sobota, 12 kwietnia 2014

Zatrzymane bicie serca

Są chwile w moim życiu, gdy zapominam o całym świecie. Jednak musi być ku temu powód - coś, co zatrzyma mi na ułamek sekundy bicie serca. Bo ono później bije już inaczej - na temat.
Czasem jest to piękno, które dane zostało mi zobaczyć, czasem czyjeś oczy, które wciągnęły mnie w swoją głębię, czasem coś, co usłyszałam.
I dzisiaj jest to ostatnie.
Wróciłam z koncertu. Jeszcze mi szumi w głowie od natłoku dźwięków. Ale serce przeszczęśliwe, bo dostało to, czego jest zawsze złaknione - spotkanie z pięknem.
Wysłuchałam Requiem d-moll Mozarta.
Nie po raz pierwszy, ale akurat tej muzyki mogę słuchać bez końca.
Przyznaję co prawda, że niewątpliwie genialny Wolfgang Amadeusz nie jest moim ulubionym kompozytorem, jednak wielkości mu nie odmawiam i podziwiam maestrię.
Natomiast jego Requiem jest dla mnie wyjątkowe z jednego powodu - siły emocji, która w tym dziele niemal poraża.
Jak dobrze, że są takie chwile, które potrafią nakleić "plasterek" na serce skołatane codziennym trudem albo bólem, którym ktoś beztrosko obdarzył. Muzyka nie rani.


Chcę zaprezentować tylko króciutki fragment z Requiem, ale za to chyba najbardziej znany, bo niewymownie piękny, więc często cytowany. To "Dies irae" (dzień gniewu) z części 3 - Sequens.
Mozart jest autorem części wokalnej "Dies irae". Instrumentalna została dopisana po jego śmierci przez innego muzyka.
Jednak to właśnie ludzkie głosy krzyczą dramatycznie w tym fragmencie.


Jestem pod wrażeniem.
Basia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz