niedziela, 2 września 2012

Pragnienie ciepła

Miotałam się dzisiaj jakoś tak bezrozumnie po domu i sama nie wiedziałam z jakiego powodu. W końcu mnie olśniło.
Już wrzesień. Za chwilę październik (dobra, to dopiero za miesiąc, ale to... już za miesiąc!!!), potem listopad i tak dalej.
Czyli dopadła mnie świadomość rzeczywistości. A ja nie chcę! Nie chcę jesieni! Nie chcę zimy! Chcę już wiosny i to natychmiast!
Nie lubię, no nie lubię, nie lubię zimna. Może padać, może nie być słońca, to mi nie przeszkadza. Aby tylko nie było zimno.
Jeszcze tak do plus piętnastu, nawet dziesięciu daję radę, ale jak spada poniżej, to mam ochotę wpełznąć do ciepłego łóżka i przespać do wiosny. Do tych plus piętnastu właśnie. Bo to daje nadzieję, że będzie jeszcze cieplej i to już za chwilę.
A tak jak teraz, to... Nadzieja na ciepło niby jest, ale przytomność umysłu nie pozwala na stwierdzenie inne niż to, że... dalej niż bliżej. Dołujące.
Ma kto jakiś sposób na zimno?
No wiem - ciepłe ubranie, kaloryfery itd., ale ja nie o tym.
Dobra, pogadam ze sobą, to może sobie przetłumaczę, że jak coś jest nieuniknione to, żeby nie wiadomo co, i tak to nastąpi, więc marudzenie, narzekanie i zdołowanie sensu nie mają.
Och! Byłoby łatwiej, gdyby nie nasza ludzka natura, która wpada z nastroju w nastrój i to niekoniecznie dlatego, że jest płci żeńskiej. Życzeniowe podejście do jakiejkolwiek sprawy z pominięciem rozsądku, to nie jest to, czym powinniśmy się w życiu kierować. Łatwo mówić.
Jak kto myśli, że ja taka mądra jestem, bo nieustannie dźgam palcem w taki czy inny temat, to mam nadzieję, właśnie się przekonuje, że jestem normalna i zwyczajna. Miewam różne nastroje i przeróżne wątpliwości. Tyle, że dzięki wiedzy nabytej właśnie o naturze człowieka jakoś sobie z tym czy owym lepiej radzę niż ktoś, kto tej wiedzy nie posiadł był. I dlatego dzielę się nią w nadziei, że może się komuś kiedyś przydać :)
A tak swoją drogą, to przeciw jesieni nic nie mam.
Tę złotą lubię ogromnie. Nawet tę szarą i deszczową też, bo deszcz lubię. Jak pada to jakoś tak przytulnie się robi. Wskakuję wtedy w zestaw górski, czyli nieprzemakalne portki i kurtkę oraz moje ukochane stare buciory, w których w górach już nie mogę chodzić, bo wyślizgałam podeszwę, i idę na spacer.
I tak mogłabym całą zimę, ale nie! Musi być mróz albo prawie mróz, który bezczelnie włazi mi w nos i w uszy.
Nie lubię! I dlatego jesienią chodzę ze świadomością, że zaraz, za chwilę... I cieszyć się nią nie mogę. Coś muszę ze sobą zrobić w końcu, prawda?
A może...
No i teraz mnie dopiero olśniło! A może przemknę przez zimę nawet jej nie zauważając, bo otuli mnie ludzkie ciepło?
Może to i niegłupi pomysł? Może to jest ten sposób na zimno? Na dobry nastrój?
Przecież mam wokół siebie tych, którzy migiem wyprodukują dla mnie całe tony ciepła. Tyle ich obok mnie - rodzina, przyjaciele, znajomi bliżsi i dalsi. Stale mnie otulają sobą. Widzę to i czuję, więc...
No i znalazłam sposób na zimę! Odpowiednia ilość ludzkiego ciepła. Ładnie brzmi, czyż nie? :)))
Basia Smal

2 komentarze:

  1. Basiu, otulaj się tym "ciepłem" - w załączeniu trochę ode mnie na zapas :) Ja się zimy nie boję i jesieni i dzięki nim przyjemniejsza jest wiosna, bo wyczekiwana. Nie uważasz, ze gdybyśmy nie musieli tak czekać na wiosenne przebudzenie, ciepłe słońce, zieloność, to byśmy tak jej z radością nie witali? Pamiętam zimę sprzed 2 lat: sroga i długa. Spacerowałam nad morzem wieczorem przy -11 stopniach! To był krótki spacer, ale bardzo mi się podobał. A potem wyczekiwałam bocianów, bo codziennie przejeżdżałam przy ich gnieździe i bardzo długo nie przylatywały. A kiedy je zobaczyłam, to aż sama do siebie z radości wykrzyknęłam :) i obdzwoniłam rodzinę i innych, że już będzie tylko cieplej. Czy radowałabym sie z tego spotkania tak mocno, gdyby nie ta zima. Ja uwielbiam tę zmienność, w której przyszło mi żyć i nie zamieniłabym jej na nic innego. Uwielbiam jesienną nostalgię, tę deszczową i tę złotą, uwielbiam ponurość zimową i białą jej nieskazitelność, uwielbiam słoneczny zapach, kolor i dzwięk letnich łąk i uwielbiam wiosenne oczekiwanie i niespodzianki meteorologiczne. To jest piękne i nie potrafię narzekać na pogodę i póki co nidy w niczym mi ona nie przeszkodziła.
    Pozdrawiam cieplutko.
    Monia&Mona

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo, bardzo dziękuję za tyle ciepła od Ciebie, że zamierzam je sobie zamarynować i wydobywać po kawałku, gdy mi będzie trzeba :)
    Masz rację - to dzięki zmienności doceniamy to, co nadchodzi i umiemy się tym cieszyć. Jak mi brakowało Ciebie - Twojej mądrości, dojrzałości, rozsądku i życzliwości! Gdzie się podziewałaś? Wpadaj częściej, proszę :)
    B.

    OdpowiedzUsuń