piątek, 4 kwietnia 2014

"Sierpień w hrabstwie Osage"

Dopadł mnie jakiś wczesnowiosenny wirus, źle się czuję, więc siedzę w zacisznym kąciku z kubkiem gorącej herbaty pod ręką i staram się przeczekać. Dobrym na to sposobem jest oglądanie filmów i czytanie książek.
Obejrzałam więc "Sierpień w hrabstwie Osage" ("August: Osage County" reż. John Wells) i... jestem przerażona.
Wiem, że to tylko film, ale serce mi zamierało, gdy oglądając go patrzyłam na ludzi, którzy traktują się w sposób po prostu straszny.
Nie chcę pisać recenzji, ale jak komuś chociaż trochę serce dokucza z jakiegokolwiek powodu, to niech sobie oglądanie tego filmu daruje. Jest przytłaczający. Świetnie zagrany, to prawda, ale pewnie przez to jeszcze trudniejszy, bo dobre aktorstwo skutecznie odwraca uwagę od tego, że to tylko gra.
W opisie znalazłam określenie, że film jest tragikomedią. Nie znam się na krytyce filmowej, więc nie wiem co ten termin w jej pojęciu oznacza. Dla mnie jako odbiorcy termin "komedia" w żaden sposób tu nie pasuje, nawet z tym dodatkiem "tragi" na początku.
Tak niewiele z tego, co nie jest rzeczywistością mnie porusza, a w tym wypadku ledwo oddycham.
Tym, co budzi największe emocje jest smutek, który bije z ekranu. Przesłaniem zdaje się być stwierdzenie, że życie zawsze jest przegrane bez względu na to czyje życie i jak wygląda. No i że żyje się złudzeniami. Naprawdę przerażające.
Nie wiem czy właśnie to "autor chciał powiedzieć".
Ciekawa jestem czy ktoś z Was oglądał ten film, a jeśli tak, to jak go odebrał.
Wiem, że został zrobiony na podstawie sztuki teatralnej, a ona ma swoje prawa. Przede wszystkim chodzi o mocny temat (bo inaczej ludzie nie przyjdą do teatru) i o możliwość "wygrania się" aktorów. No a jak się to przenosi na ekran, w dodatku duży, to są nominacje do Oskara, Złotych Globów i nie tylko.
Mnie zastanawia tylko czy naprawdę potrzebujemy tego od sztuki. Takiego prania mózgu, a raczej przeciągania serca po tłuczonym szkle. Może i tak. A może w ogóle nie powinnam tak na to patrzeć.
Kiedy ktoś z moich znajomych dowiedział się o czym jest moja książka, która niedługo się ukaże, to zareagował spontanicznym "Basia, co ci do głowy strzeliło?". "Strzelają" różne rzeczy i bardzo trudno wytłumaczyć czemu te a nie inne.
W jednej z recenzji usłyszałam, że w tym filmie "nic się nie dzieje". Jestem pod wrażeniem braku subtelności jej autora. A może to tylko oczekiwania, które tego człowieka zawiodły. Nie mam mu za złe. Sama piszę i pisząc, spotkałam się z tak różnym odbiorem, że wiem jedno - można chcieć o czymś powiedzieć albo tylko opowiedzieć, a i tak każdy z nas - odbiorców po swojemu to zinterpretuje.
Wcale mnie to nie dziwi i nie złości. Nie jesteśmy przecież w stanie patrzeć inaczej niż własnymi oczami. Zresztą to jest właśnie w każdym z nas ciekawe - to własne spojrzenie.
Publikuję trailer, ale uwierzcie mi - niewiele z niego można się dowiedzieć.


Pozdrawiam ciepło
Basia

2 komentarze:

  1. Basiu...to sobie znalazłaś chyba kiepski sposób na to "przeczekanie", że Cię tak przygnębił..Ja już czekam na jutrzejsze "Listy do Julii" widziałam ten film raz i zapadł mi w serce głęboko. To jest taki z mojej bajki ;-). Mam w swych zbiorach właściwie wszystkie filmy moje ulubione -tego jeszcze nie, więc jutro obejrzę go dopiero drugi raz i już się cieszę :-) Co do wiosennego "zbierania", ja też dziś jakoś niewyraźnie...Już Aspirynę wypiłam i teraz właśnie popijam herbatkę z syropem z sosny, który robiłam w tamtym roku. ( o dziwo jeszcze nie był potrzebny, ale niedługo nowy, więc można poszaleć..)Mam nadzieję ,że się rozejdzie po kościach..Moje skromne Basiu zdanie jest takie.. unikam jak mogę dołujących i męczących filmów ..życie samo w sobie ...co ja Ci będę pisała...:-)
    Ciepła herbatka i jakiś poprawiacz nastroju -powinien rozgonić te zabłąkane wirusy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem w tym, że zaczynając oglądać nie wiedziałam w co wchodzę, a potem... to dobry film, chociaż mocny emocjonalnie.
      "Listy do Julii" kiedyś oglądałam - śliczny, nastrojowy, cudny, "uśmiechnięty" film. Też takie lubię :)
      Kuruj się kochana, bo 11 blisko! A ja "czaruję" żeby było ciepło i bez deszczu :))))

      Usuń