środa, 19 września 2012

Zauroczenie


Wczoraj było pięknie.
Ciepło i słonecznie, więc pognało mnie na długi spacer, w czasie którego miałam niewątpliwą przyjemność spotkać tego oto kolesia z kosmatym tułowiem i kolorowymi skrzydłami :)
Przysiadł sobie na chodniku, którym pędziłam i zatrzymał mnie w tym pędzie skutecznie. Cierpliwie pozował, aż zrobiłam kilka zdjęć, a potem odleciał.
A ja teraz się głowię o czym tu napisać, żeby pasowało do zdjęcia, które bardzo, bardzo chciałam pokazać, bo Kosmatoskrzydły mnie urzekł.
No i mam temat - zachwyt. I to od pierwszego wejrzenia.
Znacie to?
I nie zawsze dotyczy relacji erotycznej. Czasem tak się jakoś dzieje, że wystarczy rzut oka na kogoś i wpadamy. Po uszy i czubek głowy. W jego oczy, uśmiech, każdy gest.
A kiedy zastanawiamy się dlaczego tak wpadliśmy, to nie znajdujemy odpowiedzi. Jednak szukamy uparcie, więc zazwyczaj coś tam wysmażymy w rodzaju "sympatyczny gość", "urocza osoba" i takie tam podobne.
Musimy sobie bowiem wyjaśnić, że nie zgłupieliśmy nagle tylko mamy powód, by się kimś zachwycić.
A o co naprawdę chodzi? Chodzi o emocje. One się w nas pojawiają i już.
Bać się tego? Bez sensu. I tak będą. Żeby się pojawić nie potrzebują pozwolenia. Dlatego nie da się ich z siebie wyrzucić.
Zachwycił mnie ktoś? No i dobrze. Przecież to fajne :)
Ludzie są tacy piękni. Warci zachwytu. A dostrzeżenie czyjegoś piękna, to bardzo dobre patrzenie na drugiego człowieka. Lepsze niż widzenie jego brzydoty.
Tak naprawdę byłoby więcej dobra na świecie, gdybyśmy patrzyli na siebie z zachwytem, a przynajmniej z życzliwym zainteresowaniem, z pozytywnym do tego kogoś nastawieniem. Jak ja do Kosmatoskrzydłego.
Wiem, to tylko motyl, ale naprawdę ładny, więc czemu mam nie poddać się zachwytowi? Widzieć przede wszystkim tę stronę w nim, stronę jego urody.
Przecież mnie z tym lepiej niż gdybym patrzyła naburmuszona, że siadło sobie takie coś na mojej drodze i siedzi, paskuda jedna.
Wolę widzieć w ludziach przede wszystkim piękno :)
Basia Smal

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz