niedziela, 23 listopada 2014

Wyspy światła

Dzisiaj świat znów mnie oczarował.
Był chłodny, ale prawie bezchmurny dzień. Pokazało się słońce i nareszcie można się było znów przekonać, że niebo ma kolor błękitu :) Po południu wracałam do domu i moim oczom ukazał się taki oto obrazek:


A kawałek dalej lśniąca piłka słońca zaprezentowała się w pełnej krasie:


Palce mi zmarzły, gdy trzymałam telefon, by zrobić zdjęcia, ale nie żałuję.
Przyłapać świat na pięknie jest bardzo przyjemnie :)
Kiedy chowałam aparat z ukrytymi w nim fotografiami do kieszeni, przyszło mi na myśl, że piękno schwytałam w niego jak w sieć i... mam! A przez chwilę robiąc zdjęcia miałam je w dłoniach - podarowane, dane za darmo, dostępne.
Przechowam nie tylko na fotografii. Wpełzło mi w serce. Tam zostanie na zawsze.


Niedawno ktoś bardzo mądry i głęboko czujący powiedział mi, że na świecie istnieją wyspy światła - miejsca promieniujące dobrem, ciepłem, miłością, pokojem.
Zachwyciła mnie myśl o ich istnieniu. I przyniosła dobro.
Myślę, że każde piękno jest taką wyspą. Bez względu na to, czy ją widzimy oczami czy sercem. Bo może promieniować z wnętrza człowieka.
Piękno owocuje zachwytem w tym, komu dane jest je spotkać. Zachwytem i uciszeniem serca, które zamyka oczy i trwa jak najbliżej źródła swojego zauroczenia.
Aż chce się być...
Jeśli znasz takie miejsce, gdzie aż chce się być, to wiesz o czym mówię.
To może być dosłownie miejsce, ale też ktoś i jego serce, jego obecność, która budzi w Tobie ciszę i uśmiech.
Bardzo warto mieć takie miejsca. Do niektórych tęsknię nieustannie, bo są daleko, ale mimo tego pamiętam, że na pewno są, jak błękit nieba :) i sama myśl o tym pokrzepia i ociepla.
Na koniec przesyłam Ci jedną z wysp światła, by schroniła w sobie Twoje serce, przytuliła je i sprawiła, że zamknie oczy z zachwytu - ode mnie dla Ciebie :)


B.

19 komentarzy:

  1. Ja dzisiaj usłyszałam też bardzo ciekawe określenie. Żeby dostrzec piękno i zatrzymać się - trzeba wdrapać się dwa piętra wyżej... ponad...
    A nie każdemu się chce, bo to trochę trzeba się wysilić. Żeby do wyspy dopłynąć też trzeba się wysilić, ale warto. I warto na niej posiedzieć chwilę, żeby nabrać sił do dalszej trasy. Potem znowu na horyzoncie pojawi się następna wyspa- piękna, wyciszenia i odpoczynku.
    Piękną niedzielę miałam, z której mam w serduszku sporo zdjęć :-) a Twoje słoneczka - cudne Basiu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponad codzienność, przeciętność, zwykłość? No tak, tylko bez wysiłku niczego się nie zdobędzie - ani piękna, ani czyjegoś serca...
      Myślę, że nie tyle się niektórym nie chce. Oni się boją ruszyć z miejsca, które wygrzane codziennością daje ułudę bezpieczeństwa. Widzą i zdobywają ci, którzy umieją pokonać w sobie lęk.
      Cieszę się z Twoich zdjęć w sercu :)

      Usuń
  2. Witaj Basiu:))) Dziękuję za przeniesienie na piękną wyspę muzyki, nie mam zamiaru z niej nigdzie się ruszać. Będzie na niej dziś pracować słuchając własnie Gabriela Faure. Wyczuwam w tej kompozycji udręczenie i spokój, uwodzenie i geniusz twórcy. Takie utwory przenoszą w inną przestrzeń, ubogacają.
    Twój wczorajszy spacer zaowocował pięknym zdjęciami i przemyśleniami. My także dość długo spacerowaliśmy podziwiając piękno świata. Wyobraźnia dzieci i ich pytania: "Mamo, tato, czy za tym lasem jest inny kraj?"...ja sama jako dziecko, wierzyłam, że za lasem niedaleko naszego domu mieszkają Indianie;))) Dzieckiem być wciąż...szukać wysp piękna...i dziękować za spotkanie z ludzkimi perełkami, do których zalicza się autorka tego bloga to moje cele na najbliższy czas. Dobrego tygodnia Basiu:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Moni za dobre słowa :)
      Faure lubię. Nie wiem czy słyszałaś jego Pawanę Op. 50. Kiedyś chyba nawet publikowałam ten utwór na blogu. To piękna muzyka. Faure jest klasykiem we Francji. U nas mało znany.
      Zachwyca mnie dziecięca prostota, zwykłość. Być dzieckiem to być "po prostu" :)))
      Dobrego tygodnia :)))

      Usuń
  3. Basiu,przede wszystkim dziękuję.......za "wyspę światła"-piękna i bardzo nastrojowa....Bardzo "obfity" miałaś ten popołudniowy spacer.....A ja właśnie jestem...tuż...tuż przed spacerem z koleżanką..mamy wziąć aparaty......no ale przede wszystkim siebie....i odkrywać "piękne wyspy"....Ponieważ w naszej okolicy ich nie brakuje.....wierzę ,że uchwycę kilka z nich...i oczywiście podzielę się z Tobą..właśnie mam zamiar dzisiaj do Ciebie napisać więc...zrobię to po wycieczce...tymczasem...serdeczności z Dukli przesyłam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam Grażynko na Twoje "wyspy światła" :)
      Jesteśmy jak nocne motyle - tęsknimy za światłem, podążamy w jego stronę.
      Popatrz, kiedy choć przez chwilę zerkniemy w głąb siebie z całą pewnością możemy stwierdzić, że "nie samym chlebem żyje człowiek" - głęboka prawda o nas.

      Usuń
  4. Wydaje mi się, że każde doświadczenie piękna jest dotknięciem nieskończoności. To takie momenty kiedy czujemy, że zatrzymuje się czas, a jest on największą, najtrudniejszą do pokonania zasłoną nieskończoności dla naszej świadomości. Nie istnieje czas w nieskończoności, istnieją tylko wielobarwne nastroje. Właśnie takie, jakich tutaj doświadczamy jako zwykle ulotne impresje. Ale to wystarczy, aby piękno namalowało kolejny frmagment obrazu naszej duszy. Czas to po chwili przysłoni - ale nie zamaże! Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że czas niczego nie zabiera, tylko... nieustannie przynosi nowe. Aby obraz zapisany w duszy po który tu przybyliśmy i który stąd zabierzemy miał tak wiele barw...

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewątpliwie doświadczenie piękna jest czymś, co czujemy jako trudne do nazwania czy wyjaśnienia, ale jednocześnie w pełni nasze - część nas.
      Dotknięcie nieskończoności, o którym tak pięknie piszesz (czy mogę się tak zwracać? :)) jest czymś dostępnym każdemu, nawet jeśli nie zdaje sobie z tego sprawy. Otwieranie się na piękno jest jak dla mnie czymś naturalnym, odruchowym. Bo rzeczywiście potrzeba nam wielu barw obrazu duszy.

      Usuń
    2. Tak, dotykanie nieskończoności poprzez piękno, poprzez wszelkie doznania w których zatrzymuje się dla nas czas, jest czymś czego doświadczają wszystkie żywe istoty. Świadomość jednak może uwolnić nas od cierpienia, które temu często towarzyszy - związanego z poczuciem ulotności, straty. To jest naprawdę niezwykłe uczucie, kiedy doświadczając piękna uśmiechniemy się do siebie i pomyślimy - już to mam, to już będzie częścią mnie. Dusza spamięta nastrój jak klisza obraz. Podobnie bliskość - potrzebuje czasu żeby zaistnieć, ale nie potrzebuje go by trwać...

      Oczywiście, że możesz się tak zwracać - że i ja pozwolę sobie na odrobinę śmiałości :)

      Usuń
    3. I wszystko jasne :) - "to już będzie częścią mnie" :)))
      Dziękuję i do kolejnego spotkania :)

      Usuń
  5. Twój blogi i Twoje książki są takimi wyspami światła. Dobrze, że piszesz. Zawsze przynosi to dobro i pokój. :) A zdjęcia i muzyka...ach...niesamowite.
    R.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za te słowa R. :)
      Zdjęcia to zatrzymany obraz, który namalowała natura, a muzyka Faure jest niezwykle harmonijna, spójna, bez dysonansu, który zgrzyta niemile w uszach. Koi :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. He, to nam się dziś obu udał ten dzień:) A rano, kiedy tak trudno było wyjść z ciepła kolorów w zimną przyszłość, pomyślałam - a gdyby tak słońce dzisiaj?... Mówisz - masz:) Zanim wyszłam, zaświeciło tylko dla mnie (to konkretne, moje, nad zamglonym wąwozem Głębokiej, twoje było to drugie, rzecz jasna:)).
    Wiewiórka mi się śniła dzisiaj, skakała w pociągu, bardzo surrealistyczne, zdaje się, że zawijałaś ją w folię śniadaniową...
    A mi ciągle po głowie chodzą ci XVI-wieczni kompozytorzy, co ich mordowałam ostatnio. Też bez dysonansów:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje było to pierwsze, rzecz jasna :) bo wczoraj. A dzisiaj to trzecie, bo po Twoim nad wąwozem Głębokiej :)
      Nie śnij o mnie, proszę, bo bardzo niepiękny obraz mnie się rysuje, a to nieprawda! Nigdy w życiu nie zawinęłabym wiewiórki w folię śniadaniową!
      I wybij sobie w końcu XVI-wiecznych kompozytorów z głowy. Współcześni, jak sądzę, bywają i ciekawi i przystojni :)))
      Miło Cię znów gościć Arsenio droga :)
      Ucałowania

      Usuń
    2. A myślisz, że mogę sobie ot tak, na życzenie, nie przyśnić, że zawijasz wiewiórkę??? Kochana moja, to z prawej półkuli leci pykpyk jak z celuloidowej taśmy, tylko tyle, że nie zgrzypi:). I to wcale nie było niepiękne, tylko, o ile pomnę, była to KONIECZNOŚĆ zawinięcia, bo się zaśmierdła albo zmumifikowała jakoś...
      Wyszłam ze zobowiązań-z-kulą-u-nogi chwilowo, to i mogę w miłych zakątkach netu na chwilę przystanąć:).
      Całusy, Baś kochana.
      ps. XVI-wieczni też pewnie co poniektórzy przystojni bywali, a ta harmonia niebios, ach... Wolę chwilowo od współczesnych. I ta tajemnica, wiesz, że naprawdę nic o nich nie wiesz:) Kolega mi filharmonik wykonywał parę dni temu na żywca w fabryce, nooo... Moc. Tyle:)

      Usuń
    3. Pewnie, że możesz, ale wolę się śnić bardziej słodko :) A tu wyszłam na zaradną, czyli przyziemnie :)))
      Miło, że to dla Ciebie miły zakątek - zapraszam także z kulą.
      Podoba mi się myśl o XVI-wiecznej mocy :)
      Całusy Arsenko

      Usuń
  7. Pani jest wyspą światła Pani Basiu. Zawsze, gdy Panią widzę, mam wrażenie jakbym spotkała się z promiennym słońcem pełnym ciepła i dobroci. Podziwiam zdjęcie kałuży i wspaniałą fakturę asfaltu. Trzeba mieć w sobie ogromną wrażliwość, aby dostrzegać urok w takich drobiazgach i chyba właśnie to daje Pani światło :) Gorąco pozdrawiam
    Dżdżownica

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twoje słowa kochana Dżdżownico :) Bardzo mi ich było trzeba. Przyniosły mi wiele dobra i ciepła. Teraz moje serce jest nimi otulone i chłód mu nie straszny.
      Jak wielkie serce trzeba mieć, by umieć dawać tak pięknie - dziękuję raz jeszcze :)))
      Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny :) Zapraszam nieustannie :)

      Usuń