piątek, 1 sierpnia 2014

"Otwarte serce"

On i ona. I pieśń życia, pieśń miłości. Pełna ognia, żaru nieposkromionego i piękna. Szaleństwo, które zachwyca. Przyciąga. Oczu oderwać nie można.
Naprawdę może tak być? Naprawdę. Może.
Kiedy serca otwierają się na siebie do dna. Kiedy nie ma jednego bez drugiego. Kiedy płoną wspólnie.
Magia. Sen na jawie.
Ze snu się budzi. Zawsze. Niekoniecznie wtedy, gdy się tego chce. Bywa, że na własne życzenie.
Ludzie czasem po prostu sobie nie radzą. Ze sobą, z tym, co życie przynosi. Póki trwa znajoma rzeczywistość, póty jest dobrze. Kiedy pojawia się coś nowego... cóż...
"Otwarte serce" ("A coeur ouvert", reż. Marion Laine, 2012) to film... nie bardzo wiem o czym. Pięknie mi się oglądało szaleńczą namiętność na początku, bo to zawsze się pięknie ogląda. Zresztą, są w nim jedne z najładniejszych scen miłosnych jakie kiedykolwiek widziałam. Zwykłość życia także jest OK. Jakieś problemy w tle, które wychodzą przypadkiem na jaw też da się przyjąć i pojąć.
On nie jest święty, ale kto jest? Ona to rozumie, bo kocha i czuje się kochana. I wszystko pięknie. Tylko... Jest w tym filmie takie postrzeganie miłości, które mnie niepokoi. Bo z jednej strony szaleństwo nieokiełznanej namiętności jest w pełni zrozumiałe, ale z drugiej w kontekście tego, co potem wychodzi na jaw budzi pytanie czy to aby nie tylko to i nic poza tym? Bo okazuje się, że iskrzenie między dwojgiem ludzi może nie sprawdzić się, gdy pojawiają się problemy. Aż serce boli, że dzikie pragnienie przeradza się w równie dziką walkę.
Od pewnego momentu film jest gwałtowną szarpaniną, dzięki której jakoś trudno uwierzyć w początek, który się przecież niedawno obejrzało. W zobaczoną wówczas prawdę. Coś mi się tu rozjeżdża. Gubię jasność, ale nie widzę też ciemności :)
No a zakończenie... nie wzięło mnie i tylko tyle powiem.
Szkoda, bo film miał potencjał. Nie wiem czego zabrakło? Spójności? Konsekwencji? Logiki? A może po prostu pomysłu na koniec, by nie był banalny, bo w którą stronę by nie pojechać, to banał i tak czyhał.
Obejrzałam "Otwarte serce" ze względu na Juliette Binoche, którą jako aktorkę po prostu lubię. Nie zawiodłam się, chociaż gra tu szaleńczo. Zresztą Edgar Ramirez odtwarzający główną rolę męską też. Ale to jest w porządku. Pasuje do tematu. Poza tym oboje są piękni, więc miło się na nich patrzy.
Jednak... mam po obejrzeniu tego filmu jakiś niedosyt. I chyba żal. Nie bardzo wiem czemu. Może z powodu świadomości, że wiedza o tym, że jednak nie można igrać z życiem przychodzi czasem za późno. A to jest smutne.


Tyle, jeśli chodzi o recenzję. Obejrzałam ten film, bo jakoś mnie ciągnie do kina europejskiego. I lubię melodię języka francuskiego. Te ich "dziubki" robione z ust i to ich gardłowe "rrrr" :)
Jednak... na koniec odetchnęłam z ulgą, że to tylko film. Zdecydowanie wolę życie z jego rzeczywistością, której mogę dotknąć i posmakować. Ze słowami, które naprawdę słyszę od kogoś i do kogo mogę je kierować i z radością, którą to budzi. Z codziennym zmaganiem się ze sobą, by nie zamykać serca z powodu lęku, że znów je coś zaboli, bo takie delikatne i wrażliwe. Lubię realne spotkania z realnymi ludźmi, którzy zaskakują tym, że po swojemu, a nie zgodnie z oczekiwaniami. I to, że to zaskoczenie bywa bardzo, bardzo piękne :)
Lubię jeszcze wiele rzeczy, ale właśnie dlatego, że mieszczą się w realnym życiu, które dzięki Bogu nie jest jak film, ale jak... życie właśnie.
A przy okazji - co słychać w Twoim sercu? Otwarte? Ciepło mu? :) Mam nadzieję. Jeśli nie, to daj znać. Może zaradzę :)
Pięknych dni i pięknych snów! Także tych na jawie :)
basia

10 komentarzy:

  1. Dawno już nie oglądałam żadnego filmu. Tak myślę, że może ten , o którym piszesz warto zobaczyć…Masz rację Basiu, życie pisze najlepsze scenariusze, o których nawet najlepszy reżyser nawet by nie śnił.
    W moim sercu co słychać?…Otwarte Basiu jak zwykle, a ciepło mu …bo inaczej być nie może :-)
    Czasem poboli, ale jak się ma takie Anioły wkoło siebie - jak Ty, to ból za długo nie trwa :-))Pozdrawiam z księżyca …dziś już nawet nie chce mi się fotografować mojego zdewastowanego ogródka. Aż dziwne ,że jeszcze mamy przyciąganie ziemskie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zawyły syreny. Siedemnasta. Rocznica wybuchu Powstania w Warszawie. Nie wchodzę w politykę. Serce mi się zatrzymało z powodu ludzi.
      Tak to z naszymi sercami jest... Cieszę się, że w Twoim ciepło :) Nie czuję się aniołem moja kochana. Ani trochę się nie czuję.
      Rozbawiłaś mnie tym księżycem :))) A przeciągów na nim nie ma? :) I jest co jeść? :)
      Tylko mi nie dzwoń, błagam, z rozpaczliwym "Houston, mamy problem!", bo nie wiem co zrobię :)

      Usuń
  2. Oj ,Basiu jaka jestem zła na siebie ,bo napisałam tu sporo wieści ,a tu myk i mi "zjadło"......ale postaram się jednak optymistycznie patrzeć. Przede wszystkim podzielam Twoje zdanie ,że także wolę realne życie nawet z różnymi "niespodziankami" jakie ono niesie....
    Fakt ,że czasami dobrze gdy przeniosę się na kartkach powieści...w inne czasy ,takie romantyczne,gdzie dobro,miłość zwycięża wszystko inne....
    Pewnie jeszcze Ci nie pisałam ,że jedna z najbardziej ukochanych autorek jest Jane Austen....książki,gdzie wszystko toczy się jak niektórzy powiedzą powoli,ospale,gdzie jest dużo i opisów i rozmyślań głównych bohaterek...... dla mnie to właśnie są bardzo odpowiadające powieści. Także ostatnio z wielką przyjemnością obejrzałam "Jane Eyre".....
    A jeżeli chodzi o moje serce,to w ostatnim czasie ma się dobrze...ba ,chwilami wprost wspaniale czego i Tobie życzę....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jak przykro, że Ci "zjadło". Wiem jak to jest. Bywa.
      Ja też wolę myśli od akcji, więc rozumiem Cię, chociaż akurat żadnej z powieści Jane Austen nie udało mi się przeczytać. Może po prostu w nieodpowiednim czasie się za to zabierałam, chociaż serial BBC "Duma i uprzedzenie" oraz dwuodcinkowe "Perswazje" aplikuję sobie zawsze jako antidotum na zmęczenie :)
      Dziękuję za życzenia dla mojego serca :) I cieszy mnie, że Twoje ma się dobrze :)
      No i czekam Grażynko na kapliczki :)

      Usuń
  3. Aj, drogie panie, tyle wątków, jak u Jane A. Aż nie wiem, od którego zacząć. 17, jasne, ja nie z Warszawy, ale zawsze przystaję, bo chcę. Bo trzeba. Bo myślę, że ich rozumiem. Bo ogarniam sercem. Bo...
    A co do filmów, no przecież je robią nie po to, by pokazać, że nie można igrać z życiem. Robią je... po wszystko. Żałuję, że po raz pierwszy od lat nie będę na Dwóch Brzegach w Kazimierzu, bo zobaczyłam tam już tak wiele przedziwnych prawdziwych historii... Okrrropnie lubię oglądać filmy. Historie. Mniej lub - jak lubię - bardziej prawdziwe opowieści. Albo wejdziesz w nie, albo nie. Ale te kolory, scenografia, oj...
    Nie znam "Otwartego serca", ale polecam ostatnio obejrzany "Grand Budapest Hotel" - obsada, koncept, ja się śmiałam całą gębą, choć to raczej nie komedia, jak to u Andersona Wima:)
    Mam wreszcie wolneeeeee - choć właśnie przed chwilą (pierwszego dnia urlopu) skończyłam jeszcze ostatnie pilne zlecenie. Pięknego wolnego wam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Filmy robione są "po wszystko". Także po to, by pokazać, że można albo nie można igrać z życie, że jest tak czy inaczej, że trzeba się pośmiać czasem choć to nie komedia... Masz rację - "po wszystko". Bo to nie życie, więc można tam wszystko :)
      No to miłego urlopowania życzę :)))
      Ja też już na walizkach. Tak naprawdę to jestem spakowana, chociaż wyjeżdżam dopiero w niedzielę, ale wolałam mieć ten cały kołowrót walizkowy z głowy wcześniej.
      Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
  4. Grażynka, mam kilku ulubionych autorów, do których zawsze będę wracać, ale Austen jest tą żelazną pozycją "na grypę" i na wszelkie złe okoliczności. Ospale? Uwielbiam:) Pozdrawiam Cię:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aj, jesteś:) jak miło:) Ja też dopiero od teraz na walizkach, zawrót głowy, a przecież są ludzie, którzy wychodzą z domu i są już w podróży... Wędrowcy??? Ja też ściskam najmocniej:)

    OdpowiedzUsuń
  6. To, co lubię najbardziej to, jak to kiedyś ślicznie określiła Gabrysia, "gadusianie" na blogu z Wami i Wasze między sobą - mniam! :)))))))

    OdpowiedzUsuń

  7. Tym co „ na walizkach” życzę radosnego odpoczywania, a tym co na miejscu - sporo tematów do gadusiania :-)
    Sezon ogórkowo- urlopowy w pełni więc odpoczywajcie Dziewczyny kochane, ja na razie zostanę przy ogórkach dla moich niedalekich Wczasowiczów - co to zrobią inaugurację mojej „agroturystyki” :-)
    Arsenio droga- jestem bardzo, ale to bardzo ciekawa Twoich wrażeń z tego miejsca, do którego się udajesz. Czekam niecierpliwie na opowieści.
    Grażynko mnie nie raz „zje” komputer jakieś moje wierszowe natchnienie...i nigdy nie mogę dojść do tego, który przycisk za to odpowiada...a czasem nie umiem drugi raz ...złośliwość rzeczy ...

    OdpowiedzUsuń