poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Plasterki na zadrapaną codzienność


Ciągle jeszcze jestem na fali powakacyjnego oszołomienia :). Wypoczęty umysł i serce nie daje się zatrzasnąć w ramach szorstkiej codzienności.
No i są efekty ;)
Szłam dzisiaj ulicami lekko po wariacku, bo w drodze czytałam książkę, którą właśnie kupiłam i niosłam do domu. Wiem, brzmi dziwnie, ale mieszkam w spokojnej dzielnicy i mijałam niewielu ludzi a książka mnie pochłonęła.
To "Książka, której nie ma" Santiago Pajares (Wyd. Pascal). Jest tak lekko napisana jakby autor tylko muskał słowa a one same mu spływały z palców. Wspaniale plastyczny język z łatwością maluje żywe obrazy.
No i ani się obejrzałam a wchłonęłam kilkadziesiąt stron (a droga do domu minęła w okamgnieniu :)). Bardzo przyjemne zapadanie się :).
Lubię to ogromnie.
Lubię w muzyce, filmie, czy znajomości, bo z ludźmi też tak czasem mam i te pochłaniające spotkania cenię ogromnie za siłę ich emocji i za prawdę uderzającą prosto w serce.
Co do muzyki to trafiłam ostatnio na fajny kawałek z dokonań charyzmatycznego wirtuoza skrzypiec Davida Garretta: "Cry me a river" .
Maestro Garrett, jak to on, z ogniem zinterpretował singiel Timberlake`a. Wybrałam nagranie z koncertu, bo chociaż zazwyczaj nie jest tak sterylnie czyste jak studyjne, to jednak zawsze bardziej żywiołowe.


A powroty do codzienności powakacyjnej osłodziłam sobie także, jak zwykle u mnie mocno odgrzewanymi, filmami: jednym ciekawym, głębokim, ale przyjemnym w oglądaniu i drugim - trudnym, mocnym, ale świetnie zagranym, chociaż końcówka rodem z kiepskiego thrillera lekko mnie rozczarowała.
Pierwszy film to "Prywatne życie Pippy Lee" ("Private Lives of Pippa Lee" reż. Rebecca Miller), który powstał na podstawie powieści o tym samym tytule. Ciekawostką jest to, iż autorka powieści oraz scenarzystka filmu i jego reżyser to ta sama osoba.
Film wciąga, ale książka która jest w porównaniu z nim o wiele bogatsza, jeszcze bardziej. Porusza prawdą o zawiłości ludzkiego życia z powodu zawiłości ludzkiej duszy. Oba dzieła mówią jednak o tym samym - naszej tęsknocie za kimś, czymś, co sprawi, że zobaczymy sens siebie, świata, życia. Co da nam pełnię.
Temat mocny, chociaż spotkałam się z opiniami, iż nudny, bo zgrany do cna. I co z tego, skoro prawdziwy?


A drugi film to "Dług" ("The Debt" reż. John Philip Madden) ze wspaniałą rolą mojej ulubionej brytyjskiej aktorki Helen Mirren.
Opowiada o poczuciu obowiązku i ciekawie pojmowanym patriotyzmie, które to pojmowanie jak sądzę jest obce dzisiejszemu przeciętnemu człowiekowi. Ale też o miłości, która chociaż ma szansę, to w dziwny sposób nie umie się zrealizować. Jednak przede wszystkim o wyborach z przestrzeni zwanej moralnością i o poczuciu winy, które rozwala życie.
Trochę mnie przeczołgał, ale nie żałuję, chociaż ta końcówka... To dopiero zgrane do cna!
Dla zainteresowanych - oba filmy można znaleźć i z lektorem i z napisami.


A na koniec coś kojącego serce na dobry, ciepły sen pełen pięknych marzeń :) To zdjęcie zrobiłam tydzień temu idąc w stronę nadmorskich wydm i słysząc już dobiegające zza nich wieczorne szeptanie morza. Powoli zapadające w sen słońce zaprowadziło mnie wówczas w te rejony serca, do których wędruję na fali tęsknoty i pięknych wspomnień. Dzisiaj popatrzmy tam razem :)
Ciekawe dokąd Ciebie zaprowadzi? :)
B

15 komentarzy:

  1. Niezwykłość Twoich słów oraz pokłady ciepła i radości życia przywlokły mnie kolejny raz w Twoje progi. Ja również poszukuję w ludziach ogromu emocji i prawdy, która uderza prosto w serce. I choć dzisiejsza rzeczywistość jest bardzo trudna, a momentami bolesna, to ciągle udaje mi się napotkać kogoś, kto wyróżnia się w tym wielkim tłumie... Dziękuję za ciekawe propozycje na ostatnie dni wakacji oraz za niebanalny obraz zachodzącego słońca. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ucieszyłam się widząc Twój komentarz - z serca dziękuję :) Od razu cieplej :) Przynosisz ze sobą pokój, który odnalazłam na Twoim blogu. To krzepiące w, jak słusznie zauważyłaś, trudnej dzisiejszej rzeczywistości. Ja także przekopuję ją w poszukiwaniu wyjątków od reguły. I znajduję Beatko, o czym przekonuję się za każdym razem z ogromną radością. Ktoś kiedyś napisał mi w komentarzu, że "trochę nas jest" :) Czyli tych, którzy spokojnie zawsze dostrzegają nie tylko szklankę do połowy pełną, lecz także widzą jej wyjątkową urodę. I umieją się tym cieszyć.
      Jeszcze raz dziękuję za Twoją obecność :)

      Usuń
  2. Ależ to musiało być wspaniałe uczucie tak wracać do domu z książką w ręku:-) Wyobraziłam sobie to jak kadr ze starego przedwojennego filmu ponieważ dzisiaj na ulicy raczej nie spotkasz nikogo tak zatopionego w lekturze, że nie może jej odłożyć. Ja jestem niestety niewolnikiem samochodu (z mojej wioski do Poznania troszkę tych kilometrów jest, a komunikacja nie staje na wysokości zadania) takie zaczytanie mi raczej nie grozi, choć przyznać się muszę, że książkę zawsze mam ze sobą i czasami na światłach zdarza mi się ją podczytywać i tak zatracić w lekturze, że przegapię jak zapali się zielone ku ogólnemu niezadowoleniu innych kierowców. Dziękuję za ciekaw propozycje na zbliżające się jesienne wieczory, na pewno z nich skorzystam:-)
    Pozdrawiam ciepło:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ukrywam - wspaniałe towarzystwo miałam w czasie powrotu do domu :) Nie ma jak naprawdę dobra lektura. Tę akurat książkę można tak właśnie trochę w biegu ;) czytać. Jest przedziwnie lekko napisana. Podziwiam talent autora.
      A próbowałaś w czasie jazdy samochodem słuchać audio booka? Wiem, że niektórym odpowiada taka forma "czytania" w drodze, chociaż ja wolę sama i w dodatku "po staremu", czyli z papieru :)
      Jesienne wieczory... Masz rację, że to już niedługo. Jejku, jak zleciało!
      Ucałowania Anitko :)

      Usuń
  3. Witaj Basiu:) Rozbawiłaś mnie niesamowicie opisem swojego powrotu do domu z książką w ręku:) Rzeczywiście książka musi być interesująca. Pięknie o niej opowiadasz, niby w kilku słowach, ale dosadnie..."jakby autor tylko muskał słowa...", bardzo podoba mi się to określenie.
    Mistrzem Garretem zainteresowałaś mnie niesamowicie, to dopiero talent!Rewelacja:)))
    Filmy.....z przyjemnością obejrzę, w szczególności "Dług". Dziękuję za polecenie tego, co warto zobaczyć. Ja ostatnio właśnie , któregoś wieczoru potrzebowałam "coś" obejrzeć i jak zawykle sięgam po kino skandynawskie i wspaniałego Madsa Mikkelsena. To był film, pt.: "Tuż po weselu", choć pamiętam, że polecałaś mi "Kochanka królowej" z tym aktorem. Na pewno także zobaczę.
    Cieszę się bardzo, że odpoczynek w górach i nad morzem pozwolił Ci nabrać sił i tak pięknie z nami tutaj rozmawiać:))) Ściskam Basiu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Moni :) Jakoś mnie ta książka chwyciła od pierwszego zdania i przepadłam! :))). Czuje się, że autor pisze także scenariusze - słowa pięknie malują opisywany świat. To lekka a jednocześnie ciekawa książka.
      Do Garretta wracam od czasu do czasu. Przyciąga mnie jego pasja. Jest tak bardzo zainteresowany tym, co robi, że nie sposób się nie "zarazić" :)
      Ach, Mikkelsen... Ten człowiek ma w sobie magnes :) Nie oglądałam "Tuż po weselu". Poszukam.
      Wiesz Moni, trochę jeszcze uciekam od tego, co mnie niedługo czeka, a czeka mnie naprawdę sporo pracy. Póki mogę relaksuję się ładując akumulatory, by mi energii nie zabrakło i zaglądam tam, gdzie ten relaks znajdę na pewno.
      Ucałowania kochana i dobrych dni :)

      Usuń
  4. Przypomniałaś mi, że jak byłam dzieckiem i dźwigałam z biblioteki kilogramy książek, to w drodze zdarzało mi się zacząć którąś czytać, albo gdzieś przysiąść po drodze.. Bo do domu nie miałam daleko, więc i czytania za wiele nie było. Co do filmów. Moje życie jest takie zawiłe, a dusza taka pokręcona, że nie wiem czy te filmy są dla mnie. Ostatnio "odmóżdżam" się od trudnych spraw oglądając serial "Wspaniałe stulecie" i chłonę barwy, smaki i zapachy tureckiego folkloru. Moja wycieczka na Bałkany nastroiła mnie w tym temacie i ciągle jestem na "haju". Ale to chyba dobrze? Przeganiam smuteczki precz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te kilogramy książek w dzieciństwie (i nie tylko :))... Ja też tak samo! :) I podczytywanie gdzie i kiedy się da.
      A filmy, o których napisałam rzeczywiście należą do kategorii szarpiących nerwy. Moje nerwy są w stanie pełnego relaksu, więc podołałam, ale w czasie, gdy jest inaczej sięgam po zupełnie inne filmy. Nie oglądałam serialu "Wspaniałe stulecie", ale po Twoim komentarzu zerknęłam na pierwszy odcinek i... może się skuszę, bo rzeczywiście ma klimat w stylu "smuteczki precz!" :) Miałaś niezwykłą wycieczkę na Bałkany. Przeczytałam Twoje wpisy na ten temat - ogromnie ciekawe i inspirujące. Jak ja lubię takie klimaty! :)
      Ucałowania Holly :)

      Usuń
  5. Basiu,jak Ty to zrobiłaś,że idąc przeczytałaś kilkadziesiąt stron,może to dlatego ,że to "książka,której nie ma",ale przecież obrazy z książki pojawiły Ci się w głowie.W każdym razie zachęciłaś mnie ,abym już zaczęła rozglądać się za autorem Santiago Pajares (przyznaję słyszę po raz pierwszy).Z przyjemnością posłuchałam muzykę w wykonaniu Davida Garretta -a filmy już będę miała do obejrzenia,mój syn-Krzysztof obiecał mi...A na Twoje wieczorne niebo..odpowiadam Ci z cieplutkimi pozdrowieniami....wczorajszego podwieczornego nieba z mojego balkonu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twoje niebo, którym mnie pozdrowiłaś :) Jest zachwycające! :) Podkradnę je jako tło, dobrze?
      O "Książce, której nie ma" dowiedziałam się ze dwa czy trzy dni temu z bloga Kornelii, a że widziałam tę książkę w księgarni na półce parę dni temu, więc po nią wróciłam. Grażka - warto! Świetnie się czyta. Nawet w czasie marszu :))) Wyobraź sobie, że nawet na nikogo ani na nic nie wpadłam w czasie tego czytania po drodze! Miałam do przejścia całkiem spory kawałek, bo jak tylko mogę idę zamiast jechać no i szybko czytam, więc pochłonęłam te kilkadziesiąt stron nie wiedząc jak i kiedy :)
      Całuję i pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Basiu,moje niebo jest już Twoim...wykorzystaj według swojego pomysłu-zgodę masz.Tak pomyślałam,że w Dukli też znalazłabym taką trasę gdzie mogłabym poczytać....może ktoś dziwnie by się spojrzał (tu właściwie wszyscy się znają osobiście lub z widzenia),ale jakbym była zajęta tym co na kartkach książki to co mi to szkodzi....Już sprawdzałam na pewno nie mamy tej książki w bibliotece,ale to żadna przeszkoda....Pozdrawiam Cię.....wreszcie z miejsca gdzie jest wreszcie czym oddychać,chociaż niektórzy patrzą w niebo......i proszą o kropelki i to nie tylko jak przysłowiowe z "kropidła" lecz...coś większego

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja również w młodości tak wracałam do domu z biblioteki z kilkoma książkami, a po drodze czytając wybierałam, która pójdzie na pierwszy ogień. Miałam łatwiej gdyż mieszkałam w małej wioseczce i po drodze nie było niespodzianek. Jak tęsknię do tych czasów. Dzięki za przybliżenie lektury i muzyki. Zachód słońca prześliczny:):):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mole książkowe tak mają :) A potem mają też co wspominać :)
      Dzisiaj wracałam do domu tramwajem i na krótkim odcinku widziałam dwóch panów, którzy czytali książki. Mnie także zdarza się czytać w komunikacji miejskiej. Odnoszę wrażenie, że całkiem sporo ludzi czyta książki (wbrew ponurym statystykom). Przynajmniej mam taką nadzieję.
      Och, ten zachód mnie zauroczył. Cieszyłam się nim jakby mi ktoś dał prezent :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Mam nadzieję, że reszta książki też Ci się spodobała? :)
    Czytanie i chodzenie jednocześnie może być dosyć niebezpieczne, szczególnie na naszych chodnikach, więc uważaj. :)
    Garretta też sobie bardzo cenię, a z pozostałych Twoich rekomendacji chętnie skorzystam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka jest bardzo piękna. Należy do cenniejszych i bardziej wartościowych, z którymi miałam okazję zetknąć się w życiu. Dziękuję za jej rekomendację :)
      Wiem, nie powinnam czytać idąc, ale... cóż, bywa ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń