolę nie myśleć jaką miałam minę) na dowód wyrecytowała mi łacińską odmianę słowa "basium" - pocałunek.
No i czarno na białym usłyszałam, że w liczbie mnogiej w pierwszym przypadku, czyli "pocałunki" brzmi to ni mniej ni więcej tylko "basia".
Podoba mi się to tak bardzo, że chyba zacznę podpisywać się małą literą na początku imienia :)))))


W ramach dalszego wsparcia swoich słów cudzymi szperałam po stronach z poezją i trafiłam na wiersz Leśmiana, który mnie zauroczył. Tyle w nim ciepła. Tyle czułości. I radości z powodu odwzajemnionej miłości.
W sam raz na upalny dzień.

***
Lubię szeptać ci słowa, które nic nie znaczą -
Prócz tego, że się garną do twego uśmiechu,
Pewne, że się twym ustom do cna wytłumaczą -
I nie wstydzą się swego mętu i pośpiechu.
Bezładne się w tych słowach niecierpliwią wieści -
A ja czekam, ciekawy ich poza mną trwania,
Aż je sama powiążesz i ułożysz w zdania,
I brzmieniem głosu dodasz znaczenia i treści...
Skoro je swoją wargą wyszepczesz ku wiośnie -
Stają mi się tak jasne, niby rozkwit wrzosu -
I rozumiem je nagle, gdy giną radośnie
W śpiewnych falach twojego, co mnie kocha, głosu.


Szukałam też muzyki, która byłaby pełna energii i radości. I znalazłam. Przesyłam ją więc, żeby obudzić w Tobie uśmiech :)



basia :)

(wiersz Bolesława Leśmiana  cytuję ze strony www.poezja.org)

środa, 21 maja 2014

Zaczarowanie

Kolejny dzień powoli mija, a ja mam nareszcie chwilę, by usiąść w spokoju i po prostu sobie pobyć :)
Przez otwarte okno płynie do mnie zapach wieczoru. A właściwie mieszanina zapachów.
Trochę chłodu powietrza, które orzeźwia po gorącym, niemal letnim dniu. Odrobina dymu z papierosa wypalanego na balkonie przez mojego sąsiada z góry. Troszeczkę spalin samochodu przejeżdżającego właśnie ulicą obok mojego domu i lekki ślad perfum, który w cieple wyparowuje z moich włosów i snuje się po pokoju. Wszystko razem tworzy zapach nadchodzącej nocy.
Zaprowadził mnie we wspomnienia - Rzym i długi, letni, zmęczony upałem dzień, który nie miał wcale ochoty zasnąć. Jasne niebo trwało zbuntowane w swoim postanowieniu, że spać ani myśli mimo powoli, ale nieustępliwie zapalających się wszędzie wokół miejskich lamp.


Zatęskniłam. Nie za Rzymem samym, chociaż czułam się tam dobrze i u siebie, ale to może dlatego, że jak z książkową wręcz akceptacją :) mówi o mnie moja przyjaciółka: "ona wszędzie jest u siebie". Zatęskniłam za czymś, co czasem łapię w sobie i na chwilę umiem zatrzymać - świadomość piękna życia, jego ulotnego, ale właśnie dlatego urzekającego trwania... mojego trwania... Nie wiem...
Może Ty wiesz? Znasz to uczucie? Mocne i głębokie, ale przyjemne.
Tylko czasem się zdarza.
To takie magiczne, zaczarowane momenty, gdy jest po prostu dobrze, bo wszystko co poza nimi jest właśnie tam - poza, gdzieś, pozostawione, porzucone, oddalone.
Niebo we mnie?


Posiedzę sobie jeszcze trochę w ciszy i spokoju. Może przywołam taką chwilę, a może Tobie uda się ją pochwycić i przyślesz  mi ją razem z ciepłymi myślami? :) Poczekam...
A ode mnie wysyłam teraz do Ciebie anioła. Niech zaniesie Ci uśmiech :) A za jakiś czas niech utuli Twoją duszę do snu.


Dobranoc.
Basia

niedziela, 18 maja 2014

Szukanie

Na koniec dzisiejszego pełnego słońca i ciepła dnia mam dla Ciebie chwilę piękna.
Nie dziwisz się, prawda? :) Tak, to ja - z moim poszukiwaniem tego, co zachwyca, moim rozglądaniem się za urodą życia i chwytaniem momentów, które cieszą oczy i serce.
Najpierw - różowo kwitnące kasztanowce, które parę lat temu zauroczyły mnie w Paryżu i których szukam od tamtego czasu wytrwale. Udało mi się je znaleźć całkiem niedaleko mojego domu, w zasięgu spaceru.
Zatrzymałam ich niezwykłą urodę na zawsze.


Teraz wiersz, bo dawno już u mnie nie było poezji, a ten jest naprawdę piękny - porusza prawdą naszych tęsknot i marzeń, naszego szukania siebie nawzajem.

Komety

w bezkresie nocy daleko od gwiazd
nie z własnej woli zimne kamienie
wśród pyłu przeszłości co nie ogrzeje
żeglują donikąd - oceanem im czas

raz niemożliwe stało się
czy przeznaczenie?
w pustce bez dna ujrzały siebie

magiczna siła przyciągania
zbudziła drganiem odwieczne lody
z letargu wyrwane wnętrza zawrzały
świadome już sensu swojego tułania

już każdy atom pragnie tej drugiej
scalić się stopić i eksplodować
rozbłysnąć choćby sekundę jedną
w uścisku siłą tysiąca słońc !
...

lecz inne siły tak dawno temu
kierunki ciałom obu nadały

nie dane było im jednym stać się
choć już się czuły - minęły... o włos

warkocze tylko swoje muskając
spleść próbowały zapach jak ręce
nim otchłań zerwała ostatni most
lodowym snem zaklęła z łez serce

Grzegorz Szymczak
(za: www.wiersze.kobieta.pl)

A na zakończenia - muzyka, która odnalazła mnie, chociaż gdy to się stało ja byłam w trakcie szukania czegoś zupełnie innego :)


Życzę pięknego tygodnia - spokojnego, pełnego słońca na niebie i w sercu i nadziei na odnalezienie tego, czego się szuka :)
Basia

czwartek, 15 maja 2014

Schronienie

Chcesz chwilę odpocząć? Jeśli tak, to dzisiaj mam dla Ciebie opowieści, by oderwać Cię choć na krótki czas od rzeczywistości. Niech na coś dobrego przyda się moja wyobraźnia - narysuję Ci słowami miejsce Twojego odpoczynku. Zasłonię nimi resztę świata.
Opowiem o różnych schronieniach. Ty wybierzesz takie, które będzie Ci odpowiadać.
Dobrej zabawy :)
Czy lubisz muszle? Są zawsze trochę tajemnicze. Niby zwyczajne, nawet obojętne, ale to pamięć o życiu - zapamiętanym na zawsze jego kształcie. Ich ścianki prześwietla blask z zewnątrz. Muszle są przedziwnie półprzejrzyste. I mają nieodgadnione, niepowtarzalne formy. Jeśli więc lubisz nieoczywistość, to miejsce jest dla Ciebie.


A może wolisz zaciszną zatokę z niewielkim półksiężycem białej plaży? Wokół - skały. Niektóre schodzą aż do wody. Odbija się w niej niebo i zanurzają aż do dna promienie słońca. Słychać delikatny plusk fal i czasem cichutki zaśpiew przesypującego się piasku. Przy skalnej ścianie jest trochę cienia. Jeśli pragniesz ukojenia, to miejsce jest dla Ciebie.


Mam też przygotowane okno w wykuszu. Wysoko, na szczycie kamiennej wieży. Miękko wyścielona szeroka ława, poduszki, ciepły pled. No i widok aż po horyzont. Po drodze wzrok zaczepia się o korony drzew i niskie obłoki, które ociężałe od deszczu nie dały rady wzbić się wyżej. Widzisz? W dali tak dalekiej, że zamglonej coś jest. Na pewno jest. Jeśli kochasz wyzwania, to miejsce jest dla Ciebie.


A teraz - fotel. Duży, miękki, wygodny. Stoi w zacisznym kącie pokoju blisko kominka z płonącymi brzozowymi polanami. Obok na stoliku - zapalone świece. Ogień tańczy i śpiewa. Można się w niego zapatrzeć, można ogrzać. Kusi blaskiem i życiem. Otula obietnicą ciepła. Tworzy nastrój rozmarzenia. Jeśli więc śnisz na jawie o cieple, to miejsce jest dla Ciebie.


Są jeszcze moje dłonie. Nieduże. Bywają chłodne. Czasem mi z nich coś niezręcznie wypada. Jednak, kiedy odwrócę je wnętrzem do góry i splotę palce powstanie maleńka przestrzeń jak kołyska dla Calineczki. Jeśli tyle potrzeba Twojemu sercu, to jest miejsce dla Ciebie.
Basia

wtorek, 13 maja 2014

Kakao z chili

Dzisiaj uśmiecham się od samego rana, więc posyłam ten uśmiech i Tobie :)
Co prawda jakaś mało ogarnięta jestem po kilku dniach niezwykle owocnej nieobecności w domu, więc się miotam to tu to tam, ale i tak czuję się szczęśliwa, bo bardzo odpoczęłam. I dobrze, bo parę spraw po powrocie mnie zaskoczyło.
Najpierw widok mojego ogrodu, do którego wdarł się od sąsiadów nieproszony gość:


Szczepiony, więc rozrosły i bezczelny, ale nawet ładny, chociaż nie pachnie tylko wygląda. Gapi się w dół na moje paprocie i iglaki, ale póki nie zechce zrobić im krzywdy to niech się gapi.
Potem mnie zaskoczyło, że jak zajrzałam do porzuconej jak cała reszta na kilka dni książki, nad którą pracuję, to mi się nie spodobało to, co napisałam.
Przerwy w "spotkaniach" różnego rodzaju potrafią otworzyć oczy na prawdę.
Wgryzam się więc na nowo w treść i robię w niej wielki bałagan z nadzieją, że niebawem mnie olśni i poukładam wszystko sensownie.
No a jeszcze potem, czyli wczoraj wieczorem na zumbie okazało się jak bardzo mi przez ten czas jej brakowało, w rezultacie czego szalałam jak małe, ale zawzięte i niezmordowane tornado (kondycja mi wraca i całe szczęście, bo lato i wakacje, czyli góry, już blisko).
Teraz jeszcze jako przeciwwaga dla fioletowego przystojniaka od sąsiadów biały bez z zeszłego roku, który miał szczęście zostać utrwalony w kadrze, więc żyje do dzisiaj, a zaraz potem deserek energetyczny :)


Znalazłam muzykę, która idealnie odpowiada mojemu nastrojowi.
To oczywiście Beethoven - wielka legenda, ale i moje osobiste odkrycie, którego dokonałam lata temu. Przy czym wolę jego monumentalne symfonie niż małe kameralne formy. Ten człowiek jak już się rozhulał to na całego. Jego muzyka jest pełna ognia - zachwyca.
Dziewiąta - ostatnia symfonia to absolutne arcydzieło. Mogę słuchać w całości i w kawałkach, od początku i od środka i mogę tak bez końca.
Scherzo z Dziewiątej w wykonaniu także pełnego ognia Davida Garretta jest jak filiżanka mocnego kakao z chili :)
Zapraszam.


Miłego, pełnego uśmiechu i ciepła dnia!
Basia

niedziela, 11 maja 2014

"Wystarczy być"

Zazwyczaj, gdy gdzieś jadę przywożę ze sobą słońce. Teraz było inaczej - razem ze mną pojawił się także deszcz. I chociaż całą sprawę traktuję oczywiście żartobliwie, to skojarzenia z nią mam jak najbardziej poważne.
Nosimy w sobie różną "pogodę". Ludzkie.


Czasem, gdy nie mam ochoty na nic powtarzam sobie, że mam prawo być człowiekiem skoro nim jestem.
Dzisiaj przeczytałam słowa o akceptacji. O tym, że jest ona ważniejsza od dawania, od poświęcania się dla innych, bo przyjęcie kogoś takim, jakim jest to ogromny dla niego dar.
Myślę, że czasem trzeba nam tego także wobec samego siebie. Tego przyjęcia siebie z tym, co we mnie dzisiaj, teraz.
Bywamy zmęczeni, smutni, rozkojarzeni i bezradni. Z powodu albo nie wiadomo dlaczego, bo nie chce nam się szukać przyczyn.
I znów wracają do mnie słowa - tytuł dawno obejrzanego filmu - "Wystarczy być".
Zobaczyłam to bardzo wyraźnie na spotkaniu, w którym niedawno miałam możliwość uczestniczyć - kilkadziesiąt osób przyniosło na nie swoją "pogodę". Okazało się, że kompatybilną z resztą obecnych :) I było wspaniale. Po prostu wspaniale. Po prostu tam byliśmy. Wystarczyło, by na koniec wszyscy wychodzili uśmiechnięci mówiąc sobie ciepłe, dobre słowa.
A ja wróciłam do domu po kilku dniach nieobecności wypełniona po brzegi dobrem, które do mnie od innych dotarło. A tak mi tego było trzeba. No to mam :)


Lubię mieć w sobie dobrą "pogodę". Lubię, gdy we mnie świeci słońce i jest ciepło. Jednak bywa różnie. I wtedy całą sobą "mówię" do każdego w pobliżu, by mnie zostawić w spokoju. Też tak masz? Co za pytanie! To tak, jakbym zapytała czy jesteś człowiekiem.
Ktoś niedawno pod postem "Uciszenie" napisał komentarz właśnie o akceptacji takiego stanu. Poczułam wdzięczność, bo jak się okazuje łatwo umiem przegapić taką oczywistość w innym, gdy sama noszę w sobie słońce. Pamiętanie o czymś, o kimś poza mną nie jest łatwe. Zapewne nie tylko dla mnie. Och, jakie to ludzkie.
Basia

poniedziałek, 5 maja 2014

"Wieczorność"

Tytuł posta to słowo, którym kiedyś zauroczyła mnie pewna niezwykła osoba. Przy okazji - dziękuję Ci za każdą wieczorność z Tobą :)


Wieczorność to czas wsłuchania się w siebie i w serce drugiego człowieka. Czas obdarowywania i wyciszenia, bywa też czasem tęsknoty i marzeń.
Wtedy wraca pamięć o tych, których w zabieganiu codziennym "odkładamy" na potem, właśnie na tę chwilę - specjalny czas, gdy nic nie przeszkadza, by spotkać się naprawdę, nie w pośpiechu i byle jak.
Wieczorność jest przytulna i spokojna - powolne zmierzanie w stronę snu.


Czasem bywają w życiu takie chwile zaczarowane.
Ja zawsze poznaję je po tym, że przynoszą dobro - potrafią łagodnością otworzyć moje serce, umieją czułością nakleić plasterek na zasmucenie, delikatnością uciszyć i zachwycić pięknem.
Cenię je ogromnie. To podarunki, które przynoszą anioły w ludzkiej postaci, by już znowu było dobrze.
Czasem myślę, że tylko tak istnieć ma sens. Bo jedynie dobro otwiera. Tylko ciepło sprawia, że ufamy.



Jest wieczór. Niedawno wróciłam z zumby. Odpoczywam. To dobry czas. Chcę się nim z Tobą podzielić. Nie chcę zatrzymywać tej chwili tylko dla siebie. Bardzo pragnę dać ją Tobie razem z pokojem serca, którą mi przyniosła.
Gdybym mogła wyciągnąć dłonie, by spotkały się z Twoimi byłoby mi łatwiej przekazać podarunek. Tutaj jedynie mogę uczynić to za pomocą słów. Niech łagodne i ciche dotkną delikatnie Twego serca, by pozostać w Tobie na zawsze.
Basia

sobota, 3 maja 2014

Uciszenie


Za oknem ucichł szum deszczu, nade mną zamilkło pianino. Cisza wieczoru sprzyja spotkaniu. Masz na nie czas?
Mało kto przyznaje się dzisiaj do tego, że się nie śpieszy. Jakby nasza wartość mierzona była tempem naszego życia. Nie będę narzekać. Ale też nie mam zamiaru pędzić.
Lubię mieć czas na spojrzenie komuś w oczy, na posłuchanie, co ma do powiedzenia, na milczące bycie obok. Na dostrzeżenie.
Kiedyś na górskim szlaku, ale jeszcze na dole minęła mnie młoda kobieta ze słuchawkami w uszach, z których słychać było muzykę. Szła szybko, więc wszystko równie szybko ucichło. Droga biegła wzdłuż strumienia. Szemrał. Z żalem pomyślałam wtedy, że ona nie słysząc go coś traci. Nie miałam jej tego za złe, ale i tak zrobiło mi się smutno.


Czy wiesz, a może po prostu pamiętasz, jak pachnie górski strumień? Bardzo specjalnym zapachem wilgotnego chłodu nie tylko siebie samego, ale też zieleni rosnącej wokół niego. Kiedy zamykam oczy, czuję to.
Chwile, gdy dusza się ucisza są bezcenne.
Wtedy można usłyszeć nie tylko szemranie strumienia czy deszczu za oknem albo wiatru. Jest szansa, że uda się usłyszeć rytm bicia serca - swojego i drugiego człowieka.
Serce bije zawsze na temat - teraźniejszości, przeszłości albo przyszłości. Jeśli nie ucichniemy nie usłyszymy, a więc nie zrozumiemy. Nie będziemy wiedzieć czego serce pragnie. Czego naprawdę chce niezagłuszane przez łomot pośpiesznego życia.
Pobądź tu ze mną, dobrze? Nie musisz wsłuchiwać się w moje serce, tego nie mogę od Ciebie wymagać. Ale pozwól mi podarować Twojemu uciszenie.


Basia

czwartek, 1 maja 2014

Majowy bukiet

Zbieram dla Ciebie dobre myśli i słowa, ciepło i ciszę. Zbieram piękno.
A jak już uzbieram tyle, by starczyło na wpis, to siadam i piszę. Bo tylko to pragnę Ci przekazać.
Wiem przecież jak jest, jak bywa. To, co trudne, niemiłe, bolesne albo po prostu denerwujące jest na porządku dziennym. Nie mam zamiaru dokładać Ci jeszcze od siebie. Niewiele mogę, ale przynajmniej tyle, by na szalce Twojego dnia położyć od czasu do czasu coś, co Ci przyniesie ukojenie, uspokoi, da radość, może uszczęśliwi.
Wpadam więc tu i usiłuję z tego, co uzbieram skonstruować jakąś sensowną całość.
Chociaż czasem mam ochotę po prostu rozrzucić na kartce śliczne, miękkie i delikatne słowa przeplatając je fotografiami. Nie sądzisz, że mogłoby być ciekawie? :)
Powstałby kolaż, a niektórzy patrząc na niego głowiliby się na temat "co autor chciał przez to powiedzieć?". A autorowi po prostu zachciało się nic nie mówić :)


A poważnie - myślałam o tym jakie słowa na pewno znalazłyby się w tym kolażu i pierwsze, które przyszło mi do głowy to ciepło. Brzmi tak dobrze i łagodnie. Niesie ze sobą delikatność. Ciepło nigdy nie oparzy jak "gorąco". Ono jedynie ogrzeje, a to jest miłe, gdy chłód dokucza bez względu na to czy ten na zewnątrz czy w sercu.
Ja jeszcze lubię słowo cisza, bo ma moc otulenia. Ale też piękno, ponieważ bez niego życie smutnieje.
No i słowo ty, bo niesie bliskość i intymność, a to budzi radość. Mówi też o braku egoizmu, który zawsze przynosi ze sobą śmierć każdej relacji i o umiejętności dostrzeżenia potrzeb innego człowieka.
Jestem z kolei to zapewnienie. Czułość i dotyk obdarza siłą, dzięki której można poradzić sobie z wieloma sprawami.
Lubię też słowo marzenia, bo bez nich stoimy w miejscu zamiast iść albo biec. No i szacunek - jedno z najważniejszych słów, które jest jak pierwsza kostka domina poruszająca lawinę dobra: życzliwość, zrozumienie, akceptacja, uśmiech, słuchanie, otwartość...
A na samej górze słów, najważniejsze i najpiękniejsze jak wisienka na torcie albo gwiazda na czubku choinki jest słowo, którego nie wyjaśnię, bo nie muszę: miłość. A bliziutko obok niego - przyjaźń.
Na koniec - podarunek :


Basia