poniedziałek, 14 stycznia 2013

Moje wędrówki po Europie. Mediolan, czyli współczesna elegancja

Milano, po polsku zwane Mediolanem, to drugie co do wielkości miasto we Włoszech i to się czuje, tę wielkość. Wysokie kamienice po obu stronach ulic, szerokie chodniki, duży ruch na jezdniach i tłumy śpieszących w swoich sprawach ludzi. Ruch. Wszędzie ruch. I skutery.


Jeżdżą nimi ludzie w różnym wieku. Mnie zachwycały mocno starsze panie, które brawurowo manewrowały skuterami przez zatłoczone ulice, niejednokrotnie okazując przy tym legendarny włoski temperament. Cudnie też prezentują się mężczyźni pod krawatem i w garniturze albo kobiety w ślicznych kostiumach i butach na wysokich obcasach, którzy w kaskach na głowach mkną skuterami zapewne do biur czy urzędów, gdzie pracują. Nikogo więc nie dziwią zapchane tymi jednośladami parkingi i pobocza ulic.


Jak każde duże miasto Milano ma swój specyficzny rytm. Latem poranny pośpiech i tłok powoli ustępuje miejsca senności, która pojawia się wraz z gorącymi godzinami południa i wtedy wszystko zwalnia. Nawet tramwaje wyglądają na zaspane i niemrawe. Chociaż nie zawsze. Mnie przydarzyło się w związku z tym środkiem lokomocji coś naprawdę niezwykłego - tramwaj zatrzymał się przed przejściem dla pieszych, bym mogła przejść. Niebywałe! Zapamiętam na zawsze.


Na poziomie ziemi zieleni jest niewiele. Jednak na wielu balkonach, tarasach na dachach i w loggiach jest jej mnóstwo. No i oczywiście wszędzie obowiązkowe rolety w oknach.


A jak Wam się podoba ta przedziwna ściana zieleni, zasłaniająca bok niepozornej kamienicy (zdjęcie poniżej)? Mnie urzekła. Kiedy podeszłam bliżej okazało się, że tworzą ją dziesiątki skrzynek zręcznie przymocowanych jedna obok drugiej. Uwierzylibyście?


Co jeszcze? Zupełnie nieostentacyjne perełki zabytków, których trzeba cierpliwie poszukać, ale które są tego warte, jak chociażby kościół Santa Maria della Gracia - wewnątrz lekki, śliczny, kolorowy... kobiecy:


No i oczywiście zamek Sforców, gdzie w muzeum znajduje się Pieta Rondanini- ostatnia rzeźba Buonarrotiego, która swoim pięknem sprawiła, że ugięły się pode mną nogi. Nieobrobiony marmur jest  jak cukier, lśni i mieni się kryształkami śnieżnej białości, a te fragmenty, które zostały wypolerowane sprawiają dziwne wrażenie... pełnych życia. Nieduża, przerobiona, niedokończona i tak zostawiona, a siły w niej tyle, ile zapewne miały muskularne ramiona rzeźbiarza. Och, czyste piękno!
No i fontanny:


Małe, duże i takie sobie, zwykłe i fantazyjne, na placach i w głębi zacienionych i zazielenionych dziedzińców kamienic, na które można jedynie tylko zerknąć przez uchyloną bramę albo okratowane okienko w niej.
I dzielnica mediolańskiej bohemy z małymi domami nad starymi kanałami. W projektowaniu tych kanałów miał swój udział słynny Leonardo. Dzisiaj to miejsce małych knajpek i butików z różnościami.


Tam właśnie znalazłam ogromne kępy mojej ukochanej lawendy. Naprawdę śliczne, ciekawe miejsce, ale ceny w butikach horrendalne!


I przepiękne kościoły, z których można zostać wyproszonym jeśli nie ma się odpowiedniego stroju (zasłonięte ramiona i uda), bo to jednak Włochy (mam na to sposób - noszę wszędzie ze sobą cienką, ale dużą chustę, którą w razie potrzeby zarzucam na ramiona):


I ogromny katolicki uniwersytet, którego oba dziedzińce przypominają ten nasz na KUL-u, a w akademickim barku serwowana jest przepyszna kawa.
Mediolan to też te wszystkie miejsca, gdzie piękno starej architektury zderza się ze współczesnością a monumentalne budowle górują swoim ogromem nad zwykłością i  prozą życia:



O znanych miejscach takich jak Duomo, Teatro alla Scala, pasaż Wiktora Emanuela czy wąska uliczka ze sklepami  znanych projektantów mody nie wspominam. To można znaleźć w każdym przewodniku, ale warto wszędzie tam pójść, bo Duomo zdumiewa swoim ogromem, z kolei znany teatr zaskakuje niepozornością, zadaszony pasaż zapiera dech w piersiach swoim pięknem (co widać na zdjęciu) a wystawy sklepów światowych marek mody z najwyższej półki zaskakują oryginalnością.


I chyba tyle. Chciałam Wam pokazać Milano takie, jakie ja zobaczyłam z jego często ukrytym pięknem, którego warto było poszukać mimo gorąca upalnych dni jakie w nim spędziłam. Nie wiem czy mi się udało. I nie wiem czy tam wrócę, ale wiem, że nie żałuję ani minuty tam spędzonej.
Basia Smal

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz