piątek, 28 listopada 2014

Usłane różami

Dzisiaj pragnę podzielić się z Tobą radością.
Wysyłam ją razem z garścią moich rozmyślań :)
Patrząc za okno i widząc, co widzę nie mogę oprzeć się stwierdzeniu, że jesień jest jak moment zasypiania, wyciszenia. Taka chwila tuż przed, na pograniczu.
Szarość dni ujednolica barwy natury, mgły tłumią dźwięki, chłód zachęca do szukania schronienia - życie zwalnia.
Rytmowi, który dyktuje przyroda można się poddać lub nie. Ja nie mam nic przeciwko zmianom, które nadchodzą wraz z krótszymi dniami i nieustannie zasnutym chmurami niebem. Przecież pamiętam, że ono ma zawsze kolor błękitu, a poza tym... wszystko zawsze jest możliwe. Nawet to, co niemożliwe :)


Wiosną z okazji Dnia Kobiet otrzymałam od mojego sąsiada mały krzaczek różany w doniczce. Obsypany był drobnymi kwiatami.
Z czasem przekwitł, ale hołubiony przez moje dzieci zakwitł ponownie obdarzając nas ślicznymi miniaturowymi różyczkami. Potem maleństwo w dobrym zdrowiu przetrwało lato i jesień szczycąc się ogromną ilością liści, które jednak niedawno zaczęło niepokojąco szybko zrzucać.
Patrzyliśmy na to zatroskani, bo tracił je i tracił. Łysiał w tempie przyśpieszonym.
Uznaliśmy, że mu chyba za zimno i został przeniesiony w cieplejsze miejsce.
Zamarł na jakiś czas, a od kilku dni... znów rośnie jak szalony (on chyba nie umie inaczej niż wszystko szybko). Ma nowe gałązki, a na nich nowe listki. Odżył w cieple! :) Może dla niego jest znów wiosna? Czekamy na kwiaty :)


Zapewne nie jest możliwe mieć życia usłanego różami. Jednak podoba mi się myśl, że przynajmniej nasze drogi do siebie mogą tak wyglądać :)
W języku włoskim są dwa wyrażenia określające miłosne wyznanie. Jedno mówi o namiętności - gorącym pragnieniu, które odbiera rozum. A drugie jest wyrazem tego, co jeszcze oprócz pierwszego - mówi o uczuciach, a tłumaczy się na polski jako "chcę dla ciebie dobra".
Kiedy patrzę na tę moją różyczkę, która radośnie (późną jesienią, pod koniec listopada!) zerwała się do życia na nowo, to nie mogę oprzeć się skojarzeniom. Wiem, że wyważam nimi od dawna otwarte drzwi, ale wcale mi to nie przeszkadza.
Ciepło daje życie. Temu, co między nami - także. A ciepło to nic innego niż wyrażone na zewnątrz pragnienie dobra dla drugiego - płatki róż pod stopami na drodze między jednym sercem a drugim.
Jak dla mnie - bardzo ludzkie.
Bo wszyscy mamy serca.

B.

18 komentarzy:

  1. Jaka to miła niespodzianka, kiedy nagle z czegoś - z czego - zdawałoby się już nic...nagle coś...
    Mój urodzinowy kwiatek od Kuzynki na parapecie w kuchni, tez na razie jest na etapie, że „nic”... ale podlewam cierpliwie, obrywam suche listki i czekam. Nauczona czekania :-)
    Basiu , a kiedy jedno serce sypie płatki róż i wysyła ciepło, a drugie mrozi, albo udaje że mrozi, ale nieźle mu to wychodzi i trwa taka” zimna wojna”, to co zwycięży?
    Trudno Basiu tych zmian za oknem nie zauważyć brrrr... ale nie mamy na to wpływu. I tak musi być, ale jak pięknie się spaceruje po lesie bez widma kleszcza na szyi :-)
    Bezchmurnego nieba Basiu życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że wszystko zależy od tego na ile ważna jest droga do tego drugiego. Jeśli to relacja, bez której żyć się nie da, to tak jak z kwiatkiem od Kuzynki - trzeba podlewać i czekać. Nawet w nieskończoność. Jednak są też takie drogi, które przetarły się tylko na jakiś czas dając wówczas wiele dobra i piękna. A potem... zanikają. Niech pozostanie zapach płatków róż jako wspomnienie - piękno zachowane i przechowane. I tyle :)
      Dziękuję za życzenia Gabi :)

      Usuń
  2. Ciepło chroni życie, scala świadomość, buduje harmonię między wszelkimi istotami i wynosi życie na wyższe poziomy egzystencji...
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dlatego jest niezbędne, ale też upragnione. Także to, co nazywamy w ten sam sposób w relacjach z ludźmi. Jakoś nam lepiej w cieple :)
      Odpozdrawiam :)

      Usuń
  3. Basiu...tak niebo potrafi naprawdę czasami zadziwić.....fajnie jak błękitem,ale sama obserwowałam niekiedy niebo...takie ,że "strach się bać".....u Ciebie wg mnie jest jedno i drugie....czyli 2 w 1???
    A co do kwiatów,które spisałam "na straty" a tu one........pojawiają się najpierw w pączkach....a później całym kwiatem...w tej chwili doświadczam tego z begonką.....jest śliczny pączek....
    Twoje róże to coś bardzie spektakularnego...ale przecież nie bez kozery róża-to królowa....więc niech się tak zachowuje.Dziękuję Ci -chętnie przyjmę trochę radości.....od Ciebie....a także może kilka płatków róży....nie jestem zachłanna ,nie musi być dywan.....ani nawet droga....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie potrafi zadziwić :) Swoim upartym trwaniem także.
      A jednak droga, dobrze? Mimo, a może właśnie dlatego, że nie jesteś zachłanna :)
      Czy to jest pora na kwitnienie begonii? A może też jej miło w cieple?
      Przesyłam uśmiechy :)))

      Usuń
  4. Jak napisałaś : nie można mieć życia usłanego różami, ale uważam, że powinniśmy dążyć do tego. Do jak najlepszego życia. I ze wszystkich sił się starać by było dużo tych płatków róż między nami a innymi ludźmi.
    Przyroda wie co dobre :). Tak jak ona powinniśmy dążyć do ciepła a może coś zakwitnie, nawet jesienią, kiedy wydaje się to niemożliwe.
    Pozdrawiam R.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze jest milej, gdy jest miło :) Czasem nie jest łatwo o płatki róż między nami, bo do tanga zawsze trzeba dwojga, ale zgadzam się z Tobą, że staranie się, dążenie do dobra ma sens. Nawet jeśli tylko z jednej strony. Bo przecież odpowiadamy tylko za siebie, za drugiego nie. I pilnowanie kogoś, czy aby stara się i jak bardzo to strata energii i nie najlepiej mówi o tym, co naprawdę jest w nas.
      Również pozdrawiam

      Usuń
  5. W tym naszym świecie tak niewiele trzeba, żeby dobro objawiło się w całej okazałości, odrobina ciepła, życzliwości, współczucia. Cała przyroda tak funkcjonuje, a więc i my jako jej część. Życie samo w sobie ma ogromną siłę trwania i wystarczy cokolwiek aby mogło się na tym oprzeć. Warto więc postarać się o "cokolwiek".
    Pozdrawiam A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Cokolwiek" to czasem bardzo wiele. Wielkoduszność, szczodrość jest piękna i na wagę złota. Bywa, że jest ratunkiem albo przynajmniej lekiem, jeśli nawet nie na "całe zło", to chociaż po to, by zaistniała iskierka dobra.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Zyczę Ci Basiu wielu różyczek na Twoim krzaczku, choć wiem, że nawet gdyby się nie udało, dasz sobie radę z radością, pokojem i chęcią życia i dostrzeganiem w nim uroku w każdej porze roku U mnie sporo roślin ale kwitną tylko (?) fiołki afrykańskie, anturium (generalnie nie przepadam, ale dwa drobne czerwone kwiatki, sprawiają, że sie uśmiecham), obsypał się kwiatami mój czteroletni już chyba storczyk, a pozostałe storczyki mają sporo pączków. Marzy mi się (i nie wiem czy nie ulegnę, gdy znajdę)) jakaś roślina, która miałaby kwiaty w kolorze słonecznym i tym przypominała mi słońce. Listopad, niezby dla mnie łaskawy (przez różne dolegliwości, przepadły mi spotkania (na szczęście nie wszystkie) i koncerty) kończy się a ja odżywam jak Twoja różyczka i nie mam już ochoty zasypiać na późną jesień i zimę i obudzić się wiosną. U mnie kilka stopni mrozu, trochę śniegu, nie mogę iść na spacer bo choruję a mimo to cieszę się wszystkim co jest i co być może. Pozdrawiam słonecznie. Maria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nie masz ochoty zasypiać na zimę i obudzić się dopiero wiosną, bo Twoja obecność jest potrzebna (nie tylko Twoim roślinom :)) Jesteś jedną z niewielu osób, które znam umiejącą pięknie żyć.
      I cieszy mnie, że tak dobrze mnie znasz i akceptujesz - dziękuję :)
      Moja babcia miała kiedyś kwiat doniczkowy, który nazywała "pantofelek", bo miał kwiaty o podobnym kształcie - kwitły na żółto w delikatne czerwone cętki. Był piękny :)
      A moja różyczka nadal rośnie :)))
      Ciepło pozdrawiam Mario :)

      Usuń
  7. Ile dobra i ciepła w powyższych komentarzach. A co ja myślę o cieple...Powtórzę tu za Bosmansem, że: " Bóg nie umieścił człowieka na zlodowaciałej planecie, Bóg oddała ludzi w ręce ludzi, powierzył ich trosce innych ludzi". Szukamy drugiego człowieka, jego ciepła, jego spojrzenia, jego uwagi...w związku, w rodzinie, w pracy.
    A fenomen zmiany pór roku, ich powtarzalność uczy mnie pokory przez kimś, kogo człowiek swymi kilkoma zmysłami chce pojąć, a kto to wszystko tak pięknie ułożył. Ostatnio w rozmowie ze znajomym, osobą, która wszystko tłumaczy racjonalnie, uważa, że człowiek to efekt ewolucji, bez żadnego Boga....zapytałam go jak wytłumaczyć skąd się wzięła miłość, tęsknota, smutek, żal, rozpacz...jak uczucia ewoluowały, przecież się nie zmieniły, ktoś je nam dał... Znajomy nie odpowiedział.
    A Wasza róża - coś niebywałego, jak Was obdarza całą sobą, jaka w niej chęć życia! Piękna!
    Pozdrawiam Basiu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Moni, bardzo mi się podoba to nasze ludzkie wzajemne szukanie siebie. Jest w tym coś, co mnie porusza. Świadomość, że my tak wszyscy zbliża mnie do innych, otwiera, budzi ciepło i życzliwość.
      Przesyłam uśmiech :)

      Usuń
  8. Piękne chmury, chciałabym się w nich zanurzyć. Wyglądają trochę groźnie, ale ponad nimi jest słońce, którego bardzo mi dzisiaj potrzeba. Pozwoliłam sobie ogrzać się słowami i obrazami z bloga. Zostawiam mały promyczek w odpowiedzi na różyczkę, mój storczyk wypuścił 3 pączki! Jest to dla mnie ogromnym zaskoczeniem, mimo iż mam już parę tych kwiatków to nigdy powtórnie nie zakwitły a tu proszę taka niespodzianka :) Ściskam wiosennie na progu zimy.
    Dżdżownica

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim więc wysyłam Ci Dżdżownico słońce - ciepłe promienie słów podziękowania za Twoją obecność tak dla mnie miłą :) i moc uśmiechów ode mnie :)))
      Fantastyczna storczykowa niespodzianka! Bardzo mi się podoba. Miło z jego strony, że zakwitnie ponownie :) Niech cieszy Twoje oczy i serce :)
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  9. Znam z dawna to - chcę dla ciebie dobra. Taktak... Przecież o to nam chodzi. Ależ to oczywiste:)
    A pamiętasz mojego Józefa-fiskusa ze śmietnika? A, wzięłam i zaniedbałam ostatnio chłopaka przez niemówienie do niego wtedy, kiedy miałam tę 2-miesięczną masakrę trójzleceniową symultanicznie. I co? I Józek na znak protestu zrzucił TE WSZYSTKIE DO IMENTU listki, które wziął i w trudzie odbudował w nowym pośmietnikowym życiu. Wniosek: odkładanie ciepła na później, kiedy ma się wolną głowę, czystą sytuację i wszystko jest cacy = fatal error.
    Tak, ciszaaa, szaa... Ale ja już mówię do znajomych i nie, że przecież zima zaraz, za chwilę się skończy... eee... zaczęła się?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda Józefa. Może odżyje.
      Bardzo mądry wniosek. Zapamiętam :)
      Odkładanie czegokolwiek na później może sprawić, że będzie za późno... Smutne...
      Zima za chwilę się skończy, bo przed chwilą się zaczęła, więc trzeba tylko o tym pamiętać :)
      Pozdrawiam CIEPŁO Arsenio droga :)

      Usuń