poniedziałek, 2 września 2013

Niecodzienność


Koniec wakacji. W rozmowach stale teraz słyszę o powrocie do prozy życia i o tym, jak wspaniale było z dala od niej. Zastanawia mnie to. Rozumiem, że codzienność potrafi przytłoczyć swoją zwykłością, ciągle tym samym, obowiązkami, czyli tym, co "muszę" a nie tym, co "chcę".
A wakacje to jednak przede wszystkim to, co "chcę". Dlatego długo umiemy nosić w sobie pamięć pięknych miejsc, w których byliśmy. I umiemy wracać do tych wspomnień często, jakbyśmy karmili się przeszłością.


Myślę, że jednak szkoda życia na to, aby wspominać minione jako piękno i to, czego naprawdę się chce a żyć czymś, o czym myśli się z niechęcią. Uważam, że wakacje można mieć na co dzień. W sobie. Niecodzienność jest na wyciągnięcie ręki. Dostępna zawsze i każdemu. Bo przecież nietrudno zanurzyć się w tym, co cieszy, ucisza, koi i wspiera sobą.
Myślę, że tęsknota za świętowaniem, za niecodziennością, nie bierze się znikąd. Wypływa z głębi nas, bo tak zostaliśmy uczynieni. Powołani do radości, do szczęścia. Do tego, co dobre i piękne. Bardzo mi się to podoba. Sądzę, że lekceważyć tego nie sposób.
Czekanie na to, że zdarzy się coś niezwykłego może wyczerpać siły. Realne wakacje są tylko od czasu do czasu. Żyć tęsknotą za nimi się nie da. Ona jest tylko po to, by nam coś oznajmić - prawdę o nas: "tak jest mi dobrze, tego całym sobą chcę". Można za tym pójść. Albo nie.


Wiem, że czas niezwykły można stale nosić w sobie. Bez względu na to, gdzie jesteśmy.
Skoro świat wokół jest, jaki jest, to ja w nim mogę być, jaka chcę. Piękne wnętrze nie zależy od istnienia piękna lub jego braku na zewnątrz. Po prostu jest albo go nie ma.
Przy czym każdy sam określa, a więc i tworzy to, co jest pięknem w nim. A to sprawia, że nie wszyscy je dostrzegą. Uważam, że jednak nie po to ono jest, by przypochlebiać się ludziom. Ono jest jak cenny kruszec - stanowi wartość samą w sobie, tylko z tego powodu, że jest.
Basia

4 komentarze:

  1. Witaj Basiu, moja poranna kawka robi się teraz przedpołudniowa, bo dom stoi na głowie,ale jak łazienka będzie gotowa -to z wanny nie wyjdę przez tydzień:-))Ale ja nie o tym chciałam...piękny ten wpis-to jest to-o czym kiedyś pisałam,że żyjemy czekaniem na sobotę, na niedzielę, na wakacje, na święta, a życie przecieka nam między palcami. Wiele ostatnio przemyślałam i w sumie nic nowego-ale jeszcze raz postanowiłam żyć chwilą obecną i cieszyć się nią, bo "jutro jest tylko obietnicą, a przeszłości już nie ma".Czasem kiedy nie mogę spać, słucham sobie w nocy z mp3 Bożeny Figarskiej. A że dziś nie mogłam z powodu wyobrażania sobie-jak to będzie w tej wannie..;-)to znowu usłyszałam coś co mi zapadło w serce i chcę się tym podzielić. Narody ,którym powodzi się lepiej niż nam, maja w sobie takiego ducha radości, który każe im cieszyć się i świętować kazdy nawet najmniejszy sukces czy maluteńkie zwycięstwo dnia codziennego, oni z tego robią od razu święto i skupiają się właśnie nad tym. My natomiast jesteśmy zakorzenieni w takiej tradycji, która pochyla się wciąż nad nieszczęściami, smutkami i wciąż rozdrapuje stare rany i celebruje wszystko to -co nam nie wychodzi.Dlatego powinniśmy co dzień wieczorem robić sobie małe wewnętrzne święto i cieszyć się z tego co nam się w ciągu dnia udało.I tak sobie właśnie postanowiłam,żeby wyłapywać te "drobne okruszki szczęścia"-jak pisała Monika i nawlekać ,nawlekać nawlekać :-))

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy Ty wiesz Gabrysiu, jak bardzo mi było potrzeba takich słów, które od Ciebie usłyszałam? Dziękuję :)
    To patrzenie na świat może być tak jak na szklankę zapełnioną do połowy wodą - albo jest do połowy pełna albo do połowy pusta. Też uważam, że dobrze jest wyłapywać okruchy tego, co dobre i naprawdę świetnym pomysłem jest to, by sobie wszystkie te okruchy wieczorem nawlec jeden za drugim na sznureczek :) Cieszę się, że jesteś, wiesz? :)
    I trzymam kciuki za wannę :)
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze byłoby mieć jakąś cząstkę wakacji zawsze, codziennie.
    Pozdr.
    M

    OdpowiedzUsuń
  4. Basiu, widzisz ja codziennie po pracy robię sobie "wakacje". Wspomnienia są piękne, ale zostawiam je na czas, kiedy przeglądam zdjęcia lub dzielę się wrażeniami. Nie umiem brać długiego urlopu i dlatego chyba nauczyłam się odnajdywać wakacje w każdej krótkiej chwili, jak rano wychodzę z psem i kawką w dłoni na ogród - mam wakacje. Jak wracam z pracy i na chwilkę zanużę się w mojej ulubionej sofie - mam wakacje. Kiedy mogę usiąść z mamą i siostrą wypić kawkę popołudniową - mam wakacje, kiedy spotkam się z kimś bliskim na pogawędce - mam wakacje i nawet kiedy wieczorem kładę się do łóżka dość wcześnie, żeby poczytać książkę - to też są wakacje :)
    Przesyłam całusy
    Monia&Mona

    OdpowiedzUsuń