piątek, 4 października 2013

To, co warte ocalenia


Kiedy byłam małą, kilkuletnią dziewczynką miałam swoje skarby. Takie coś, cokolwiek to było, co w moich oczach było i piękne i cenne. Czasem był to jakiś błyszczący koralik albo wyjątkowo cudny guzik czy kamyczek albo kawałek lśniącej tkaniny czy jeszcze coś innego. Na takie specjalne rzeczy miałam specjalne miejsca, bo jakoś nie mogłam się zgodzić z tym, by taka cenność plątała się gdzieś wśród innych rzeczy.
Robiłam więc tak: pudełeczko po zapałkach wyścielałam kłębuszkiem watki i w takie mięciutkie gniazdko wkładałam swój skarb. Potem on tam sobie był.
Wzruszające wspomnienie, jak tylko może być wzruszający świat małej dziewczynki dla dorosłego człowieka, ale też nasunęło mi skojarzenia.
To się nie kończy wraz z dzieciństwem. Mamy przez całe życie takie "skarby", które postrzegamy jako i piękne i cenne. To może być cokolwiek. Jakiś sukces, niezwykłe miejsce, wyjątkowa znajomość, spełnione marzenie. Cokolwiek. Jedyne kryterium stanowi łomot naszego serca na temat. Jeśli rytm jest przyśpieszony to właśnie o to chodzi.
No i chowamy to w sobie, by nie tyle nie odeszło w zapomnienie, ile nie zostało zabrudzone. Przez czyjąś niezręczną uwagę, ironiczny komentarz, coś, co zapaskudzi to, co w naszych oczach jest piękne. Albo było, bo my sami również z czasem możemy spoglądać na to w inny niż kiedyś sposób. Jednak myślę, że warto okazać szacunek sobie samemu - temu, jakim byłem w tamtym czasie, miejscu czy wobec kogoś.
Ocalić w sobie to piękno jest sztuką. Jednak, jak sądzę, dobrze jest włożyć w to wysiłek. Dlaczego? Rozejrzyjcie się wokół, proszę. I co? Życie. Zwykłe życie, prawda? Nie może być inaczej, bo tak to już z tym naszym życiem jest.
Piękno też jest, ale albo rzadkie albo nieoczywiste, więc trudno dostrzegalne.
To, co czasem otrzymujemy w darze od życia a co widzimy jako wyjątkowe nie zdarza się zbyt często. Wiemy zresztą o tym wszyscy. Sądzę, że ocalenie tego jako cenności w sobie jest trudniejsze niż samo jego przyjęcie. Wymaga wysiłku, sporo zachodu a nawet walki. Bywa, że z samym sobą także.


Mam w sobie trochę takich pudełeczek z watką w środku. W każdym jest coś lub ktoś. Mam, bo nie chcę tego nie mieć.
Na koniec życzenia: obyśmy umieli ocalić w sobie to wszystko, co kiedyś otrzymaliśmy i widzieliśmy jako i piękne i cenne a co dzisiaj stanowi o naszym wewnętrznym pięknie i bogactwie.
Dobrego dnia, dobrego weekendu :)
Basia

8 komentarzy:

  1. Basiu znowu trafiłaś :-)..Wiesz co najbardziej lubiłam, jako mała dziewczynka w świątecznych porządkach?Moja mama myła jakieś tam porcelany i wyjmowała nie używaną wazę,, w której było pełno "skarbów"-korale, wisiorki bransoletki,bursztyny itp...i ja podczas tych porządków to wszystko sobie przymierzałam...właśnie wczoraj robiłam porządki w pudełkach,szkatułkach...które zostały...i znalazłam tam parę wisiorków i korali..i przeniosłam sie w dawne czasy...jakie to miłe,że takie rzeczy dla kogoś nic nie warte, potrafią zadziałac jak wehikuł czasu...Sama też mam takie tajemne koperty z kartkami, listami..z dawnych lat i..nie potrafię się z nimi rozstać:-)a w sercu....w sercu też jest "watka" i parę skrytek:-) Pozdrawiam Basiu
    P.S. Juz jestem urządzona. Kuchnia gotowa, laptop w kuchni też ma swoje miejsce , wiec czekając aż się zrobi sok z winogron(obrodziły w tym roku bardzo)jestem w nieustającej łączności ze światem:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dobrze, że mamy te swoje pojemne serca, w których dajemy radę pomieścić wszystkie skarby. I wiesz co? Cudnie, że w ogóle mamy te skarby, prawda?
      Mam nadzieję, że chociaż w sprawie remontu odetchnęłaś. Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i ściskam cieplutko :)

      Usuń
  2. Och, kotku, "łomot serca na temat"??? Bardzo to w finkowym stylu, oj, bardzo:)
    A wiesz, co do skarbów "we watkach", to przypomniały mi się jakieś dawno zasłyszane słowa - że jak się o tych własnych pięknych i ważnych rzeczach opowie, to się pamięta przede wszystkim swoją opowieść, a nie samo sedno. Słowa powtarzane wiele razy, bo nas coś kiedyś urzekło. Temat lekcji. Określenie wyprane z... samego mięsa. Ja tam czasem w ogóle nie mówię o tym, co mnie rąbnęło. I mam to po prostu w sobie, w środku, w Czesiu. Samolubnie, że łomatko. Choć niekiedy z samego trzewia mi się wymsknie i pooooleeeci:)
    Ach, Gabrysia - te mamine skarby! I porywy serca małej dziewczynki - jak to będzie kiedyś, gdzieś, te zapachy perfum i dźwięk otwieranych szkatułek:) Jak to dobrze mieć dobre wspomnienia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skarbów w sobie się strzeże, prawda Arsenio?

      Usuń
    2. Masz rację Arsenio, zapachy perfum...to dopiero skarbnica wspomnień. To całkiem inna historia ..długo by pisać prawda? ile ich tam " w Czesiu" siedzi...i tylko czekają ,żeby wybuchnąć jakąś jedną malutką nutką...Miłego tygodnia życzę

      Usuń
  3. Zauważyłaś, Basieńko, jak pojemne robią się te nasze "pudełeczka" z życiowymi skarbami? Pieczołowicie i z wielką ostrożnością wkładamy tam słowa, ludzi i chwile, które chcemy zatrzymać na zawsze, dokładamy i dokładamy; a w tym pudełeczku nadal jest miejsce na więcej i więcej. Tak jak w naszym sercu... Jest pojemne. Tak wiele spraw i ludzi potrafi ogarnąć, przygarnąć, przytulić... Mamy za co dziękować, prawda?
    Ściskam Cię mocno, na dobry początek DOBREGO:) tygodnia!
    Do zobaczenia:)
    Twoja M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magiczne pudełeczka droga M. mają w sobie magiczne rzeczy i wyjątkowych ludzi.

      Usuń
  4. Oj, strzeże się, strzeże, niektóre świata nie ujrzą pewnie...
    Gabrysia, nie tylko zapachy perfum, ale w ogóle zapachy to skarbnica wspomnień przecież. Ludzie, miejsca, sytuacje, ech. Do dziś pamiętam zapach dziadziusia naszego - jedynego stałego punktu we wszechświecie - mieszanka leków, szorstkiego wełnianego zielonego swetra i drewnianej wyślizganej laski:)
    Miłego prawie-weekendu, drogie Panie (u nas w pracy twierdzimy, że środa to mały piątek:))

    OdpowiedzUsuń