wtorek, 18 marca 2014

"Wierzę, że jeszcze usłyszę..."


Czasem bardzo pragnę zaprezentować Wam coś z tego, co mnie zachwyca, co jest mi bliskie, co stanowi część mojego życia, mojego serca, mnie.
Dlatego prezentuję tu od czasu do czasu muzykę, która mnie sobą zauroczyła.
Dzisiaj także tego chcę, więc... tyle wyjaśnień, teraz opowieść:
Cejlon. Ich dwóch i ona jedna. Kiedyś obietnica, że miłość do jednej kobiety nie zniszczy przyjaźni mężczyzn a potem... cóż, potem życie, czyli któż się oprze temu, co ma w sercu.
No i bieda gotowa a raczej dramat w trzech aktach, chociaż kończy się całkiem nieźle, mimo że w duchu dziewiętnastowiecznego romantyzmu (bo twórcy tej opowieści żyli właśnie w tamtych czasach) - ktoś umiera, by mogła żyć, a raczej przetrwać miłość.
Jednym słowem - "Poławiacze pereł" Bizeta.
A tam przepiękna aria - "Je crois entendre encore" ("Wierzę, że jeszcze usłyszę..."), gdy Nadir - jeden z bohaterów opery - uświadamia sobie, że nie jest w stanie dłużej udawać przed sobą i tłumić miłości.
Pozwala, by uczucia, które nieustannie nosi w sercu ujawniły się. I tak do głosu dochodzi tęsknota i nadzieja.
Piękne i porywające, bo głęboko ludzkie, bliskie.
Nie sądzę, by komukolwiek z nas udało się przeżyć życie bez doświadczenia tęsknoty i nadziei, która jej towarzyszy. Nadziei na zaspokojenie serca - "wierzę...".
Tęsknota jest trudnym doświadczeniem. Bywa nieprawdopodobnie bolesna - rozrywa serce. A uciec od niej się nie da, bo nie można uciec od samego siebie. Kiedyś spotkałam się ze stwierdzeniem, że od człowieka można odejść, ale nie można odejść od własnego serca.
Ludzkie serce, czasem tak bardzo bezradne wobec siebie samego, jest tajemnicą i pięknem. Trudno o nim mówić, trudno pisać.
Bez niego, bez tego czegoś w nas... czym byśmy byli?
Arię "Je crois entendre encore" znalazłam pięknie zaśpiewaną przez Rolando Villazona uznawanego dziś za jednego z największych współcześnie żyjących tenorów.
Zapraszam, posłuchajcie - tak brzmi tęsknota. Moje serce zamiera przy tej muzyce


Ech, panie Bizet, jaka szkoda, że żył Pan tak krótko i tak dawno. Pięknie Panu grało w sercu, pięknie...
Życzę Wam kochani, byście nigdy nie tracili nadziei. A jeśli tęsknicie... posłuchajcie głosu serca. Chociaż czasami.
Basia

4 komentarze:

  1. To trudne - tęsknota. Tym trudniejsze, że często wydaje się niesprawiedliwe. Jednak bez tęsknoty trudno mówić o pamięci, nadziei, marzeniach. Tęsknocie trzeba wyjść czoło w czoło a nie w słowo. Konkretnie, a nie w przenośni. Nazwać konkretnie i iść. Inaczej zostaje ból.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie postrzegam tęsknoty jako czegoś niesprawiedliwego. To stan, w którym się jest z jakiegoś powodu. Jeśli akceptuje się ten powód, to akceptuje się też jego konsekwencję - tęsknotę. Jest trudna, ale skoro jest, to jest.
      Tęsknota jest częścią, elementem całości złożonej z wielu uczuć. Bez niej ten zespół nie byłby tym, czym jest.

      Usuń
  2. Basiu, pisałam Ci kiedyś co by było, gdybym te moje wszystkie tęsknoty nosiła na plecach...Dobrze,że mnie w porę ostrzegł ( do tej pory nie wiem kto to tak naprawdę był..), więc uporałam się z nimi do tego stopnia,że mają swoje miejsce w sercu, ale nie panoszą się tak-do bólu...Jednak Basiu i tak nie przestaje wierzyć ,że "jeszcze usłyszę...". jeszcze przytulę....jeszcze zobaczę...To gdzieś tam głęboko schowane nadaje mojemu życiu dodatkowy sens, bo tak naprawdę, to jest- i nie daje o sobie zapomnieć...A muzyka ....cudo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tęsknota jest jak drogowskaz - wskazuje kierunek myśli, a czasem całej reszty - kompas w sercu. A "wierzę...", które jej towarzyszy pozwala nam iść.
      Nie trać nadziei, proszę. Niech Cię prowadzi.

      Usuń