poniedziałek, 28 października 2013

Bezcenne


Właśnie odprowadziłam na pociąg moich bliskich, których u siebie gościłam. Jakiś czas temu poznałam wspaniałych, cudownych ludzi. Niby nic, prawda? Życie. A jednak bywa, że nagle olśni jakaś oczywistość. 
Przy okazji tych spotkań po raz kolejny dotarło do mnie, co my byśmy bez siebie zrobili? Przecież absolutnie nie da się żyć w izolacji od innych, od ich zainteresowania, troski, czułości, zaangażowanej w siebie nawzajem obecności, ciepła, którym się obdarzamy.
Nie wiem, co Wy o tym myślicie, ale ja uważam, że ludzie są dla siebie nawzajem błogosławieństwem, czyli uszczęśliwiają sobą. Mnie na pewno.
Od mojej przyjaciółki otrzymałam prezent - książkę "Słoneczne promyki przyjaźni" Phila Bosmansa (Wydawnictwo Salezjańskie), w której znalazłam taki oto fragment:

"Ludzie miewają słabości.
Ludzie błądzą.
Istnieją starcia i spięcia.

Jedynie miłość pozwala tym,
którzy nie są doskonali,
wzrastać w jedną wspólnotę.
Tylko w miłości ludzie potrafią
ze sobą wytrzymać.

Miłość, prawdziwa miłość,
jest siłą, która pomaga ci
przezwyciężyć samego siebie tak,
aby i inni czuli się dobrze.

Nie stracisz niczego,
jeśli będziesz trwał w miłości.
Nawet wtedy, gdy będziesz
musiał przejść przez ciemny tunel."

Patrzę i widzę jak reagujemy na czyjąś, w swoją stronę skierowaną, dobroć, życzliwość. Jak chłoniemy słowa pełne podziwu i uznania, jak one cieszą. Jak podnoszą i dodają skrzydeł. Ile znaczy dla każdego z nas czuły gest, delikatny dotyk, spojrzenie pełne ciepła. Słowa pełne miłości. Czyjaś sympatia i uprzejmość. Jak dobrze się żyje wśród ludzi, którzy przyjmują nas takimi, jakimi jesteśmy, nie oceniając. Jak wiele daje nam czyjaś obecność obok, gdy jest nam źle. Ile zyskujemy od drugiego człowieka, który po prostu przy nas jest, nie wymagając, nie oczekując.
Patrzę, widzę, ale też przecież sama to wszystko czuję, tego doświadczam. Bez tego nie umiem żyć.
Często mówię o miłości i nigdy o niej mówić nie przestanę. Przy czym nie postrzegam jej tylko i wyłącznie jako relacji między zakochanymi. Miłość jest pojęciem bardzo szerokim. To nie tylko amor, to także caritas.
Uważam, że miłość jest fundamentem życia każdego z nas.


Popatrz, moje spotkania z ludźmi, Twoje też, spotkania każdego z nas z innymi, są pełne emocji. Dobrych albo złych. Te pierwsze są zawsze echem miłości. Jej owocowaniem. O tych drugich nie warto ani mówić ani nawet myśleć.
Mam głębokie przekonanie co do tego, że doświadczenie miłości, czy to amor czy caritas, zawsze jest nam dane po coś. To tak, jakbyśmy zostali podłączeni do prądu - wstrząsa nami, wywraca wszystko do góry nogami i każe poukładać tym razem naprawdę sensownie. Miłość jest po to, by przejrzeć.
Tylko dzięki innym ludziom, ich istnieniu, ich obecności mogę jej doświadczyć.
Z wdzięcznością noszę w swoim sercu tych, dzięki którym poznałam i dowiedziałam się czym jest miłość, którzy mnie nią kiedykolwiek obdarzyli. Nie ma większego daru, jaki jeden człowiek może dać drugiemu. W moich oczach jest to dar bezcenny.
Basia

3 komentarze:

  1. Nie warto Basiu o tych drugich mówić...masz rację. Ja sobie myślę teraz -ile ludzi w moim zyciu miało wpływ na to kim jestem teraz,gdzie jestem teraz.Całe swoje życie uczymy się obcowania z ludźmi i zastanawiam się teraz, czy gdybym miała wybór -czy gdybym mogła powtórzyć swoje życie-czy wtedy unikałabym-albo chociaż ograniczyła kontakty z niektórymi osobami do minimum..Pewnie więcej korzystałabym z tych "budujących"i wzajemnie ubogacających kontaktów-bo tego nigdy za wiele. A ci "drudzy"?..pewnie zabrali mi trochę cennego czasu, który się już nie wróci,ale wierzę,że nieświadomie przyczynili się do mojej cudownej teraźniejszości :-).Pozdrawiam Basiu jesiennie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stęskniłam się za Tobą! :)
      Wiesz, myślę, że chyba nie da się uniknąć kontaktów z ludźmi, którzy nas nie budują, którzy ranią albo nawet niszczą. Wydaje mi się, że na to zbyt wielkiego wpływu nie mamy, bo co my wiemy o innych? Tyle, ile nam o sobie powiedzą, "pokażą" sobą. A to może być gra. Myślę, że dobrze jest patrzeć na swoje doświadczenia jako na coś, co uczyniło nas mądrzejszymi przynajmniej, jeśli nie lepszymi i nasze życie też. Warto patrzeć z optymizmem tylko po to, by negatywne doświadczenia z przeszłości, z naszych nieudanych kontaktów z innymi nie przynosiły w nas owoców w nieskończoność. Choćby tyle możemy dla siebie zrobić. To niełatwe, ale możliwe. Ja przynajmniej staram się o to, mając też przecież różne doświadczenia w życiu.
      Pozdrawiam Cię kochana serdecznie :)

      Usuń
    2. Ha, na bank się nie da. I wpływu nie mamy.
      Więc o to chodzi, by w sobie, w Czesiu, jak lubię mówić, zrobić blok na niszczących. Powiedzieć - nie. I próbować w tym się utrzymać, a jak bywa, każdy wie...
      A o dobrych spotkaniach to można długo i szczęśliwie. I tak każdy lula to w sobie (patrz gdzieś tam wcześniej:)) i chowa na zapas... I tak ma być:)

      Usuń