wtorek, 8 lipca 2014

Słońce w sercu

Wiele razy myślałam, by wysłać swoje serce na wakacje :), a ja wówczas odpoczęłabym także od niego i jego spraw. Nie da się, ono wszędzie musi jechać ze mną. No to pojechaliśmy.
A tam było tak:

Posiedzieliśmy razem na niejednej ławeczce.

I przy niejednej kawie z ciastkiem.

Zapatrzyliśmy się na piękne widoki.

Żartowaliśmy z lubelskim koziołkiem.

Próbowaliśmy udawać, że jestem kotem.

Oraz, że w końcu ujarzmiliśmy moje niesforne włosy :)

I wspólnie usiedliśmy na kolanach Bolesława Prusa.

A wszystko z tego powodu, że moje serce złapało słońce radości jak w sieci :)
Mam za sobą niezwykły tydzień. Przez kilka dni - od poniedziałku do poniedziałku - działo się tyle, że starczyłoby na wiele więcej. I nie chodzi o ilość zdarzeń, ale o to, czym przez ten czas zostałam obdarowana.
Przede wszystkim - ludźmi. Wytęsknionymi, wyczekanymi, bliskimi.
Poza tym - miejscami. Znanymi, przyjaznymi, na nowo odnalezionymi.
I moją książką, którą wreszcie mogłam wziąć do ręki i podpisać darowując ją tym, którzy na to czekali.


Teraz więc we mnie świeci słońce, którego blaskiem i ciepłem dzielę się z Tobą. Jeśli tylko zechcesz możesz to poczuć :)
A ja... wracam w codzienność, czyli do pracy, ale już z lampką w sobie i nadzieją, że długo nie zagaśnie.
Basia

13 komentarzy:

  1. Dobrze zobaczyć Cię Basiu w różnych znajomych miejscach. I wiedzieć, że to był szczęśliwy dla Was wszystkich tydzień. Ja czekam na swój, będzie mniej więcej za miesiąc. Książkę mam w rekach od dzisiaj. Zamówiłam ją sobie i dzisiaj odebrałam. Na razie bez dedykacji ale będziesz miała więcej czasu na jej wymyślenie. Pozdrawiam bardzo serdecznie. Czasem już sama wychodzę. Jak dzisiaj. Byłam w katedrze a potem na deptaku i na Zielonej. Tam, najbliżej mogę kupić owoce. Na targ zbyt daleko a czereśnie, maliny i morele nie będa czekały, aż nabiorę sił i odwagi, żeby chodzić dalej albo jeździć trolejbusami czy autobusami. Dobrze, że mam drzewa w pobliżu domu. I tak tęsknię za wieloma niemożliwościami ..., morze, góry, park, las. Ale i tak często się uśmiecham. A czytając "Wędrowca", jestem jakby trochę z Tobą. Maria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie mi żal, że nie spotkałyśmy się tym razem, ale wiem, że to rozumiesz. Sama sobie się dziwię, że jakoś podołałam temu, by dać radę żyć w takim tempie i natłoku spraw jak przez ostatni tydzień. Przyjechałam do domu wczoraj późnym wieczorem i dzisiaj od rana... nie wiem gdzie jestem :) Przedziwny stan...
      Cieszę się, że wychodzisz i że się uśmiechasz. Całuję Cię serdecznie droga Mario, a moje najlepsze, najcieplejsze myśli stale Ci towarzyszą.

      Usuń
  2. I moje serce Basiu czerpie z Twojego słoneczka- bo tak radośnie nim obdarowujesz:-) A wiesz ,że co dajesz - powraca podwójnie- prawda?
    Cieszę się, że już wróciłaś- wiem, że to trochę samolubne, ale lubię jak jesteś „ na miejscu” :-) Pozdrawiam Cię najcieplej i jeszcze raz oglądnę sobie śliczne zdjęcia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stęskniłam się za Tobą Gabuniu :) Jak się ogarnę, to zadzwonię i sobie "pogadusiamy" :)
      I bardzo mi się podoba myśl, że wróci do mnie słońce radości :)
      Pozdrawiam cieplutko

      Usuń
  3. Basiu ,z przyjemnością obejrzałam ( kilkakrotnie) zdjęcia.....na takiej ławeczce i w otoczeniu tych widoków także chętnie bym usiadła..... zadowolę się jakąś ławeczką w ukochanej Dukli,a zieleni i innych kolorów tu nie brakuje...Cieszę się ,że odpoczęłaś i Jesteś "naładowana" dobrą energią i tym słońcem ..radości....Tylko pozazdrościć panu Prusowi ,że ma taki zaszczyt..... trzymania Cię na kolanach....i tylko żałuję ,że gdzieś tam nie znalazłam się ze swoim egzemplarzem...."Wędrowca", wierzę ,że coś fajnego byś wymyśliła i wpisała.....
    No i na koniec cieszę się ,że Jesteś taka z chęcią do pracy.....no bo wiadomo ,bez pracy nie ma kołaczy......więc pisz ,Basiu...pisz ......bo my czekamy.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo trudno zabrać mi się z powrotem do pracy, bo ten piękny tydzień spędzony z moją rodziną i przyjaciółmi wytrącił mnie z równowagi codzienności, ale też obdarzył siłą, radością, pokojem.
      A w Dukli chyba świątecznie, bo dzisiaj jest wspomnienie św. Jana z Dukli? :)
      Z radością napisałabym dla Ciebie kilka słów na egzemplarzu "Wędrowca" i wierzę, że kiedyś to zrobię :)
      Pięknych, pełnych słońca dni Grażynko!
      I z głębi serca bardzo dziękuję za wspaniałą recenzję na Lubimy Czytać :)))))))

      Usuń
  4. He, a wiesz, że "Wędrowiec" oprócz wywoływania paru zjawisk typu ścisk serca, siorby nosem i banan na twarzy (naprzemiennie lub symultanicznie) ma też, w takie dni jak ostatnio, opcję-bonus - schładzanie?:)))
    Ja też nabrałam sił po takiej dawce bliskości:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma to jak zima w środku lata :)
      A ja myślałam, że piszę książkę pełną spokojnego optymizmu i tak zwanej pogody ducha. Skąd te siorby i ścisk? Ludzka dusza jest nie do odgadnięcia.
      Miło Arsenko droga, że znów się odezwałaś :)
      Bliskość w każdej dawce doładowuje, a w tej sporej na dłużej (mam nadzieję :))

      Usuń
  5. Ależ, Baś droga, wszak siorby nie wykluczają pogody ducha, ręczę:) Zakupiłam dziś egzemplarz "W." ekstra dla kumpla, wiesz, wędrującego na dłużej do Wilna. Ech, trudne są wszelkiej maści rozstania, ale i to przyjmiemy...
    Ale na pociechę - dziś znalazłam miejsce mojego dłuższego urlopu sierpniowego, hurrej! Tak z nieba spadnięte, że aż prawie nie wierzę:) W tym samym czasie, co twój, ale, niestety, w drugą stronę świata (53°50'41.0"N 20°12'21.7"E).
    P.s.
    Ludzka dusza może i nie do odgadnięcia jest, ale moja finkowa prosta jak dziecka (siorby dowodem:)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozstania są zawsze koszmarnie trudne. Na te niezależne od nas jedynym lekiem jest "i to przyjmiemy".
      Jestem prawie przerażona tą geograficzną łamigłówką, ale ją też przyjmę :) i cieszę się, że się cieszysz.
      I nie zgadzam się - finkowa czy nie nigdy prosta nie jest i to jest w duszy piękne :)
      Całuję finkowy czubek nosa :))))

      Usuń
    2. Nie wiem czy dobrze, ale chyba rozwiązałam zagadkę....Ewa Foley?...te klimaty?
      To jest coś co lubię bardzo...Chyba, że pomyliłam geograficzne namiary...
      Pozdrawiam cieplutko i deszczyk przesyłam - komu go brak, bo u nas od 16-tej leje.

      Usuń
    3. Gaaaabryyysiaaa:))) Szacunek prawdziwy! Namiary jak najbardziej, he he. Tak, to miejsce, ale nie Ewa Foley (nie wiem nawet bliżej kto to, ale zaraz się dowiem), tylko inne warsztaty - dla somy i psyche naraz, ale bez dalekowschodnich akcentów.
      Aj, zadziwiłaś mnie, zaprawdę, a to sztuka jest:), pozdrawiam okropnie ciepło, a za deszczyk, ja bynajmniej, dziękuję, bo od mojego tubylczego też mi włosy świrka dostają, jak tej tam B. wyżej.

      Usuń
    4. Ewę Foley słucham przed snem (przez słuchawki- potem w środku nocy się rozplątuję) polecam. A takie warsztaty- super sprawa. Bardzo ciekawe miejsce Arsenio droga.
      Sporo moich pań-( masażowych pacjentek) o takich marzy. Ja chyba nawet też :-)

      Usuń