Gdy chodziłam do szkoły, pisałam wypracowania. W czasie studiów
- różnego rodzaju prace. Później jeszcze felietony do pewnego czasopisma. Miałam więc jakieś
wyobrażenie o pisaniu. Jednak beletrystyka to coś zupełnie innego. W niej
tworzę świat nieistniejący, oparty na mojej wyobraźni i karmiący się tym, co
można określić jako bogactwo serca, bogactwo osobowości.
Nigdy nie piszę o sobie. Zawsze piszę sobą - tym, jaka jestem.
Ten, kto pisze należy do ludzi stale obserwujących. Jestem
"złodziejką" słów i obrazów - coś tam usłyszę czy zobaczę, zapadnie
we mnie, a potem... nie wiadomo kiedy zacznie domagać się ujawnienia.
Przy czym nigdy nie jest to ujawnienie dosłowne, bo nie mam talentu reportera.
Stąd też piszę powieści, a nie reportaże.
Póki nie zaczęłam pisać, nie wiedziałam, że sprawia mi to radość.
Teraz już wiem. Lubię to, co robię.
Lubię zmaganie się z własną
niecierpliwością, która gna mnie do przeskakiwania po łebkach po temacie, a
którą powściągam jak mogę.
Lubię stan, gdy patrzę na pustą kartkę na ekranie
laptopa, a słowa pchają się bez kolejki do głowy i nie mam nawet czasu, by na
nie krzyknąć, żeby poczekały na swój moment.
Lubię, gdy zgrzytając zębami piszę
o tym, co mój bohater myśli na jakiś temat, co do którego ja mam zupełnie
sprzeczne z nim zdanie.
Lubię stwarzać nowe światy, te zewnętrzne i te w środku
ludzi.
A skoro lubię, to postanowiłam to robić.
Taki jest mój świat pisania. Z czasem okazało się, że jest też
światem, w którym potrzebna jest pokora, cierpliwość i zrozumienie dla inności
spojrzenia na to samo zjawisko kogoś, kto nie jest mną - bywa trudno, ale to
mnie nie zniechęca, więc... piszę nadal :)
Basia
"Po dwóch stronach rzeki" to powieść wydana nakładem Wydawnictwa Bernardinum, która opuściła drukarnię 12 października 2016 roku.
Jest opowieścią snutą przez siedemdziesięcioletnią kobietę, która wspominając miniony czas próbuje zrozumieć siebie, wytłumaczyć przed sobą dawno podjęte decyzje, pogodzić się z ich konsekwencjami i tym samym uporządkować życie. Czuje bowiem, iż nieuchronnie zmierza ono ku swemu kresowi. Jednak los, przynosząc mocne doświadczenie, budzi ją z czasu zamierania, każąc żyć tym co tu i teraz.
Pisząc tę powieść pragnęłam dać wyraz swemu przekonaniu, iż pełnia życia dostępna jest nam zawsze, przez cały czas jego trwania, pomimo licznych, niesionych przez upływające chwile niedogodności, gdyż "Wszystko ma swój czas" (Koh 3,1).
Fot. za: Wyd. Bernardinum
*
"Wędrowiec" to powieść, którą postanowiło ujawnić światu Wydawnictwo
Apostolstwa Modlitwy (WAM). Książka ukazała się 27 czerwca 2014 roku. Jest
opowieścią o losach pewnego mężczyzny, który na skutek ostrego życiowego
zakrętu nagle znalazł się na poboczu drogi, którą szedł. Jednak podjął dalszą
wędrówkę, tyle że już całkiem inną drogą. Jego obserwacje świata i spotkania z
ludźmi są treścią powieści. Pragnęłam w niej przekazać moją wiarę w to, że
nigdy na nic nie jest za późno i że nie ma rzeczy niemożliwych. A także, iż sensem życia każdego człowieka jest miłość.
Fragment powieści, a właściwie opowiadanie, które stało się jej
zaczątkiem, opublikowałam na blogu tuż przed świętami Bożego Narodzenia w 2012
roku.
*
Moją powieść "Czterdziestka to nie
grzech", którą wydało Novae Res wiosną
2011 roku napisałam, gdyż zorientowałam się, że wielu ludzi
traktuje taką okrągłą rocznicę urodzin jako pewną cezurę w życiu. Może to
zaowocować problemami. Temat mnie zainteresował, bo bardzo ludzki i niemal
powszechny. Lubię ludzi i ciekawią mnie ich sprawy. Moja bohaterka, a właściwie
bohaterki, to kobiety niezależne i silne, chociaż nie każda z nich zdaje sobie
z tego sprawę. Jednak w końcu każda tę siłę w sobie odnajduje i dzięki temu
wychodzi zwycięsko z życiowych zawirowań.
Fragment powieści:
Wieczorem Julia mimo zmęczenia nie mogła zasnąć. Leżała, patrząc w
sufit.
M. zasnął, jak tylko przyłożył głowę do poduszki. Wrócił zmęczony
całym dniem i jakiś taki mrukliwy. Nic nie mówił, ale Julia wiedziała, że to
problemy w firmie. Zawsze tak było, sprawy zawodowe najbardziej go frustrowały.
Bardzo się starał, żeby wszystko szło dobrze, a kiedy było inaczej, tracił
dobry humor. Musiał być przez to okropnym szefem. Mimo to rozumiała go.
Prowadzenie własnego biznesu nie było łatwe, ale też martwiła się, że może za
wiele serca wkłada w pracę.
"Tacy są mężczyźni" - tłumaczyła jej mama, której kiedyś
się zwierzyła ze swoich zmartwień. - "Pamiętasz ojca? Zawsze tylko praca i
praca. Przychodził do domu, zjadał obiad i siadał do biurka" - wspominała
mama.
Julia niby to rozumiała, ale... Na początku, kiedy M. założył
firmę, wspierała go całym sercem. Rozumiała zmęczenie, późne powroty do domu,
stałe troski. Jednak to było tyle lat temu. Teraz firma miała się dobrze. Mimo
różnych problemów nieźle prosperowała. Julii z trudem przychodziło zrozumienie,
że M. tak wiele czasu, energii i zdrowia poświęca temu swojemu trzeciemu
"dziecku". Nie był już młodzieniaszkiem, nie miał tyle sił, co przed
laty. Był wysportowany, silny i zdrowy jak przysłowiowy koń, ale...
Westchnęła. Popatrzyła na śpiącego obok męża. Nie tak to miało
być. Oboje rozumieli, że pierwsze lata będą ciężkie, ale potem planowali lepsze
życie. Chcieli podróżować, zwiedzać świat, przywozić z podróży piękne rzeczy i
wyposażać w nie dom. Owszem, byli tu i tam. Zobaczyli trochę tego wymarzonego
świata. Jednak Julia czuła, że nie o to jej chodziło. Chciała innego stylu
życia, a tu... dom, dzieci, praca, dom, dzieci, praca - i tak w kółko. Proza
życia.
Przekręciła się na bok.
"Nie jesteśmy starzy, a żyjemy, jak staruszkowie" -
pomyślała gorzko. Wiedziała, że jest niesprawiedliwa, ale nie miała nastroju na
bycie dobrą. I jeszcze Karolina!
Julia westchnęła. Dzieci zawsze dobrze się uczyły. Takie wpadki
jak ta Karo z fizyki nie były częste - może właśnie dlatego wyprowadzały Julię
z równowagi. "Moja mała jest dobrą uczennicą i poradzi sobie" -
pocieszała się w myślach, ale jakiś niesmak pozostał.
Całe szczęście, że okazała się wyrozumiałą matką i Karo to
doceniła. Dla Julii miało to ogromne znaczenie. Chciała być blisko swoich
dzieci, rozumieć je i wspierać. Dziś okazało się, że warto się starać.
Uśmiechnęła się do siebie. Przynajmniej to się jej udało. Dzieci.
"A co się nie udało?" - pojawiło się logiczne pytanie.
Nie chciała o tym myśleć. Wiedziała, że coś musiało się nie udać, nie być takie
jak w młodzieńczych planach czy marzeniach, ale nie miała zamiaru teraz się nad
tym zastanawiać, bo wtedy to na pewno nie zaśnie do rana. Znów westchnęła.
- Nie możesz spać? - wymruczał M. - Chodź do mnie - objął ją
ramieniem.
Julia wtuliła się z wdzięcznością.
"Małżeństwo na pewno mi się udało" - pomyślała. -
"Może teraz, po latach, nie było takie, jak na początku, ale... nie można
mieć wszystkiego".
Już chciała powiedzieć coś miłego, gdy usłyszała znajome
posapywanie. M. spał.
"No tak, o tym właśnie mówię" - westchnęła w duchu.
Poprawiła się na poduszce, ułożyła wygodnie i czując, jak zapada w sen,
pomyślała jeszcze, że trzeba coś z tym zrobić.
Barbara Smal "Czterdziestka to nie grzech"
Hmmm, mam zamiar kupić tę książkę,wszak w tym roku będę obchodzić właśnie czterdzieste urodziny....tylko, że ja tego w ogóle nie czuję, mam wciąż motyle w brzuchu, serce wyrywa się z piersi i chce krzyczeć, jaki piękny jest ten świat!!! Podzielę się swoją opinią po lekturze, zapowiada się interesująco:))) Pozdrawiam Basiu, czy tak mogę się zwracać? Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń"Czterdziestka..." to mój debiut. Pisałam ją w 2009 roku. To moje pierwsze kroki w pisaniu. Dzisiaj napisałabym tę książkę inaczej. Wtedy chciałam znaleźć temat na życiowy zakręt, na taki czas w życiu, gdy w końcu usłyszy się bijący dla siebie dzwon. No i padło na okrągłą rocznicę urodzin.
UsuńMoją czterdziestkę przeżyłam bardzo spokojnie, radośnie, bezboleśnie, bez tego rodzaju dylematów. W ogóle nie czułam problemu upływającego czasu. Nie wiem... może mam ciągle młode serce? :))) A świat jest piękny! I życie też.
Oczywiście, że mówimy sobie po imieniu :) Będzie mi bardzo miło.
W październiku kończę czterdziestkę i stanowczo do tego czasu muszę tę książkę zdobyć i przeczytać:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:-)
Cieszę się, że chcesz przeczytać tę książkę :) Jest mi bardzo miło.
UsuńOgromnie chciałabym przesłać ją Tobie wraz z dedykacją. Pozwolę więc sobie napisać do Ciebie na adres podany na Twoim blogu (a przy okazji - jest bardzo fajny, ciepły w klimacie, kolorowy i pełen radości - piękne miejsce :)) i uzgodnić szczegóły.
Odpozdrawiam ciepło :)