czwartek, 23 kwietnia 2015

Faras - piękno, które umie czekać


Fot. za: pl.wikipedia.org/wiki/Faras

Faras. To słowo jeszcze pół roku temu mówiło mi niewiele. Kojarzyłam z czymś znanym, z głośnym swego czasu odkryciem archeologicznym, ale tyle.
Jesienią ubiegłego roku przeczytałam o dużym wydarzeniu jakie miało mieć miejsce w Muzeum Narodowym w Warszawie - po 2 latach ponownie otwierano pięknie odnowioną stałą ekspozycję - Galerię Faras.
Zebrałam na ten temat wiadomości i w rezultacie gorąco zapragnęłam zobaczyć tę wystawę. Jednak po drodze życie mi mocno przyśpieszyło fundując to i owo, więc nieustannie odkładałam wizytę w Narodowym na jakieś bliżej nieokreślone "później".
W końcu - stało się. Ze sporą grupą bliskich memu sercu pasjonatów ze szkoły pisania ikon wybrałam się na zwiedzanie.
Nie chcę zanudzać tych, którym temat nie jest bliski, więc tylko chwila, a potem jedynie o moich wrażeniach.
Ekspozycja zapiera dech w piersi swoim pięknem.
Chrześcijańska katedra odkryta przez polskich archeologów pod przewodnictwem prof. Michałowskiego w latach 60-ych XX wieku w zalanej niebawem miejscowości Faras na granicy Sudanu i Egiptu pokryta była wewnątrz malowidłami ściennymi niezwykłej urody. Wykonano je metodą al secco, a więc malowano na suchym tynku temperą - techniką, którą i ja maluję, chociaż ja nie na tynku, a na desce :) Wówczas także farby były na bieżąco rozrabiane przez artystę, co obudziło we mnie ogromne wzruszenie - tyle lat nas dzieli, a tak niewiele różnic. Pomijając problem języka dogadałabym się z tamtymi twórcami na pewno :)
W Polsce jest tylko połowa ze znalezionych skarbów. Reszta znajduje się w Muzeum Narodowym w Chartumie. I są to jedyne dwa miejsca na świecie, gdzie można je zobaczyć.
Galeria Faras to kilka pomieszczeń. Jedno z nich to rekonstrukcja wnętrza katedry z umieszczonymi na ścianach ocalałymi malowidłami.
Zachwyca ich proste, wyrafinowane piękno. Tak nieostentacyjne, nienachalne. Coś, co czekało na tych, którzy udali się do świątyni wiele, wiele wieków temu, którzy zechcieli pójść i zobaczyć.
Dzisiaj podobnie. W czasach powszechnego krzyku i wpychania się na pierwsze strony to pełne spokoju i godności czekanie budzi podziw. Zachwyca. Przyciąga.
Trwałość jest pociągająca.
Uroda przedstawień nie polega tylko na tym, że podobają się, bo takie cudne. Przez dzisiejszego odbiorcę przyzwyczajonego do zupełnie innej estetyki niekoniecznie muszą być tak odbierane. Mnie zauroczyły, ale rozumiem, że o gustach się nie dyskutuje.
Myślę, że jednak każdy doceni piękno ludzkiego serca, które zapragnęło wyrazić coś, co w nim grało - subtelne drgnienia na temat dostępny tylko jemu. To artyzm. I to niewątpliwie powód do zachwytu. Uzewnętrznione piękno ludzkiego ducha mówi o jego wielkości i godności, o tym, co "krzyczy" w jego głębi - może miłość, może wiara, może kontemplacja i cześć dla tego, co przekracza pojmowanie rozumem, ale sercu jest bliskie.
I to jest moje osobiste odkrycie dokonane w Faras :)
Pozdrawiam ciepło. A jeśli kiedykolwiek będziecie mogli, zajrzyjcie choć na chwilę w to niezwykłe miejsce. Przy czym spokojnie - ono tam jest i poczeka :)
B.


15 komentarzy:

  1. Wybrałam się na wystawę Faras jakiś czas temu, ale ciągle mam w pamięci te niezwykłe malowidła. Zachwyciły mnie zupełnie. Nie do końca wiem czym... Może właśnie prostotą? Kolorami? Kunsztem? Pewnie wszystkim po trochu i jeszcze więcej.
    Oglądając dzieła sztuki sprzed wielu wieków lubię myśleć o ich twórcach. Najbardziej uderza mnie myśl, że byli tacy sami jak ja. Myśleli, czuli i patrzyli na świat w podobny sposób. Chcieli coś konkretnego przekazać, a ja z chęcią słucham, bo mogę dowiedzieć się niezwykłych historii.
    Polecam wszystkim zainteresowanym Galerię Faras. Naprawdę warto :)
    Moi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że i Ciebie zachwyciła Galeria Faras :)
      Tak, w takich miejscach widać więź między ludźmi mimo tego, że się nie znaliśmy, bo nie mogliśmy - między nami przepaść minionych wieków. Jednak ludzkie serca są zawsze takie same i to jest przepiękne odkrycie, budzi ciepło, wzruszenie i uśmiech.
      Zobaczyć to, poczuć... rzeczywiście - bardzo warto :)

      Usuń
  2. Jestem absolutnie zachwycona! I bardzo, bardzo Ci Basiu zazdroszczę, w sensie pozytywnym, że mogłaś zobaczyć coś tak niezwykłego. Najpierw obejrzałam prezentację, już wcześniej, gdy mi wspominałaś, że się wybierasz i przesłałaś na maila, dziś także kilka razy i ....już jestem w innym świecie. W świecie kontemplacji, zadumania, refleksji i spokoju. Potem poczytałam trochę w internecie, ponieważ moja wiedza w tym zakresie była słabiutka. Ale dzięki Tobie to się zmieniło. Przypomniałam sobie postać naszego wspaniałego archeologa Kazimierza Michałowskiego, "specjalistę" od archeologii śródziemnomorskiej. A mój kierunek studiów licencjackich to turystyka krajów biblijnych...więc o Michałowskim było dużo:)
    Fascynuje mnie archeologia, możliwości, jakie daje. To niezwykła praca. Tak sobie myślę, ile takich pięknych budowli wczesnochrześcijańskich jest zasypanych już na zawsze....Ile rozdziałów historii już się zamknęło na zawsze.
    Ale wzrusza Basiu jeszcze jedna rzecz...Zobacz, czy człowiek współczesny, czy ten z czasów Faros ma wciąż w sobie głód tworzenia, kreacji, wciąż zachwyca się sztuką. Absolutnie ponadczasowe.
    I muszę Ci powiedzieć, że bardzo podoba mi się wizerunek św. Anny z Faras, te oczy, ten palec uciszający nas...Piękne przedstawienie matki Marii.
    Z przyjemnością czytałam ten post, bo archeologia to coś, co zachwyca mnie od zawsze. Teraz, taki etap życia, że nie mam za bardzo czasu na "poszerzanie" wiedzy, którą przecież się ma, ale pewnie jak Króliczki podrosną to wszystko się zmieni na korzyść moich zainteresowań, mam nadzieję;)
    Wszystkiego dobrego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Faras to inny świat - pełen zadumania, spokoju, sprzyjający kontemplacji. Może dlatego omijają go ci, którzy aby szybciej i więcej. Cóż, nie wszystko dla każdego.
      Profesor Michałowski jest na tym krótkim filmie, który prezentuję. To ten szczupły, siwowłosy pan z wąsami i w jasnym kapeluszu. Niezwykły człowiek, miał ciekawe życie.
      Masz rację, wzrusza głód tworzenia i zachwyt sztuką, który był w nas od zawsze (rysunki naskalne!). Żyjemy nie tylko tym, co się da pochwycić, dotknąć.
      Wizerunek św. Anny jest przepiękny. Długi czas był logo Muzeum Narodowego. Stąd jest bardzo znany. Zobacz, niby tylko parę kresek a oczy mają wyraz, są łagodne, dobre...
      Ech Moni, tak bardzo się cieszę, że dane mi zostało wejść w ten niezwykły świat :)
      Króliczki mają to do siebie, że szybko rosną :) Przyjdzie więc czas, że będziesz miała coraz więcej chwil tylko dla siebie.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  3. To fantastyczne ,że ciągle się czegoś nowego dowiaduję.Basiu jak twierdzisz,że galeria FARAS poczeka to może chociaż dzisiaj nie wiem kiedy będę w W-wie ,ale załapię się jak będę. W tamtym roku byłam w Muzeum Narodowym głównie na wystawie Gierymskiego,ale o ile pamiętam były także (głównie szkice) drugiego Gierymskiego -brata. A wtedy też znając obraz Kobiety z pomarańczami ( tytuł chyba "żydówka z pomarańczami") jest i drugi obraz gdzie ta sama kobieta jest z cytrynami....To była czasowa wystawa,a zbiory były z muzeum i z Krakowa i ze zbiorów prywatnych.No i oczywiście obejrzałam też to co stałe....za każdym razem duże wrażenie robi na mnie "Bitwa pod Grunwaldem". A kilka dni temu dowiedziałam się,że do postaci Witolda na tym obrazie pozował Matejce -książę Adam Stanisław Sapieha. Było to w 1876 roku gdy właśnie Jan Matejko przebywał w Krasiczynie,na zamku.No ale odbiegłam od tematu....a zresztą takie coś to po prostu trzeba naocznie zobaczyć....a później można się dzielić swoimi wrażeniami,odczuciami....a Tobie Basiu bardzo dziękuję za zwrócenie uwagi ,a przez to zachętę do odwiedzenia tego miejsca...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faras poczeka na Ciebie Grażynko na pewno :) Może wybierzemy się tam razem, gdy w końcu zawitasz do Warszawy :)
      Tak, Muzeum Narodowe to prawdziwa kopalnia skarbów. Oprócz stałych są też czasowe ekspozycje. Obecnie do 2 maja jest wystawa prac Boznańskiej. Planuję zobaczyć póki jeszcze jest.
      Nie wiedziałam, że Witold Matejki to książę Adam Sapieha. No, załapał się na uwiecznienie :))) Ci arystokraci... :)))
      Ja Grażynka jak tylko mogę (czyli inne sprawy nie trzymają mnie na uwięzi) to staram się zajrzeć tu czy tam. Lubię "spotkania" z ludźmi sprzed wieków :) Lubię dotknąć sercem tego, co inne ludzkie serce stworzyło. To bardzo wzbogaca, a we mnie jest nieustanny głód piękna.
      To kiedy przyjeżdżasz? :)))
      Serdeczności

      Usuń
    2. Basiu! Czerwiec mam już zarezerwowany na Lublin,Nałęczów i być może Kazimierz -jak się uda.Wszystko -dokładny czas jest uzależniony od urlopu mojej przyjaciółki.Jak dotąd to w tym roku mój najmłodszy -Krzysztof już po raz drugi jedzie do W-wy,na zaproszenie Julii,teraz na te dni majowe.Jak będzie mi wiadomo odnośnie...mojego wyjazdu do W-wy Będziesz jedną z pierwszych osób,która się dowie-obiecuję.

      Usuń
    3. Czeka Cię więc ciekawa wyprawa Grażynko, bo Wyżyna Lubelska jest urokliwa :) Chociaż pamiętam, gdy oprowadzałam po Lublinie Gabrysię, a był to jej pierwszy spacer po tym mieście, zachwycona nie była (wręcz przeciwnie), póki nie ujrzała Krakowskiego Przedmieścia (jedna z głównych ulic Lublina) i Starego Miasta. Za to Nałęczów, gdzie pojechałyśmy we trzy z Moniką Oleksą zauroczył nas wszystkie (ja i Monika nie byłyśmy tam po raz pierwszy). W Kazimierzu także bywałam wiele razy, więc gorąco polecam Ci to miejsce pełne ogromnej urody.
      A Warszawa i ja poczekamy na Ciebie :)

      Usuń
  4. Cieszę się, że to niezwykłe miejsce na mnie poczeka. :) Mam nadzieję, że się doczeka, bo bardzo mnie zaciekawiłaś. Takie rzeczy przypominają mi, jak nasze życie jest krótkie w porównaniu do wieczności. Faktycznie często moc takich dzieł nie tkwi wcale w ich pięknie, ale wieku, tym jak różni od nas ludzie je tworzyli i oglądali. Tym że wielu ludzi przeminęło, a one nadal są. Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwróciłaś uwagę na coś bardzo istotnego - przemijanie. Świadomość tego zatrzymuje na dłużej przy tym, co istnieje pomimo. Rzeczy niby trwalsze od nas. Jednak bez nas żadnej z nich by nie było. W rezultacie można pokusić się o stwierdzenie, że prawda jest, iż w części przynajmniej trwamy w tym, co jest dziełem naszych umysłów, serc i rąk.
      W malowidłach z Faras każde muśnięcie pędzla mówi o tym dobitnie. Mnie zatrzymuje to przy każdym rodzaju sztuki.
      Pozdrawiam i cieszę się ogromnie, że znalazłaś chwilę, by mnie odwiedzić :) Rozumiem Cię doskonale, bo ja także ostatnio jestem rzadkim gościem na blogach. Życie realne pochłania mnie jak nigdy dotąd :)

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Sorry, coś mi się technicznie spsuło. A miało być:
    A wiesz, że ja dawno temu jako jedno z pierwszych spotkań z "nazwiskiem" w historii sztuki miałam ze ś.p. już prof. Filarską, uczennicą Michałowskiego? I do dziś pamiętam jej opowieści jak to tuż po wyzwoleniu gnieździli się po ruinach muzeum, zaczynając studia, jak to profesor ich rozkręcał do działania, dopingował, a potem ciągnął za sobą po tych wszystkich Farasach etc. I tak jej wszyscy wtedy prawdziwego Mistrza zazdrościliśmy... Ech. Też tak chcieliśmy.
    A tak a propos tych wielkich pięknych oczu powyżej - czy znasz portrety z Fajum?
    Całusy dobranocne:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałam, że miałaś zajęcia z prof. Filarską, ani tym bardziej, że była uczennicą prof. Michałowskiego, ale brzmi cudnie Arsenka :) Ech, to marzenie o Mistrzu... Myślę, że przebywanie w pobliżu człowieka, o którym można mówić w nieustannym nim zachwyceniu jest nieprawdopodobnym skarbem.
      Ja tak wspominam też już ś.p. prof. Kukołowicz :)
      Znam portrety z Fajum. Przecież jako jedno ze źródeł malarstwa ikonowego wskazuje się portrety zmarłych umieszczane na trumnach, a te z Fajun na mumiach noszą wyraźne cechy malarstwa ikonowego (choćby tzw. światła). No i technika - tempera albo enkaustyka.
      A czy wiesz, że chyba najbardziej znany dzisiaj ikonopis Archimandryta Zinon od jakiegoś czasu także maluje enkaustyką? Bardzo lubię ikony jego autorstwa (widziałam jedynie tempery).
      Też całusy :)

      Usuń
  7. Kontemplacja na żywo musi być niezwykłym doznaniem. Dobrze, że to nie jest wystawa czasowa, jeszcze zdążę ją zobaczyć. Wzrusza mnie odcisk farby, który przetrwał tyle lat i wciąż zachwyca. Dziękuję za tą niezwykłą widokówkę, a uczta zmysłów jeszcze przede mną :)
    Dżdżownica

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słucha, to Ci nie ucieknie, ale nie odkładaj na dłużej niż jakieś... dwa lata :) OK? Bo strasznie warto. Tam jest pięknie Dżdżo, po prostu pięknie :) Wczoraj byłam drugi raz. Coś czuję, że nie ostatni ;))) Jestem tym miejscem totalnie zauroczona. Mogę Ci sporo o tym opowiedzieć. Historia jest arcyciekawa. I piękna.
      Mam nadzieję, że Cię rozmarzyłam :)

      Usuń