środa, 25 lipca 2012

Kij w mrowisko

Zapytał mnie kiedyś pewien mężczyzna, mój tak zwany dalszy znajomy: "Niech mi pani powie pani Basiu, czemu baby tak się nas czepiają?". Rozmowa była w typie "o pryncypiach i imponderabiliach", a on właśnie pożalił mi się na swoją połowicę.
Odpowiedziałam mu jak Pytia - stanowczo i bez sensu: "Nie wiem, zapytam bab, to może panu powiem". Po czym kopnęłam się żywo na długi szybki spacer, bo tylko w takich warunkach udaje mi się dogonić własne myśli.
Po jakiejś pół godzinie, gdy sam z siebie włączył mi się tryb człapania, zasapana uznałam, że za nic nie wiem o co temu człowiekowi chodziło. Po pierwsze, co on miał na myśli, mówiąc "baby". Po drugie, jakie znów "czepianie"? Jak już człowiek ma drugiemu coś do powiedzenia, co niekoniecznie jest miłe, to od razu się "czepia"? A po trzecie, ten podział na "oni" i "one". Dwa światy. A raczej, jak słyszałam, dwie planety. Pustka kosmosu między nimi, czyli trzeba specjalnej technologii (czytaj: dużo zachodu), żeby dotrzeć z jednego świata do drugiego.
Potem usiadłam na jakimś murku, co to na moje szczęście napatoczył się po drodze, i pogrążyłam w głębokiej zadumie. Zimno w siedzenie ocknęło mnie po pewnym czasie i pewnie dlatego nie "domyślałam" tematu do końca, ale intryguje mnie on do dziś.
Te dwa światy, o których tak ochoczo słychać jak świat kolorowych czasopism długi i szeroki. I te wszystkie sztuczki, za pomocą których staramy się do siebie przez otchłań różnic między "oni" i "one", zbliżyć.
Tak sobie myślę teraz, kto niby te sztuczki stosuje i w jakim celu, to znaczy po co nam to zbliżenie dwóch światów nie do pogodzenia? Żeby jednak mieć złudzenie, że się da pogodzić? To co ma w takim razie znaczyć to całe gadanie o różnicach?
Myśli mi się tłoczą w głowie i wyją o wypuszczenie na wolność. Tylko, że jeśli to zrobię to czuję, że jak nic zarobię po głowie i wiem, z której strony. Nie wiem natomiast czy warto aż tak drażnić sobą innych.
Ja ludzi lubię. Bez względu na to czy to "on" czy "ona". Lubię i już. Patrzę na wszystkich wokół i wiem jedno - jesteśmy w wielu sprawach podobni do siebie. W tak wielu, że jakiekolwiek różnice między nami, bez względu na to z jakiego powodu wynikające, są do pokonania i to bez żadnych specjalnych zabiegów.
Poczucie szczęścia w relacji z drugim człowiekiem jest wprost proporcjonalne do niezakłamywania siebie na swój i jego temat. Taką prawdę znam. A tych wszystkim, których to we mnie denerwuje proszę: odłóżcie emocje na bok. Życie nie jest po to, by mamrotać niepochlebności jeden o drugim, by komuś czegoś zazdrościć, by nie czuć się komfortowo w swojej skórze. Szkoda na to każdej chwili, która może być wykorzystana inaczej, znacznie piękniej, czego sobie i wszystkim z całego serca życzę.
Basia Smal

2 komentarze:

  1. Pani Basiu,
    Jest pani przykładem połączenia urody i mądrości a to rzadkie zjawisko, szczególnie w naszych czasach. Proszę pisać dalej. Pani felietoniki sa dla mnei źródłem refleksji i możliwością poznania kobiecego spojrzenia na świat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Nie mam zamiaru przestać pisać :)

      Usuń