piątek, 18 października 2013

"Hymne a l'amour"


Napisała kiedyś do mnie niezwykła osoba - dziewięćdziesięcioletnia pani, która podzieliła się ze mną swoimi refleksjami w związku z tematem jednego z moich felietonów. Z tego listu zapamiętałam zdanie, którego sens był taki, że przyjaźń jest cenniejsza niż miłość, bo ta ostatnia to taka trochę szarpanina a przyjaźń jest samym ciepłem i spokojem, umie i zrozumieć i wybaczyć.
Interesujące słowa, czyż nie? Ciekawe dla mnie jest to, że powiedziała je osoba, która mając tak długie życie ma też zapewne duże życiowe doświadczenie i wynikającą z niego mądrość. Jednak...
Zawsze uważałam miłość za najważniejszą rzecz w życiu. I wierzę, że właśnie ona najlepiej radzi sobie ze wszystkim. Jest "lekiem na całe zło".
"Błękitne niebo może na nas spaść / A ziemia może się rozpaść / Nie obchodzi mnie to, jeśli mnie kochasz" śpiewała Piaff w jednej ze swoich piosenek ("Hymne a l'amour"). Czytałam gdzieś, że słowa do niej sama napisała. Piękne, odważne, przejmujące słowa. Takie, które wyrażały to, co nosiła w sercu.
Słucham sobie teraz Piaff i stąd te refleksje. Jakoś mnie to jej przejmujące "rrrrr" ogrzewa jesienią czy co? A może mam, jak Picasso, swoje okresy na słuchanie (on miał na kolory o ile się nie mylę, popraw mnie droga Arsenio, jeśli plotę od rzeczy o tych kolorach).
W każdym razie - Piaff. A jak Piaff to nie tylko głębokie gardłowe "rrrrr", ale też miłość w głowie, bo ona często śpiewała o miłości.
Kiedyś, chyba z rok temu, napisałam post pt. "Miłość - wieczna tęsknota". Bo myślę, że wszyscy za nią tęsknimy i pragniemy - mieć ją od kogoś i doświadczać jej w sobie wobec kogoś. Czyli i chcę - ciebie i od ciebie, i daję - tobie siebie i od siebie.
No i miłość także jest nieustanną tęsknotą. Kto kocha, ten wie. Także to, jak łatwo i szybko wtedy się zapomina o nieudanym, o błędach, potknięciach i nieporozumieniach. W jej oczach nic z tych rzeczy nie jest ważne.
I teraz powinno być zdjęcie, żeby droga Arsenia znów na mnie nie krzyczała, że ja tak bez akapitów i jednym tchem i że to źle. Tylko jakie zdjęcie, żeby było w temacie? Może to błękitne niebo, które może sobie spaść, ale gdzie ja teraz niebo znajdę? W dodatku takie błękitne, jak w piosence.
A w ogóle to poszukajcie tej piosenki, żeby posłuchać. Porusza. Ten dramatyzm w głosie Piaff...
Pytałaś mnie, droga M. o moją muzykę. To właśnie to. Także to. Lubię muzykę, która mnie porywa. Wszystko jedno czym - melodią, aranżacją, słowami, wykonaniem. Musi mi szarpnąć sercem, bym ją polubiła, by stała się "moją".
Na koniec jeszcze o miłości. Ona też porywa. Sobą. Niektórzy z Was kojarzą zapewne mój post "Fenomen miłości". No właśnie - to jest to :)
A niebo znalazłam - w oknie moich sąsiadów z naprzeciwka. Wpadło tam sobie, tylko nie wiem na jak długo (i chociaż doskonale wiem, że to odbicie w żaluzjach, to i tak mi się podoba :)).


Z ciepłem najcieplejszym z możliwych (bo na zwnątrz chłód) pozdrawiam
Basia

11 komentarzy:

  1. Bo to jest Basiu odwieczne pytanie...czy to jest przyjaźń-czy to jest-kochanie...
    Twoją ulubioną muzykę pamiętam z audycji radiowej,swoją drogą Basiu, to była jedna z moich piękniejszych nocy. Piękne słowa , piękna muzyka..chciałabym jeszcze..:-)
    Bardzo podoba mi się stwierdzenie Twojej znajomej:-) jest w nim zawarta głęboka życiowa mądrość.Podpisuję się pod nim bez zastrzeżeń. Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to bardzo mądra kobieta, ta pani, która do mnie napisała. Byłam tymi Jej listami zaszczycona niepomiernie - cudna, niezwykła osoba. Jeden z darów, jakimi zostałam obdarzona.
      A swoją drogą to kolejnym darem dla mnie Ty jesteś :) I bardzo za to dziękuję, także Tobie :)
      Pozdrowienie ociepliło, bo dzisiaj dosyć zimno było.

      Usuń
  2. "Jednak...
    Zawsze uważałam miłość za najważniejszą rzecz w życiu. I wierzę, że właśnie ona najlepiej radzi sobie ze wszystkim" - wolę i podzielam Twoje przekonanie, niż "mądrość życiową" dziewięćdziesięcioletniej pani. Nie mam jeszcze tylu lat i tylu doświadczeń, ale myślę, że wystarczająco wiele jednych i drugich. Utraciłam największą miłość mojego życia. Ta odwzajemniona i spełniona umarła razem z moim Mężem wiele lat temu. Więcej niż połowę z nich przeżyłam nie kochając i nie będąc kochaną. Jednak przez cały ten czas tęskniłam za miłością.I przyszła, tym razem miłość niemożliwa, bez wzajemności i spełnienia. Bywa, że cierpię,ale wolę tak,niż gdyby jej nie było. Edith Piaff - dawno Jej nie słuchałam,ale znajde tę piosenkę Basiu. Dzisiaj przypomniałam sobie tango z filmu "Wygrany" Saniewskiego, który obejrzałam niedawno.To tango czasem pojawia się w mojej głowie. Dzisiaj też. Znalazłam je potem na You Tube i pewnie nie raz do niego wrócę. Pozdrawiam serdecznie.Maria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tango piękne - co za muzyka, film obejrzę, bo słyszałam, ale przegapiłam.
      Wiesz, Mario, bez miłości w sobie mamy pustkę. Tak mi mówi moje doświadczenie życiowe, też nie takie znów małe. Ta spełniona, odwzajemniona jest też upragniona, bo przecież to takie ludzkie - kochając chcemy być kochani, ale nawet bez wzajemności i spełnienia pustkę zapełnia w nas tylko to, co sami czujemy wobec kogoś. Jeśli ktoś nas kocha a my jego nie, to... cóż... to jest to nam w sumie obojętne, niewiele daje a na pewno pustki w nas nie wypełnia.
      W moim widzeniu świata miłość zawsze jest dobra. Ta, którą mamy w sobie wobec. Ona coś takiego z nami robi, czego warto doświadczyć. Tak myślę.
      Ubogaca, wypełnia, czyni nas pięknymi, lepszymi.
      Dziękuję za spotkanie i pozdrawiam oraz... do zobaczenia, prawda?

      Usuń
  3. No weź, kotku, co mnie tak wyzywasz publicznie do tablicy, ja prosta kobieta jestem i się wogle nie czepiam. A akapity są jak oddech, żeby móc dalej pisać (albo czytać) i tyle:) Profeska mnie gubi, ot co.
    Ale ja jeszcze o przyjaźni chciałam. Widziałam się właśnie wczoraj, po kilku tygodniach, z przyjaciółką. Radość, prawdziwe zainteresowanie, spokój, troska, uśmiech permanentny, kiedy o niej myślę, choć nie dzwonię codziennie i nie dziamolę o codzienności. Serce przy sercu, jak mówiłaś, jak pisałaś w swojej bajce. Cóż, jeśli miłość jest tęsknotą, to przyjaźń na pewno pewnością:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, przyjaźń jest pewnością a miłości to my zazwyczaj do końca nie wierzymy, a raczej temu, kto jakoby kocha, i stąd ta szarpanina, o której ta pani do mnie napisała.
      A akapity polubiłam, więc jak widać czasem dobrze jest na mnie pokrzyczeć w imię tej tam... pewności :)

      Usuń
    2. No, kto jak kto, ale ja nie krzyczę na ciebie, sorry. Ja sobie tam mówię czasem w czasoprzestrzeń co myślę, a jeśli ktoś zechce, to sobie coś z tego weźmie:) Niebo ślicznie złapane w klatkę. Branoc.

      Usuń
    3. Co ja bym bez Ciebie zrobiła? :)
      Też branoc

      Usuń
    4. Oj jak mi się to spodobało "miłość jest tęsknotą,a przyjaźń pewnością "
      Cała prawda ...nic więcej nie potrzeba :-)

      Usuń
  4. "Kto chce zdobyć człowieka, musi dać w zastaw swoje serce". Tak często pragniemy miłości, przyjaźni i akceptacji, chowając się za murem, który wokół siebie budujemy i nie dopuszczając nikogo na tyle blisko, aby w tym murze znalazł wyłom. A przecież jak nie wyślemy wyraźnego sygnału, drugi człowiek nie będzie miał pojęcia o tym, że go potrzebujemy. Nasze serce..., jest niezwykłym fenomenem, prawda Basiu?
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętasz tę panią, która na jednym ze spotkań z Tobą powiedziała, że "jest sama, ale nie jest samotna"? Powiedziała o tym otwarciu serca na drugiego człowieka, o tym, by przyjść i powiedzieć, że jest źle, więc chce się pożalić, pogadać, posiedzieć razem przy herbacie. No właśnie. Wierzę, że nasze serca umieją się na siebie otwierać.

      Usuń