sobota, 4 października 2014

"Wszystko ma swój czas"

Niedawno w Ogrodzie Saskim spadł mi pod nogi kasztan. Skorupka pękła od uderzenia o ziemię a ruda kuleczka podskoczyła i potoczyła się po alejce.
Kilkanaście minut wcześniej zagadnął mnie nieznajomy człowiek, a po chwili rozmowy ze mną i zapytaniu jak mi na imię zawołał na pożegnanie: "Dziękuję pani Basiu za spotkanie! Do następnego razu!". Do następnego panie Krzysztofie! Tu czy gdziekolwiek indziej.
Spotkania. Zdarzenia. Coś, co zaskakuje albo nie. Spada z nieba albo z drzewa. Dane lub zadane.
Piękno życia.
Piękno bycia.


Przyjmuję to, co mi czas przynosi.
Bywa różnie, przyznaję. Ale dni płakania mijają tak samo jak chwile radości - przeplatanka.
Podobnie z ważnością tego, co się dzieje - raz jest to coś, bez czego żyć się potem da i umie, a innym razem spadnie na głowę albo serce zdarzenie, które wywraca do góry nogami albo przeciwnie - stawia na nogi - całe życie. Jak przypomnienie o sensie bycia - przypomnienie o miłości.
Kasztan został mi w kieszeni, ale podziękowanie za przypadkowe spotkanie z nieznajomym - w sercu i pamięci. Stamtąd nie wypadnie.
Kasztanek jest śliczny, ale jest bez znaczenia. A ludzkie serce, które spotkało się z moim - bezcenne.
Można otaczać się kasztanami, można ludźmi.


Mam za sobą dni wypełnione spotkaniami. Takimi po długim okresie niewidzenia, gdy serce zamiera z radości na widok znajomych oczu. I takimi, które zaskoczyły. No i tymi wyczekanymi i wytęsknionymi.
W rezultacie mam serce pełne po brzegi - bogactwo bezcenne, które wchłaniam łapczywie, by stało się moim, mną.
Czas na dotknięcie serca sercem to czas piękny, czas piękna. Nie da się zapomnieć.
Teraz jesteś tutaj - dziękuję Ci więc za spotkanie, za obecność, za chwilę, którą mi dajesz. Nie wiem co zabierzesz ode mnie. Nie wiem czy schowasz to do kieszeni czy w serce. To Twój wybór.
Moim stały się słowa, które napisałam, czas, który na to poświęciłam i emocje, które temu towarzyszyły.
To mój dar dla Ciebie. Zamiast spojrzenia w oczy, uścisku dłoni i uśmiechu, który możesz zobaczyć.
Może kiedyś... gdzieś...
basia

11 komentarzy:

  1. Basiu, Tobie kasztan spadł pod nogi ,a mnie w tamtym tygodniu na głowę...nawet po przyjściu do domu odszukałam piosenkę "Kasztany,kasztany" w wykonaniu Ireny Santor i tak zrobiło mi się miło...A zgadzam się z Tobą , że bardziej "owocne" są spotkania,rozmowy,zwykły uśmiech od drugiego człowieka...ale czy nie zauważasz ,że czasami taka spontaniczna "rzecz" co najmniej dziwi innych...Z moim Mietkiem wędrując czasami po różnych miejscach traktujemy jako normalne pozdrowienie na tzw."szlaku" i co ostatnio zauważyłam ....jest odzew taki jaki powinien być,słowo,uśmiech.....zdarzają się wyjątki.....ale to nieuniknione....
    Wie,że ostatnio miałaś bardzo napięty czas.....ale wg mnie takie coś cieszy....a ja już szykuję się na dzisiejsze słuchanie.....audycji w radio Lublin....odezwę się po..pewnie jutro....tymczasem Basiu-miłej niedzieli,w Dukli rano około 7 rano było + 3 stopni ,ale teraz jest słoneczko i zapowiada się piękny dzień...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas na spadanie kasztanów trwa i trzeba wziąć to pod uwagę spacerując pod kasztanowcami :) Masz rację - cieszą chwile wypełnione spotkaniami. Nie czuję się nimi zmęczona.
      U mnie dziś też słonecznie, chociaż dość chłodno.
      Pięknej niedzieli Grażynko i do usłyszenia wieczorem :)

      Usuń
  2. A ja od zawsze mam słabość do kasztanów. Może to sentyment do beztroskich lat dzieciństwa. A może właśnie dlatego, że pojawiają się o takiej porze roku kiedy już chce się zaszyć w ciepłym mieszkanku z kawą, książką albo z kimś pogadać bez pośpiechu.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nie mam słabości do kasztanów, chociaż ją rozumiem, bo są śliczne. Te jadalne dodatkowo smaczne zwłaszcza, gdy lekko pachną dymem i grzeją zmarznięte dłonie.
      Jednak ciepłe mieszkanko, kawa, książka i pogaduchy bez pośpiechu to coś, co... nigdy chętniej :)))

      Usuń
  3. To ja, tak jak poprzednik... te kasztany... Mam do nich ogromną słabość i noszę je wszędzie, gdzie popadnie - w kieszeniach, w torebce, ustawiam na biurku i wożę ze sobą w samochodzie. Ale serce też mam pełne - tych innych, które przytulają się do mojego, czasami zupełnie nieoczekiwanie, tak jak w czasie przypadkowych spotkań, jak Twoje, Basiu. Życie składa się z takiej różnorodności, że aż zapiera dech, prawda? Etapy, które przechodzimy, i które czegoś nas uczą; ubogacają i są drogowskazami, które kierują na właściwą drogę. Im jestem starsza, tym bardziej doceniam życie i to, co przynosi, nawet z trudami, które też są po coś.
    A tak z innej beczki - piękna audycja! Masz radiowy głos i podtrzymuję zachęcanie Cię do nagrywania audiobooków. Z przyjemnością się Ciebie słucha:)
    Pozdrawiam jesiennie:)
    Jesienna M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem Jesienna o Twojej słabości do kasztanów. Miła słabość :)
      A co do spotkań... dech zapiera, rzeczywiście - piękno życia :)
      Cieszę się, że słuchałaś audycji. Byłam zachwycona tym jak zostały odczytane fragmenty moich książek.
      Odpozdrawiam ciepło :)

      Usuń
    2. Pod "radiowym głosem" to i ja podpisuję się wszystkimi rękami :-))))

      Usuń
  4. Witaj Basiu:)))) Ależ jestem zła na siebie, kompletnie zapomniałam o audycji, ehhh...mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja:)
    Zgadzam się z Panią Moniką, ja też z wiekiem coraz bardziej doceniam życie, a nawet łapię się na ty, że się zastanawiam, ile mi zostało...ale nie ma we mnie przerażania w związku z tym, jest pokora i chęć wyciśnięcia z życia, ile się da:) I tak jak kasztany spadają nam na głowy, czy na drogę, którą podążamy, tak Opatrzność "podrzuca" nam nowych ludzi...dziś gdy czekałam na swój zabieg rehabilitacyjny, trwało to ok. 10 minut wysłuchałam historii starszej pani....stęskniona za córką, która zaraz po studiach wyemigrowała do Australii, dzwoni raz na rok i zawsze mówi: "Mamo, ty już jesteś w takim wieku, że już nic nie potzrebujesz", widziałam wielkie łzy w oczach....no tak, ta kobieta materialnie już nic nie potrzebuje, ale miłości potrzebujemy bez względu na wiek i miejsce. No właśnie, poznałam tę osobę po coć....ale już sama muszę to zrozumieć:) Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie powiedziałaś o tym "podrzucaniu" ludzi. Też tego doświadczam. Nieustannie powtarzam: co my byśmy bez siebie zrobili? :) Dobrze jest być w ludzkich sercach i dobrze mieć innych w swoim.
      Dziękuję Moniko za Twoją obecność w moim :)
      Ciepło pozdrawiam

      Usuń
  5. Sprzęt zawiódł…byłam pewna,że dzięki zdobyczom techniki, posłucham razem z Aldonką audycji.
    Wracałyśmy wczoraj z Warszawy i niestety Basiu nie ma w telefonie tego "czegoś" co pozwoliło by na słuchanie audycji….:-( Mam nadzieję, że jest jakiś sposób, by jej posłuchać.
    Ale za to mam to szczęście, że byłam świadkiem tego, kiedy kasztanek wpadł pod Twoje stopy i pana Krzysztofa także z daleka( bo zagarnął Cię jakoś tak znienacka :-)) poznałam.
    Dziękuję Basiu za piątek w Stolicy i posyłam mnóstwo uścisków

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również jeszcze raz dziękuję za piątek. Było mi bardzo miło przeczołgiwać Ciebie i Aldonkę po Warszawie :) Kasztanka nie zapomnę, pana Krzysztofa tym bardziej.
      Audycją się nie martw, proszę. Może będzie na stronie radia albo uda mi się podrzucić Ci dźwięk, gdy dostanę nagranie.
      Ciepło pozdrawiam :)

      Usuń