piątek, 31 sierpnia 2012

"Czterdziestka to nie grzech"


No i znów mi się dostało! Moja przyjaciółka nakrzyczała na mnie za to, że nie chwalę się swoją twórczością. No to się chwalę :)
Wiosną ubiegłego roku ukazała się na rynku moja powieść pt. "Czterdziestka to nie grzech".
Piszę w niej o dylematach, jakie przeżywa kobieta, która właśnie skończyła tę magiczną czterdziestkę i patrząc na to, co jeszcze przed nią uznała, że "teraz to już z górki".
Efekt? Panika. Znajome?
Moja bohaterka - Julia, to jedna z nas. Ma rodzinę (a więc męża i dzieci), pracę, dom, czyli mnóstwo na głowie. Zwykłe życie. To tak na zewnątrz. A w niej...
W niej - tęsknota za tym, co było, a czego chyba już nie będzie, strach, że nic się już nie wydarzy, że na wszystko już za późno, pragnienie, by zatrzymać czas, zatrzymać życie choć na chwilę, momencik krótki jak błysk w oku, jak nagły skurcz serca.
W zapędzeniu codzienności zabrakło jej tego, więc teraz - szuka.
Julia przez rok swego życia przechodzi sporo. W końcu odnajduje ten wymarzony błysk w szarych oczach pewnego mężczyzny, a w sobie - nagły skurcz serca, kiedy łapie jego spojrzenie. I...
No właśnie i co?
Och, nie zamierzam zdradzać :)
Książka jest kierowana przede wszystkim do kobiet, ale znam facetów, którzy ją przeczytali, a jeden z nich (pozdrawiam panie Darku!) stwierdził, że powinni ją przeczytać wszyscy mężczyźni, bo "jest w niej cała prawda o kobiecie". Hm...
A w jednej z recenzji ktoś mi tak cudnie napisał, że to ciepła i mądra książka. Gdzie indziej, że jest "czasoumilaczem".
Fajnie jest coś takiego przeczytać o czymś, w co się włożyło kawał swego serca i sporo godzin swego życia.
Dostatecznie się pochwaliłam? ;)))
Tylko błagam tych, których to zniesmaczy - nie bierzcie tego tak bardzo osobiście. To tylko informacja o mojej książce. Nic więcej. Tylko info, a nie wywlekanie na wierzch mojej duszy czy coś w tym stylu, ok?
Zapraszam do czytania :)
Basia Smal

8 komentarzy:

  1. Czytając "Czterdziestkę to nie grzech", poczujecie się tak, jakbyście wpadli w odwiedziny do przyjaciółki. Julia jest ciepła, miła i znajdzie dla Was czas. Można z nią pożartować, zwierzyć się jej, a nawet wypłakać. Ja ją polubiłam od pierwszych stron do tego stopnia, że obdarowałam i wciąż obdarowuję "Czterdziestką..." przyjaciółki, które przekraczają tę granicę czterdziestu lat... A w Basi jest za dużo skromności, bo ta niesamowita kobieta ma naprawdę dużo do powiedzenia i warto, naprawdę WARTO ją czytać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jak ja mam na to zareagować, co? Jak nic nie napiszę to wyjdzie, że nosa zadzieram, jak coś napiszę to... wyjdzie na to samo. Pojechałaś kochana po całości.
      No co? Pewnie, że mi słodko na sercu jakbyś je miodem oblała.
      Dziękuję :)
      Basia

      Usuń
  2. Szczerze, choc pewnie troche spozniona, gratuluje! Ja dopiera sie rozkrecam. Ciezko mi idzie, bo dluuugo tego nie robilam, ale rozpedzam sie, mam w glowie od paru lat i tylko niemiecki komputer i polski edytor musze pogodzic. ;) Nie poddam sie, a Autorce zycze powodzenia, bo jestem tego samego zdania: czterdziestka to nie koniec. Kazdy rok to poczatek. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za gratulacje :) A Ty szanowna Autorko to się całkiem nieźle rozkręcasz, bo poczytałam sobie i jestem pod wrażeniem, więc... też gratuluję!
      :)

      Usuń
  3. Powieść dostałam z mojego wydawnictwa do przeczytania i zrecenzowania. Streszczenia nie będę przytaczała, bo każdy chętny na pewno znajdzie przy opisie książki. Ja powiem, że mnie niestety ta książka i ten temat dość poważnie znudziły i już wyjaśniam dlaczego.
    Czterdziestkę miałam dość dawno, przeżyłam jak każda kobieta ten potworny stos rozważań, dywagacji i w sumie wydumanych problemów. Przeżyła klimakterium i wszelkie batalie związane z kultem młodości. Po pięćdziesiątce, a właściwie po pięćdziesiątce piątce dopiero odżyłam i teraz widzę, że czym dalej, to lepiej, barwniej, ale i spokojniej się żyje. Człowiek, a szczególnie kobieta nabiera dystansu do wielu spraw, które bohaterka książki przeżywa. Szarpie się z emocjami, chęciami i wyobrażeniami o życiu. Wymyśla, rozgląda się daleko, a w sumie nie widzi tego co ma w zasięgu ręki. Tego co czasem można przegapić i stracić bezpowrotnie poddając się stagnacji, która zabija każdy związek.
    Na pewno polecam tą powieść ludziom, nie tylko kobietom, którzy dochodzą do tej dziwnej bariery, może nie równej czterdziestki, ale bariery życiowej. Przeczytajcie uważnie i zastanówcie się nad dniem codziennym, nad tym co macie w koło siebie, nad ludźmi bliskimi, najbliższymi. Czasem warto powalczyć o nią, o niego, przypomnieć sobie smak pierwszego pocałunku. Smak miłości, która ma budować związek każdego dnia, bo w przeciwnym razie nie warto zawracać sobie głowy.
    Autorka dość dobrze uwypukla sprawę małżeńskich uczuć, bo w miłości trzeba przede wszystkim dawać, a nie tylko brać i naprawdę wiek nie ma znaczenia. Czterdziestka, pięćdziesiątka czy jeszcze wyżej z licznikiem, to nie grzech, to majstersztyk wysublimowanych uczyć. Może właśnie troska, czasem zdawkowe rozmowy, figielki Juli i jej męża Maksa coś Wam przypomną. Dlatego przeczytajcie i życzę żeby Wam się chciało chcieć miłości, bo bez tego życie jest nic nie warte, szare i mdłe.
    Ewa Lenarczyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Ewo, dziękuję za recenzję :)
      Pozdrawiam
      Barbara Smal

      P.s.
      Odpowiadam z opóźnieniem, bo nie wiem czemu, ale miałam problem z powiadomieniami o komentarzach i te, które ukazują się nie do aktualnych postów po prostu były dla mnie niewidoczne - przepraszam
      B.S.

      Usuń
  4. Wydaje się super pozycją. Dodam do listy na potem, żeby przy czterdziestce przeczytać a to jeszcze trochę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :)
      Mam nadzieję, że "Czterdziestka..." okaże się jak dobre wino ;) i jak poleżakuje trochę, to nabierze mocy ;)
      Pozdrawiam

      Usuń