sobota, 26 września 2015

Opowieści jesiennych ciąg dalszy

Bardzo lubię parki. Skwery także.
Lubię każde miejsce, nawet to najmniejsze - kilka ławek wśród paru drzew wokół niedużej fontanny czy rzeźby - które jest kroplą piękna uczynionego ludzką ręką w krajobrazie.
Piękno natury także nieustannie mnie zachwyca, ale pragnienie człowieka, by się do tego przyłączyć, by wokół było jeszcze więcej harmonii, urody, dobrej i łagodnej ciszy, budzi mój podziw i cieszy.
Jakiś czas temu odbyłam więc romantyczny spacer po takim miejscu i dzielę się z Tobą opowieścią o nim...

Nieruchoma tafla wody kusi, by się w niej przejrzeć, z czego rośliny korzystają skwapliwie.

Cóż za urzekająca symbioza :)

Spoglądanie w jednym kierunku to przyjaźń czy miłość?

Kolejne lustro, ale też... droga, chociaż...

... można i tędy :)

Milczenie starych drzew.

I pełen zabiegania wdzięk...

... który skusiłam kasztankiem :)

Tu chyba trwały kacze wyścigi.

Nie czekałam na ich rezultat, bo przyciągnął mnie kolejny magiczny zakątek ciągle jeszcze pełen zieleni. Wiem, że wrócę tam, by spotkać "złotą polską" :)
B

wtorek, 22 września 2015

Wczesnojesienne zamyślenia

I znów minął tydzień od mojego ostatniego wpisu. Zleciało, sama nie wiem kiedy.
A miałam napisać w sobotę, bo rankiem zrobiłam rozświetlone radosnym słońcem zdjęcia mojego ogrodu i chciałam je pokazać, by cieszyły oczy i serca, ale... no właśnie - zleciało :)
Potem w niedzielę przypomniałam sobie o wpisie i prawie się za to zabrałam, tylko że... znów coś wypadło, a później - znów...
Pora więc nadrobić, ale najpierw... opowieść :)
W ciszy sobotniego poranka...
... gdy oświetlone niskim słońcem liście przeciągały się zaspane...
... a na trawie drżało i połyskiwało jak klejnoty wspomnienie nocnej rosy...
... na moim tarasie pojawił się gość :)
Patrzyłam jak powoli przemieszcza się po płytkach i... zamyśliło mi się, bo zamyśla mi się często. Tak mam. Nie planuję tego, a i tak mi się zamyśla. Po prostu mnie łapie i już :)
Nie mam na to zarezerwowanej specjalnej pory (chociaż wczesne, ciche poranki czy późne wieczory mają w sobie coś, co ułatwia zamyślanie) ani miejsca (chyba że idę i idę granią, z lewej pusto, z prawej też, ja w środku na kawałku grzbieciku ciągnącego się bez końca jak wąż, to wtedy zawsze!). Bywa, że dopada mnie znienacka na widok czegoś, co pozbawi mnie tchu z zachwytu albo, kiedy usłyszę muzykę, słowa, czy jestem świadkiem jakiegoś zdarzenia.
Znane wszystkim, prawda? Nie jestem wyjątkiem. 
Tyle, że ja mam czasem nieodpartą ochotę moje zamyślenie wygadać i w dodatku tę ochotę wcielam w czyn ;)
Czy wiesz? Nadchodzi jesień - kolejny początek, więc nic się nie kończy :)
Znów rozsiądą się w naszych domach świece migoczące płomykami rozpraszającymi zaokienny mrok i chłód.
Znów zanurzymy się w miękką przytulność swetrów i przygarniemy ciepłe pledy na kolana.
I kolejny raz będziemy mieć czas na spotkania z pięknem i różnorodnością nieznanych światów zamkniętych pomiędzy okładkami książek.
Może też jak co roku o tej porze pojawi się nieuchronny czas marzeń i tęsknot zapełniających przestrzeń naszych serc - za wakacjami, beztroską, jakimś pięknym spotkaniem w drodze, czyjąś obecnością przypomnianą nieoczekiwanie, podróżą w miejsca pełne spokoju i uciszenia, przyjaźnią, dla której nareszcie znalazł się odpowiedni czas...
Wiem, że wiesz :) Ale pełne spokoju opowieści są tym, co lubię, więc snuję je przy lada okazji i przesyłam... zamiast mojego uśmiechu, którego stąd nie widać :)
B

wtorek, 15 września 2015

Przystanek w ramionach ciszy

Czasem muszę się zatrzymać. Odnaleźć jedno z miejsc, w którym mogę zanurzyć się w ciszę i spokój.
Lubię ciszę.
Nie dlatego, że jej w sobie nie mam i za nią tęsknię, wręcz przeciwnie - ponieważ jest mi bliska i znajoma - noszę ją w sobie nieustannie gdzieś w jakimś zakątku serca.
Kiedyś, lata temu spotkałam ją na górskim szczycie i z zaskoczeniem stwierdziłam jak jest mi znana, oswojona.
To tak, jak się czasem w życiu zdarza, gdy oczy dwojga ludzi spotykają się po raz pierwszy, ale serca rozpoznają się bezbłędnie: "to ty!" - chwila niezwykła i piękna, bo dotykająca prawdą o bliskości, o tym, czym jest.
Za mną trudny czas. Dlatego dzisiaj zapraszam Cię na wędrówkę w ciszy - chodź ze mną, chociaż tym razem nie na górski szczyt :) Tam mogę teraz iść tylko w marzeniach, a one czasem nie wystarczają, prawda?
Jestem pewna, że w trakcie naszego wędrowania odnajdziesz także słowa. Nie tylko te, które ja wyszepczę, by wprowadzić Cię w nastrój, ale też te, które usłyszysz w sobie, gdy spotkasz to, co jest Ci bliskie. Wybierz to i zabierz ze sobą wszędzie tam, gdzie pójdziesz.
Niech Ci towarzyszy razem z ciszą mojego serca :)

Woda - szmer, szum albo huk, gdy spada nagle z wysoka. Śpiew morskich fal i pośpiech górskiego strumienia. Przyjazne gadanie rzeki i opowieści snute przez fontannę. Lustro nieba, ziemi i nas. Miejsce, na którym słońce zasiada plamami blasku.
Niesie ze sobą liście, gałązki i... nasze marzenia :)

Skała - oparcie mocne i trwałe jak silne ramiona. A jednak umie być krucha... jak człowiek. Tak bliska, bo tak podobna. Kanciasta, bywa że rani. Ciepła od słońca, które zamknęła w swoim niedostępnym dla nikogo wnętrzu. Albo chłodu, który przejęła od otoczenia. Tajemnicza. Trochę dziwna, bo... po co to komu? Moc zamknięta w materię.

Niebo - przestrzeń nieogarniona, przeogromna. Otchłań. Pustka, która mogłaby przerażać, gdyby nie gwiazdy - światełka dające siłę przetrwać, gdy z błękitu dnia zmienia się w czerń nocy, czyli w prawdę o nim przesłoniętą litościwie blaskiem słońca. Od myślenia o tej nieogarnionej czerni kręci się w głowie, a dłonie szukają schronienia w innych - bliskich, by zapomnieć o samotności.

Ziemia - dom. Gniazdo. Fundament życia. Przestrzeń zamknięta horyzontem. Niewyobrażalnie rozległa i niewyobrażalnie bliska zarazem. Oswojona codziennością i zaskakująca nieznanym, które się zdarza od czasu do czasu. Piękno niedostrzegane, bo znane na pamięć. Miejsce, bez którego nie umiemy wyobrazić sobie swojego istnienia.

Człowiek - ja, Ty, ten obok albo daleko. Świat sam w sobie. Niepokojąco nieznany. Intrygujący albo denerwujący. Równie często przyciąga nadzieją na miłość, co odpycha rozczarowaniem. A jednak... tak źle nam bez siebie. Nieustannie na nowo budujemy między sobą pomosty spojrzeń, uśmiechów, słów dobrych i ciepłych, pamięci, piękna.
B

piątek, 11 września 2015

Bezcenne drgnienie serca


Wracając do domu kilka dni temu szłam wprost na ten widoczny na zdjęciu zachód słońca. Było kilka minut po siódmej. Z zaskoczeniem stwierdziłam jak bardzo dni się skróciły. A potem (nieodkrywczo :)), że piękno jest ulotne i tak szybko i łatwo je przeoczyć.
W podobnych momentach nie po raz pierwszy dochodzę do wniosku, że przedziwnie, zdecydowanie ważniejsze jest to, co czasem trudno nazwać, ale o czym i tak się wie, a raczej o czym się czuje (wiem, dość karkołomne językowo stwierdzenie, ale wiadomo o co chodzi) niż "mędrca szkiełko i oko".
To ostatnie, mimo iż konieczne, zdaje się wówczas tylko zakrzepłym kożuchem na powierzchni, pod którym wrze życie - puls serca i jego bogactwo, które czyni nas niepowtarzalnym darem dla innych.
Niedawno w czasie lektury książki z ulgą dane mi było się przekonać, że nie tylko ja tak myślę:
"... wielkość człowieka mierzy się nie jego osiągnięciami w życiu, lecz miłością, jaką obdarzają go bliscy." (Santiago Pajares "Książka, której nie ma", Wyd. Pascal).


Galop serca. Brak tchu. Pamięć na zawsze.
Tak reagujemy, gdy coś, ktoś nas poruszy. I tylko wówczas czujemy siłę życia.
Myślę że warto spotkać takie chwile nie tylko, by się wzbogacić, ale też, by móc je potem złożyć na szali przeciwwagi tego, co nas czasem dotyka i skutkuje bolesnym łomotem serca i łzami.
Jestem wdzięczna wszystkim pięknym momentom, których nie przeoczyłam. I ludziom, których dobre, ciepłe słowa przeważyły tę szalę pozwalając mi znów się uśmiechać po przykrym dla mnie doświadczeniu, którego mi los w ostatnich dniach nie oszczędził.
Na koniec jeszcze pragnę podzielić się z Tobą taką uroczą chwilą - przepiękną muzyką.
To Requiem Mozarta, którego mogłam posłuchać kolejny raz na żywo tuż przed moim wyjazdem na krótkie wakacje na początku września. Śpiewali warszawscy filharmonicy z towarzyszeniem... organów, co było dla mnie sporym zaskoczeniem, gdyż Requiem to utwór na chór, solistów i orkiestrę, ale jak się okazało, gdy do organów zasiada wirtuoz tego instrumentu efekt potrafi być zachwycający.
Prezentuję niezwykle przejmujący fragment Requiem, jeden z najmocniejszych w utworze - Lacrimosa.
B