środa, 29 stycznia 2014

Tęsknota za ciepłem

A jednak mnie to zimno zmęczyło. Poczułam to dopiero dzisiaj, więc poczytuję sobie za sukces to, że przetrwałam bez zniechęcenia mrozem całkiem długo.
Nie wiem o co chodzi, ale zimno okropnie źle na mnie wpływa. Nie szarość, brak słońca i krótkie dni. To mi nie przeszkadza. Tylko zimno.
Ciepło jest jak schronienie. To wokół, gdy świeci słońce, pachną kwiaty a liście są zielone. I to w ludzkim sercu, kiedy się otwiera, by przyjąć drugie. A może raczej, gdy wskakuje na dłoń, która staje się pomostem.
Tęsknię za ciepłem w takie zimne dni bardzo.
Przeglądam zdjęcia, na których jest, by chociaż trochę je poczuć. I przekonać siebie, że naprawdę istnieje tylko w tej chwili się zapodziało. Też na chwilę.
Może i marudzę. I co z tego? Jestem w tym jak najbardziej sobą :), bo nie lubię mrozu. Wszystko mnie od niego boli i jak mrozi to nadaję się jedynie do przytulania, do niczego więcej.


Znalazłam zdjęcie upału. Popatrzcie na nie. Nie mielibyście ochoty posiedzieć sobie w pobliżu tego pięknego, obsypanego tak bogato kwiatami, krzewu? Nie pamiętam czy pachniał, ale urzekł mnie swoim kolorem. A ten dzień był naprawdę gorący.
Chyba już mi lepiej :)
A za ciepłymi sercami tęsknię, bo tak mam. Wolę ludzi z gorącymi sercami niż emocjonalne lodówki.
O tych drugich ani słowa, szkoda czasu. A ci pierwsi... cóż, znam, znam, pamiętam, nie zapominam i uśmiecham się do nich, więc jak dotarł do Ciebie teraz mój uśmiech to wiesz dlaczego :)
Jakoś bez trudu umiem rozpoznać takie gorące serca. Może mnie moja tęsknota prowadzi, nie wiem. A może to stąd, że moje serce też nie umie być lodowate, więc działa magia przyciągania się podobieństw. Tylko moje, niestety, przysypia w mroźne dni :) Czasem nawet zdrzemnie się na dłużej. A! I tak je lubię :)
Jednak, żeby całkiem nie zapaść w zimowy sen zgarniam ciepło skąd się da jak okruszki po pysznym ciastku. Budzą mnie gorące latynoskie rytmy na zumbie. Kolory lata zatrzymane na zdjęciach. I muzyka, w którą otulam się jak w ciepły pled.
Nie wiem czy Wam też zimno daje się we znaki. Niestety nie  jestem w stanie nikogo przytulić poprzez bloga. Nie mogę też spojrzeć w oczy z ciepłym uśmiechem. Posyłam więc piękną muzykę z mocnymi, "gorącymi" słowami:


Basia

6 komentarzy:

  1. Jaka ze mnie szczęściara Basiu,że nie muszę za wiele wystawiać nosa na zewnątrz. Jedynie w celach spacerowych, lub na jakieś zakupy. Nawet z Teodorem na wieczorny spacer teraz wychodzi mąż. (sam jakoś tak od siebie-więc się nie odzywam ..).Kręcę się więc w ciepełku wdzięczna za to -jak nie wiem co... Upałów też nie lubię Basiu -boję się ich bardziej niż zimna. (Ze względu na moją nadczynność bo wtedy źle się czuję).
    Więc tak trochę ciepełka od Ciebie zabieram -tak -będzie w sam raz." Emocjonalna lodówka" PIĘKNE określenie Basiu-że też wcześniej go nie znałam (określenia...-w przeciwieństwie do człowieka ).Pozdrawiam Basiu i trzymaj się ciepło -wiosna tuż tuż (jak to mówił nasz przewodnik w górach kiedy nie mieliśmy już sił.:-)).)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło, że się prawie spotkałyśmy na blogu :) Szykuję się na zumbę, zaraz wychodzę, więc naładuję się energetycznie aż będę świecić :))))
      A "lodówkę emocjonalną" sama wymyśliłam, więc nie dziwię się, że nie znałaś tego wcześniej.
      Czyli... aby do wiosny? :)))
      Pozdrawiam ciepło, cieplej, najcieplej!!!

      Usuń
  2. A więc nie tylko ja nie zachwycam się zimną zimą... Właśnie wczoraj też oglądałam fotki z lata... Od razu robiło się cieplej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie jest lepiej, że nie jestem w tym braku zachwytu zimną zimą sama :)
      Może powinniśmy założyć klub i nakrzyczeć na mróz? :)))))) Może by sobie poszedł precz? :)
      A serio, to jak dla mnie trochę za długo takiego zimna. Zdjęcia lata i to gorącego lata rzeczywiście pomagają.
      Pozdrawiam bardzo, bardzo ciepło :)

      Usuń
  3. Dlaczego mnie to nie dziwi, że i ja dopiero dzisiaj wyszłam z siebie n.t. zimy:)...
    Ale ja nie przez zimno w dzień, tylko przez wiatr, który mnie obudził o 4 w nocy, wiał przez mikroszpary koło okien, gwizdał i nie dał zasnąć do budzika, łobuz. Brak słońca i krótki dzień też mnie wcześniej trochę mordowały, ale to normalne u każdego pracującego "w fabryce".
    Ja mam inny sposób na zimę - nie oglądam zdjęć ze słońcem, tylko się podgrzewam (na sobie i wokół) kolorami - kobalt, szmaragd, fuksja, szkarłat i turkus. No posłuchaj choćby jak one brzmią, tak wibrująco jakoś:). A wpadłam na to, patrząc na stertę rzeczy z prania - t-shirty i ręczniki, swetry, ściereczki, pościel, jakoś tak odruchowo kombinuję sobie tę energię obok. A ciepłotę serc też lubię, aj, jak lubię. Ostatnio miałam wysyp takich (w tym nieznajomych ze 2 tuziny i to na raz). Czego życzę nieustająco:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jak miło, że ktoś następny tak samo :)
      Kolory energetyzujące są jak najbardziej w porządku. Dla mnie te na zdjęciach także :) Zobacz, proszę tę fuksję kwiatów, cudna prawda?
      No to przesyłam ciepło od kolejnego znanego Ci gorącego serca :))))

      Usuń