czwartek, 16 sierpnia 2012

Wieczność

Często spotykam się z określeniem, że ktoś "mimo wieku" coś tam.
A to, że świetnie wygląda jak na swoje lata (a jak niby powinien wyglądać zgodnie ze swoją metryką?).
A to, że podołał takiemu czy innemu wyzwaniu, na przykład w sporcie (że niby w jakimś momencie życia - jakim? - coś powinno zastrajkować, zatrzymać się, czy jak?).
I tym podobne. Przekleństwo cyferek.
"Trzyma się świetnie po czterdziestce" (pięćdziesiątce, sześćdziesiątce itd.). A niby po trzydziestce to mu się samo trzymało?
Kiedy jest ta magiczna granica, do której nam się trzyma samo, a po której już musimy łapać to coś kurczowo, bo inaczej... spadnie, odpadnie, odleci, zniknie, spleśnieje, rdzą się pokryje (prawdziwe podkreślić)? I właściwie kiedy mówię "coś", to co mam na myśli, bo sama nie wiem co mam, bo powtarzam za światem.
Wygląd? To ten lekarz, który kiedyś mi życie ratował i miał siwe skronie, ale raptem tylko 27 lat, to się trzymał jak na swój wiek czy już nie? A ta moja dawna znajoma, której radosna osobowość objawiała się nieustannym uśmiechem, więc miała zmarszczki wokół oczu w wieku 29 lat, to się nieźle miała czy źle? A ten cudny ktoś, tak mi bliski do dzisiaj, kto umarł dawno temu w wieku 88 lat, ale do końca miał gładkie policzki, to oszukał czas czy był stale na czasie?
Te wszystkie dywagacje mówią jedno: temat istnieje. I nie można udawać, że nie.
Tylko... czy to naprawdę ważny temat? Nie mamy już o czym mówić czy pisać? Może nie i dlatego obcinamy każdego spojrzeniem, notując skwapliwie jak to się trzyma. Czy w nadziei, że jednak... gorzej od nas, a przecież latek ma mniej?
O to chodzi? O zbieranie punktów dla siebie, żeby móc sobie powiedzieć, że "stary (ups, sorry!), nie jest jeszcze z tobą tak źle"? Czy to się kłania strach przed odejściem, zniknięciem stąd? Że niby jak widzę oznaki upływu czasu, to szukam takich, które mi dobitnie powiedzą "jeszcze nie pora, koleś, spokojnie"?
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Kiedyś, dawno, dawno temu powszechne było przekonanie, że życie tu na ziemi się nie kończy. Ta wiara dodawała ludziom otuchy. Zawsze pytano czy na pewno i jak można tę pewność zdobyć, ale powszechność wiary jednak robiła swoje.
Dzisiaj panuje powszechność zwątpienia, więc siłą rzeczy trzeba się kurczowo trzymać oczywistej oczywistości, czyli realu (a jednak jak tylko się da dajemy nogę w fikcję), tego co tu i teraz. No i jak "tu" zmarszczka, to "teraz" trzeba działać w kierunku jej zniwelowania.
Powszechność strachu. O siebie, o to, gdzie będę w tym jakimś "kiedyś" i czy to "kiedyś" w ogóle jest.
Strach to straszliwa paskuda. Robi nam nieustanne "uaaaa!" przed oczami, wyskakując zza każdego możliwego i niemożliwego rogu.
No i z tego wszystkiego zamykamy oczy. Z zamkniętymi nie zobaczymy prawdy, ale... decyzja co do otwarcia ich czy nie zależy tylko i wyłącznie od nas samych.
Basia Smal

4 komentarze:

  1. Nikt nie chce być stary w czasach gdy młodość i witalność jest stanem obowiązkowym. Pewnie dlatego to ciągłe porównywanie innych do siebie. Bo czy nie jest tak, że mówiąc "nieźle się trzyma" tak naprawdę oceniamy wg siebie samych i z zazdrośią patrzymy na tych lepiej wyglądającyhc od nas a z satysfakcją na tych wyglądających gorzej?
    Pozdrawiam
    F.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech ludzie walcza z czasem, jesli tego chca.....a doba i tak i tak bedzie miala 24 godziny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje mi się, że ludzie jak mają wygłosić swoją opinię, to boją się oryginalności. Dlatego stosują etykiety i schematy. Trudno być oryginalnym, to jest prawdziwa sztuka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oryginalni to my jesteśmy będąc po prostu sobą tylko właśnie tego się obawiamy, by siebie ujawnić i - masz rację - stąd schematy.

      Usuń