wtorek, 16 czerwca 2015

Kolaż

Odhaczam na liście w głowie to, co już zrobione, załatwione, co mija, a i tak mi się ta lista dłuży i dłuży.
A tu kwitną peonie, wydarzenia narastają lawinowo, życie mi miga przed oczami w dość zawrotnym tempie... Gdzie są wakacje?!!! :)
Nic to, Baśka, jak mawiał uroczy pan Michał do swojej równie uroczej połowicy.
Zanim ogarnę wszystko na razie maleńki kolaż.
Peonie kwitną i pachną, a ja je uwielbiam, więc kupuję, znoszę do domu, pakuję do wazonu, uwieczniam na fotkach, prezentuję na blogu:


I jeszcze:


Poza tym słucham muzyki pod gołym niebem, bo okazuje się, że w moim mieście są ludzie, którzy uznali to za świetny pomysł i zaprosili muzykę nie tylko do Łazienek, ale też na ulicę Chłodną na Woli.
Udało mi się posłuchać Mozarta, a w najbliższy czwartek będę wchłaniać rodzimy folklor, czyli zespół Mazowsze.
Mozart z tej przyczyny, że trwa organizowany przez Operę Kameralną 25 Festiwal Mozartowski. A Mazowsze... nie wiem i nie dociekam. Pójdę posłuchać, bo to profesjonaliści i mają w repertuarze nie tylko przyśpiewki w rodzaju "Hej, przeleciał ptaszek", które same w sobie też są urocze.


Grający Mozarta kwartet smyczkowy o wdzięcznej nazwie The Tonacja przyciągnął całkiem spore grono słuchaczy. Miejsce też okazało się klimatyczne, bo wokół zamieszkane kamienice (na jednym z balkonów w czasie trwania koncertu jakaś pani rozwieszała pranie :)), od czasu do czasu przejechał samochód, rowerzyści zatrzymywali się na moment, by posłuchać...


A niedługo czeka mnie mocny ikonowy akcent na koniec sezonu mojego malowania: wernisaż w najbliższy piątek, jakiś lekko szalony (którego jeszcze nie ogarniam) pobyt na Krakowskim w sobotę, by ludziom poopowiadać o pisaniu ikon i mój niedzielny dyżur w Galerii, gdzie ikony z naszej szkoły są prezentowane i gdzie także poopowiadam chętnym co i jak z tymi ikonami. W niedzielę też pójdę posłuchać Vivaldiego w wykonaniu chóru u świętej Anny.
Za mną zaś sobotni wyjazd na Podlasie do Supraśla i tamtejszego monasteru oraz Muzeum Ikon (dla zainteresowanych - fotorelacja jest na blogu: ikony-michael.blogspot.com).


No i nie mogę oprzeć się pokusie, by zaprezentować jak mi z głowy wyrasta cerkiewna kopuła ;)))


A poza tym... życie trwa, moje serce ma się dobrze, nie śpi, bo pamięta o tych, o których nie sposób zapomnieć, cieszy pięknem nieustannie dawanym mi w prezencie zasłużenie czy nie, uśmiecha do świata i ludzi i w ogóle się nie przejmuje, że ktoś nie odpowiada tym samym :)
B.

12 komentarzy:

  1. Mozart - mój najulubieńszy kompozytor. Kiedyś twierdziłam, że to jedyny mężczyzna w moim życiu, któremu jestem wierna tak długo. I tak jest do tej pory. A to wszystko za sprawą filmu Formana "Amadeusz". Ciekawy człowiek, geniusz muzyczny, cudna muzyka i tragiczna historia. Jak go nie kochać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam ten film - świetny! Rewelacyjne aktorstwo no i oczywiście muzyka! Grało mu w duszy, oj grało :) Wspaniale się go słucha. Na koncercie stałam przez godzinę, bo nie było już gdzie usiąść, ale jakoś nie czułam tego jako udręki :) A poza tym... niskie wieczorne słońce, lekki wiatr, szum liści drzew wpleciony w muzykę, naokoło zwykłe, codzienne życie miasta... Piękne :) Było warto.

      Usuń
  2. Mazowsze - to moje dzieciństwo:-) Mój tata miał niezłą kolekcję winylowych płyt i od święta je puszczał. Nam jako dzieciom nie można było adapteru dotykać, wiadomo-porysze się płyty, ale do dzisiaj najbardziej pamiętam Stanisława Jopka w utworze Furman no i nieśmiertelne "Cyk, cyk"...ale mi przypomniałaś dzieciństwo, musiałam w necie poszukać tych utworów i sobie posłuchać!
    Pozdrawiam serdecznie:-)
    P.S. Zdjęcie z kopułą cerkwi - świetne ujęcie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cyt, cyt...nie wiem skąd mi się tam "k" wzięło:-)

      Usuń
    2. Płyty winylowe... tym razem Ty mi przypomniałaś dzieciństwo :) Ja miałam na nich bajki - Kopciuszek, Jaś i Małgosia, Tadek Niejadek... Ech, Niteczko znów mnie rozmarzyłaś :)
      A Mazowsze bardzo cenię. Zimą byłam na ich Bożonarodzeniowym koncercie. Pięknie śpiewali. Wysoka klasa. Widziałam końcówkę próby - te dziewczyny na scenie, wymalowane, w tych strojach trochę takie z innej epoki, ale na próbie - piękne, współczesne, super głosy... Godne podziwu.
      To zdjęcie z kopułą wyrastającą mi z głowy rozbawiło mnie. Ujęcie powstało przypadkowo, ale jest fajne :)
      Jasne, że "cyt" :) Dopadło Cię zmęczenie sesyjne. Trzymam kciuki :)

      Usuń
  3. Witaj Basiu:)
    Ja mam także taką listę, aktualizowaną na bieżąco, skreślam i dopisuję. Są na niej rzeczy różne, od kompletnie banalnych, jak wymiana korka do wanny (wciąż zapominamy;)) po tytuły książek, które po prostu muszę....
    Tak, szaleństwo kwiatowe trwa, Twoje peonie przecudne, ja dziś sadziłam margarytki, są takie sielskie i urocze:) Szalałam dziś trochę w ogrodzie, pojechałam też na budowę, a tam chwasty mają się dobrze i obficie, ich żywot był krótki;) Rozbawiła mnie jeszcze jedna rzecz. Gdy tak sobie plewiłam przy domu, zobaczyłam dziwną roślinkę, nie mogłam skojarzyć, czy zaplanowałam coś w tym miejscu. Jestem wzrokowcem, mam dobrą pamięć, ale niestety nic nie przychodziło mi do głowy. Pomyślałam o swojej pomysłowej córeczce;) Zapytałam, czy może orientuje się, co to za cudo wyrosło. Z poważną miną odpowiedziała, że wsadziła w ziemię nasiona arbuza, którego jadła, no i rośnie nam arbuz! Nie wiem, co dalej będzie, ale roślinka żyje swoim życiem i jak na razie ma się dobrze:)
    Tak się składa, że Mozart był dziś ze mną w pracy:) Potrzebowałam go, by w spokoju pracować, ale jednocześnie intensywnie myśleć nad pewnymi sprawami. Pomógł, i to jak:)))
    Z fotorelacją się zapoznałam, jestem zauroczona miejscem, mam nadzieję, że uda mi się kiedyś tam pojechać, Wasza grupa także mi się podoba:) To była piękna pielgrzymka, pięknie ją zrecenzowałaś. Zdjęcie z kopułą na głowie - urocze:)
    Przed Tobą piękny czas, cieszę się, bo wiem, jakie to ma dla Ciebie znaczenie. Jestem pewna, że wernisaż będzie piękny i cudowne będą Twoje spotkania z tymi, którzy będą chcieli posłuchać o ikonach:)
    Pozdrawiam Basiu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, my - uporządkowane kobiety ;))) Listy... listy... A powinny być listy - owszem - ale miłosne ;))) Chociaż... tego nam także nie brakuje, prawda Moni? ;)
      Kwiaty - świetnie, pięknie i w ogóle, ale arbuzem mnie Kornelka powaliła! Trzecia zaradna rośnie :) Nie, czwarta, bo jest jeszcze moja Marta :))) Cudna ta Twoja dziewczynka :)
      Mozart jako kolega przy pracy sprawdza się bardzo dobrze. Umie dać lekkie, ale energetyzujące tło.
      Stwierdziliśmy po powrocie z Supraśla, że jesteśmy fajnymi ludźmi i nie ma powodu, by świat się o tym nie dowiedział :) A poważnie Moni - to wspaniali ludzie, bo nie boją się głębi swoich serc, sięgają tam śmiało po kolory, linie, natchnienie, emocje... Piękne te serca. Wiele się od nich uczę.
      Tak, ta kopuła na mojej głowie jest absolutnie urocza. Ja z nią zresztą też ;)))
      Odpozdrawiam Moni serdecznie :)

      Usuń
    2. O tak Basiu, listów miłosnych to nam nie brakuje;)
      Ehhh, te kobietki...niby słabsza płeć....w żadnym wypadku;) Jak tak obserwujemy Kornelkę, widzimy jej wielką charyzmę, mnóstwo energii, chęć dominowania to często zastanawiamy się, jaki będzie wybranek;) Chyba raczej z tych spokojnych....:)
      Towarzystwo ikonowe, pozwól, że tak Was nazwę, imponuje mi z każdym dniem bardziej. To coś cudownego spotkać tak nietuzinkowych ludzi, a więc jesteś u siebie:)))
      Dobrego dnia:)

      Usuń
  4. Dołączam się do uśmiechów w związku z kopułą monasteru. Na tej fotografii kojarzysz mi się z królową na szachownicy :) Ot takie skojarzenie :)

    W kwestii Mazowsza - mam bardzo dużą kolekcję płyt winylowych, które kolekcjonowałem gdy byłem nastolatkiem. A ponieważ w tamtych czasach był spory problem z podażą - mój popyt zaspokajałem zgodnie z powiedzeniem "jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma".

    I tak do mojej kolekcji trafiło kilka płyt Mazowsza. A ponieważ byłoby nieetyczne kupowanie albumu płytowego tylko na półkę - słuchałem więc jako nastolatek także Mazowsza ;)

    W kwestii bajek na winylach - pamiętam jako dziecko słuchałem ich z wypiekami na twarzy (do dziś jestem w stanie wyrecytować z pamięci spore fragmenty), później rodzice kupili radiomagnetofon monofoniczny "Kasprzak" i dalsze moje wspomnienia z tego typu słuchowiskami kojarzą się raczej z kasetami magnetofonowymi.

    A gdy już przy Woli jesteśmy... Wola to całe moje życie, tam mieszkałem, tam chodziłem do podstawówki (przy ulicy Kasprzaka), do przedszkola (ul. Szarych Szeregów). To w szpitalu Wolskim urodziły się moje wszystkie dzieci :) Zresztą z Wolą jest związana historia mojej rodziny. Mój ojciec jako dziecko mieszkał przy ul. Staszica, zaś babcia walczyła w wolskim batalionie "Miotła" w czasie Powstania Warszawskiego.

    Od 1982 r. mieszkam na Bemowie, to kiedyś też była Wola, do którejś tam z kolei reformy administracyjnej. Dla mnie Bemowo to Wola i basta. Jestem chłopak z Woli i kwita :)

    Dziękuję za taki nieco nostalgiczny wpis. A w kwestii bardziej świeżych wspomnień - Supraśl też na pewno pozostanie w moich wspomnieniach zapisany w bardzo korzystnym świetle :)

    Wszystkiego dobrego Basiu. Pisz dla nas jak najwięcej!

    Piotr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Królowa na szachownicy?!!! :) Jestem zachwycona Piotrze - chłopaku z Woli ;) Bardzo fajne skojarzenie. I urocze :)
      Nieetycznie mieć płytę i nie słuchać nawet jeśli to Mazowsze i ma się naście lat? Niezwykle ciekawe stwierdzenie. I budujące :) Fajnym byłeś nastolatkiem, co mnie (znając Cię dzisiaj) wcale nie dziwi :) Mazowsze to świetny chór i równie wspaniała orkiestra - profesjonaliści dużego formatu. Cenię to nie tylko u nich zresztą.
      Masz ciekawą wolską przeszłość. I ja całkiem poważnie. Fajne korzenie. I dlatego niech Ci będzie, że moje Bemowo to Twoja Wola ;)
      Supraśl był bardzo, bardzo udanym wyjazdem. Myślę, że wiele takich przed nami.
      Dobrego Piotrusiu :)

      Usuń
  5. Ależ mnie zachwyciły Twoje ostatnie słowa. Twoje serducho jest wielkie. :)
    Muszę przyznać, że peonie nie są moimi ulubionymi kwiatami. Moja mama za to je uwielbia...
    Sporo się u Ciebie dzieje. W takich przypadkach faktycznie jakaś lista albo kalendarz stają się niezbędne, żeby niczego nie przegapić. Ja w każdym razie jestem przyzwyczajona do tych rekwizytów.
    Mozarta chętnie bym posłuchała, chociaż z muzyką poważną jestem na bakier. :)
    Mam nadzieję, że wernisaż wyszedł wspaniale? Życzę przyjemności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twoje dobre, ciepłe słowa :) Pięknie się robi w sercu i poza nim, gdy otrzymuje się od kogoś dobro. To absolutnie bezcenne :)
      Do pewnego momentu życia prawie peonii nie dostrzegałam, a potem... sama nie wiem... jakoś mnie zauroczyły :)
      Tak, sporo się dzieje. Tak czasem bywa i teraz jest akurat ten czas. Staram się zdążyć i nadążyć. Listę mam w głowie, co nie jest chyba najlepsze, bo zwiększa napięcie czy aby o wszystkim się pamięta. Chyba powinnam jednak gdzieś zapisywać.
      Wernisaż był wspaniały. Dosłownie nie było gdzie palca wcisnąć, taki był tłum. To duże przeżycie Korciu, gdy moje kolejne "dziecko" ukazało się światu.
      Pozdrawiam Cię serdecznie :)

      Usuń