poniedziałek, 21 października 2013

Jesienią malowane

Dzisiaj rano świat ucichł. Szłam zaczarowana jesiennym pięknem. W kałużach, które zostały po nocnym deszczu przeglądały się drzewa i niebo. 


Liście grubym dywanem ścieliły się na trawnikach, bo wiele drzew zapobiegliwie już je zrzuciło, bojąc się zapewne nadciągającej zimy, która jakoby ma być długa, śnieżna i mroźna. Jednak, jak widać, sporo ich jeszcze zostało na gałęziach, zapewne tych odważniejszych albo takich, które łatwo się nie poddają.


Tak czy tak, świat jesienią jest piękny. Trochę nostalgiczny, ale o tej porze roku to nie dziwi. Zauważyliście, że dostrajamy się do natury, nawet tego nie dostrzegając?
Zimą zaszywamy się w ciepłych, przytulnych kątach. Trochę przeczekujemy, urozmaicając sobie życie czytaniem i oglądaniem filmów. Ja wtedy najwięcej i najbardziej owocnie piszę, bo sprzyjają temu długie ciemne wieczory, które niepostrzeżenie przechodzą w ciche noce.
Wiosną budzimy się, co prawda powoli, ale skutecznie - robimy plany na przyszłość, bo czujemy, że chce nam się żyć. Zazwyczaj też coś wówczas rozpoczynamy. Trwa alert, jakieś przygotowanie - fitness, nowe fryzury i ciuchy, cokolwiek nowego.
Lato to czas, gdy energia nas rozpiera - wyjazdy, wyjazdy, wyjazdy. Nikomu nie chce się siedzieć w domu, mimo dokuczliwego upału. Poznajemy nowe, ganiamy po świecie, korzystając z ciepła i długich dni. I chętnie zarywamy noce, bo aż szkoda je "tracić" na sen. To czas intensywnych spotkań.
Jesień to powolne wyciszanie się. Spacery, marzenia, oglądanie zachwycającej natury, bo... nagle się okazuje, że mamy na to czas. Przesiadujemy chętnie przy ciepłych płomykach świec, wpatrujemy w ogień na kominku. Czekamy.


Ludzka natura. Mnie zachwyca. Podoba mi się ten odwieczny rytm, któremu nie sposób się oprzeć. Zresztą, po co? Jesteśmy zaprogramowani na niego i nie sądzę, by sensowne byłoby opierać mu się i działać wbrew. Prąd życia.
To teraz jeszcze jedno zdjęcie. Spodobał mi się ten otulony liśćmi domek. Jakby się w nie zagrzebywał, żeby nie zmarznąć w chłodne noce.


Wszystkie te zdjęcia zrobiłam dzisiaj. Wcale nie chciało mi się wracać do domu, bo jest w dodatku ciepło. Jednak... proza życia zagnała mnie do obowiązków. Na pocieszenie zapaliłam sobie świeczkę o zapachu żurawiny i piszę teraz, popatrując na nią od czasu do czasu.
Pozdrawiam :)
Basia

2 komentarze:

  1. Wiedziałaś Basiu o tym,że podobno złapanie spadającego liścia, przynosi szczęście?Musi być złapany w locie ..a podobno to wcale nie jest takie łatwe, bo wiatr w ostatnim momencie zmienia tor spadania..Kuzynka ostatnio mi opowiadała, że jaj mama tak się zapaliła do łapania szczęścia,że na moment zapomniała ile ma lat i ile chorób(na które nieustannie się uskarża)i 15 minut goniła jak mała dziewczynka, a "szczęście " ciągle uciekało jej sprzed nosa:-)
    Pięknie namalowałaś ten jesienny krajobraz, dziś było tak cieplutko....kocham jesień

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi się podoba opowieść o zapomnieniu o chorobach i całym świecie w pogoni za szczęściem :) Nie wiedziałam o tym łapaniu. Spróbuję kiedyś :)
      Dzisiaj ta ciepła spokojna jesień mnie zauroczyła.
      Pozdrawiam :)

      Usuń