czwartek, 6 lutego 2014

Tysiące szans, czyli kolejny list do przyjaciółki



M.,
na swoim blogu (www.magialiterczarslow.blogspot.com) napisałaś: "Nie ma przypadkowych spotkań, i ludzie też nie stają na drodze naszego życia, ot tak. Każdy człowiek zostaje nam dany po coś, aby czymś nas ubogacić, dopełnić, coś pokazać czy uświadomić. Poprzez ludzi dostajemy od życia tysiące szans na to, aby stać się lepszym człowiekiem, lub aby temu człowiekowi pokazać coś, czego on do tej pory nie dostrzegł."
Piękne. Moje serce zadrżało, gdy czytałam to po raz pierwszy. Ile tych szans zmarnowałam? Czy dostanę kolejne? A co, jeśli nie?
Zostanę sama ze sobą a przecież nie dam rady wziąć się za rękę i poprowadzić w dobrą stronę. Potrzebuję wzoru, według którego będę kreślić linię swego życia. I przewodnika na tej drodze, by mnie podtrzymał i powstrzymał, jak będzie trzeba.
Anioła mi trzeba i jego skrzydeł, by mnie niosły, bo sama mam jedynie marne wyrostki u ramion i ani śladu aureoli.
A wiesz, że kiedyś spotkałam Anioła? Nie miał skrzydeł. Był dzieckiem, poprosił o pomoc i pozwolił mi sobie pomóc. Nigdy nie zapomnę ogromu miłości w jego oczach, gdy na mnie patrzył. Nikt nigdy wcześniej tak na mnie nie patrzył.
Dostałam lekcję. Wiem już, czym jest miłość. To patrzenie. Specjalny rodzaj widzenia.
Bo ten, kto wpada w takie patrzenie wie i to wie na pewno, że jest ważny, jedyny, piękny, bezcenny i potrzebny.
Moje serce narodziło się wtedy na nowo. I postanowiło nauczyć się kochać. Nauczyć się patrzeć. Uczę się tego ciągle, bo na mojej drodze wciąż stają ludzie, którzy czekają na moje patrzenie. Którzy patrząc na mnie, dotykają mojego serca, by je przemieniać.
Myślę, że nieustannie jesteśmy głodni takiego patrzenia, głodni swoich oczu, głodni siebie. I myślę też, że dostajemy tysiące szans na to, by ten głód zaspokoić.
Jednak wiem, że nie umiem patrzeć, ciągle jeszcze nie umiem tak, jak pragnę umieć. Ciągle jestem w drodze. Ciągle czekam na szanse, by się zatrzymać i popatrzeć. Może kolejny raz mi się uda. Może już jutro, za tydzień czy dwa, za rok...
Dobrze, że są Anioły. Zapamiętałam spotkanie z jednym z nich. Pamiętam też te z ludźmi, którzy umieli już patrzeć, których oczy mnie ocaliły, w oczach których odnalazłam siebie - moją szansę na pełnię życia. Nie chcę zapomnieć, nie chcę stracić żadnej szansy, nie chcę zgubić nikogo, kto się nią dla mnie stał.
Powiedz - jak to zrobić?
Jestem bezradna jak dziecko. Ale może to właśnie jest ta droga. Bo ten "mój" Anioł był przecież dzieckiem. I czekał na pomoc. Jak ja.
Dziękuję Ci za Twoje słowa. Za przypomnienie o co chodzi w patrzeniu.
Basia

2 komentarze:

  1. Baś, wzruszyłaś mnie... Do łez. Wzruszyłaś. Poruszyłaś. Brakuje mi słów, aby wyrazić to wszystko, co zamknęło się w moim sercu. Dziękuję Ci za to, że pojawiłaś się w moim życiu i stałaś się moim Aniołem, który wskazał mi tysiące szans i dróg, którymi bez wahania ruszyłam. Twoje "wyrostki" tak naprawdę są ogromne, tylko Ty ich nie widzisz, bo rzadko oglądasz się za siebie:) Dzięki Tobie wiele się we mnie zmieniło, umocniło, przewartościowało. Lubię siebie taką, jaką się stałam przy Tobie. Dzięki Twojej Przyjaźni, która podobnie jak Ty, jest dla mnie darem. Jesteś ważna; piękna wewnętrznie i powłokowo:); bezcenna i potrzebna. Dziękuję za te dwa lata wypełnione jak dwie epoki. Dziękuję za Twoją Przyjaźń i za to, że jesteś. I za te słowa, które zamknęłam w sobie w szkatułce, do której zajrzę, gdy zziębnę - Dziękuję!
    Twoja M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię Cię wzruszać - ze wzruszeniem Ci do twarzy :)
      I kochanie... ja nigdy nie oglądam się za siebie :)
      B.

      Usuń