niedziela, 21 lipca 2013

Na końcu dnia - miłość

"Na końcu dnia
twoje oczy wpatrzone w moje.
Na końcu dnia
słów mi trzeba, by wierzyć.
Na końcu dnia
pocałunek. Jak pieczęć.
Na końcu dnia
nie zapomnij... kochać..."
Słuchałam głębokiego niskiego głosu pięknej dziewczyny, która szarpała struny gitary, siedząc w bramie prowadzącej na stare miasto. Śpiewała oczywiście o miłości. A ja sobie pomyślałam, że nie sposób przeżyć ani jednego dnia w życiu, by o niej choćby jeden raz nie usłyszeć. A ludzie dzielą się na tych, którzy mają odwagę o niej mówić lub śpiewać, nią żyć, ją dawać i brać oraz na tych, którzy nawet nie chcą o niej słyszeć. Jakby uciekali od czegoś. Od siebie samych? Od tęsknoty za miłością? Od prawdy o sobie? Nie wiem, ale spotykam takich bez ustanku. Czuję, że są głęboko zranieni. Niespokojnie się kręcą, słysząc o miłości. Nigdy się temu nie dziwię. Ludzkie serce jest zawsze tajemnicą. Nie chcę wchodzić w nie z butami. Nie chcę nawet w miękkich skarpetkach. Nie chcę w ogóle. Zresztą nie zostałabym wpuszczona. Z sercem jest tak, że jedynie można zagościć w nim na zaproszenie. I to wyraźne. I to ciągle ponawiane. A miłość, o której się dowiesz, jest zaproszeniem. Otwarciem. Cudem, który nas przemienia. Jak już kochamy, to czas nam się dzieli na "przed" i "po". Ten do miłości i ten z nią. Wcześniej to sobie żyjemy i to żyjemy całkiem znośnie, nieźle, nie łkając zazwyczaj boleśnie z tęsknoty, by kochać. Może i doświadczamy tej bardzo specjalnej samotności, którą daje pustka w sercu, ale kto wie jak to jest, to wie też, że z tym da się żyć, chociaż jest ciężko. Dopiero jak dopadnie nas miłość pytamy siebie jak w ogóle było to możliwe, bo z kochaniem w sobie nareszcie jest inaczej. Jakby oczy wreszcie się otworzyły. Cud przemiany - było tak, jest tak. Jak po gruntownym remoncie. Przebudowany człowiek. Ten sam a inny. Nie każdemu to dane a jeśli dane to nie bez powodu. Chyba o tę przemianę chodzi. A miłość jest jedyną siłą, która może w nas tego dokonać. No, chyba że się zaprzemy z całej siły i będziemy walczyć do upadłego o siebie "sprzed". Jeśli nie, to rodzi się pragnienie, by wszystko to trwało i trwało. Dlatego to wołanie z usłyszanej piosenki nie jest bez sensu, bo przecież nie wiemy dziś czy jutro dla nas wstanie a my dla niego, więc ile tego konkretnego dnia zrobimy dla siebie, dla drugiego, dla miłości, tyle będzie zrobione. Może już na zawsze tylko tyle...
"Na końcu dnia
twoje serce wsłuchane w moje.
Na końcu dnia
twoje dłonie stęsknione.
Na końcu dnia
szepczesz moje imię.
Na końcu dnia
nie zapomnij... kochać..."
Basia

4 komentarze:

  1. Mądre i ciepłe słowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak naprawdę tylko miłość nas ratuje. Niby wiadomo ale dobrze jest o tym czasami poczytać.
    Pozdr.
    M.

    OdpowiedzUsuń
  3. I ja mam dziś piękną rocznicę. Dokładnie 9 lat temu poznałam Człowieka , ktory uratował moje życie.... taki 130 kilogramowy Anioł...przy nim tak naprawde nauczyłam się kochać i poczułam sens tego słowa. Trochę czasu już minęło, a ja ciągle czuję takie motyle jakbym miała 20 lat. Piękny tekst Basiu

    OdpowiedzUsuń
  4. Gabrysiu kochana - wszystkiego najlepszego z okazji Twojej i Twego Anioła rocznicy :) A motyle to chyba nigdy od lat nie zależą, ale od tego, kto jest obok nas :)
    Pozdrawiam serdecznie :) :) :)

    OdpowiedzUsuń