Na kasztanowcach widać już spore kolczaste kulki, pod lipami lepko a ich liście błyszczą jak polakierowane, z niektórych drzew spadają zeschłe liście, czyli... mamy środek lata. Za nami jego kawałek i taki sam przed nami. Być pośrodku czegoś to zajmować dość wygodne miejsce. Bo widać w obie strony. Ile do tej pory i co a ile jeszcze przed. A dzisiaj ten środek lata mi się skojarzył. Co jest we mnie? Co w Tobie? Co w środku każdego z nas? W naszych sercach? Co tak naprawdę? Jeśli nie otworzymy się, to nikt tego nie będzie wiedział. Jednak myślę, że zamknięcie się w sobie przed innymi jest czymś dla każdego z nas bardzo naturalnym. Nie można się temu dziwić. Ani wdzierać na siłę w czyjeś serce. Chociaż mnie czasem bardzo kusi, by tam zerknąć, bo pociąga mnie ludzkie piękno, które najpełniej daje o sobie znać właśnie w dobroci serca. Spotkałam i nadal spotykam wielu nieprawdopodobnie pięknych ludzi. Tym nieprzemijającym - wewnętrznym pięknem, które zresztą zawsze "wypełza" także na zewnątrz i osadza się w spojrzeniu, w uśmiechu, w ich twarzach. Także w cieple, którym promieniują, w ich odwadze i sile. Ludzkie piękno - bogactwo nieprzemijające. Złoty środek człowieka, złote serce. Coś, co na zawsze w nas pozostanie. Coś, czym sensownie jest więc wypełnić siebie. Bo chociaż przez całe swoje życie nieustannie to robimy - stale zapełniamy różne miejsca - nasze domy, kieszenie, pudła, półki, zakamarki, kartki i ekrany komputerów to i tak to wszystko na nic, jeśli nie dbamy o to, by mieć wypełnione po brzegi serce - ludźmi i skierowaną do nich miłością. Jakiegokolwiek rodzaju, ale miłością. Jeśli w nas nie ma ciepła, czułości, życzliwości, szacunku, jeśli nie kochamy, to po nas zostają tylko zapełnione domy, kieszenie, pudła, półki, zakamarki, kartki i ekrany komputerów. Szpargały życia. Jego widoczne znaki. A jak zostaną przez kogoś kiedyś uprzątnięte to... nic nie pozostanie. Gdzieś dalej nie poniesiemy tego całego bagażu. Jedynie to, co w sobie. I tak naprawdę tylko to możemy też w pełni ofiarować komuś innemu, bo... nigdy nie zniknie, nie zniszczy się, nie zgubi. Zostanie na zawsze takie, jakie daliśmy.
Basia
Basia
Ile ludzi Basiu ma w sobie taki "złoty środek" , tylko zamknięci w sobie , nie potrafią się nim podzielić. A przecież wzajemnie można sobie tyle ofiarować. Czasami dążenie za czymś i nieustanna gonitwa, sprawia,że zagłuszamy to "coś". A ludzie są spragnieni rozmowy-wierz mi, tylko nie potrafią się do tego przyznać.Czasem wydaje mi się (chociaż wiem ,że ta moja refleksologia ma naprawdę zdrowotnościową moc),że ta godzinka ,którą spędza ktoś na moim fotelu-jest mu głównie potrzebna na rozmowę.Mnie zresztą też :-) no i tak sobie gadusiamy przy nastrojowej muzyczce i wymieniamy się naszymi "środkami"
OdpowiedzUsuńA tak a propos środka Basiu to 50-tka to jeszcze środek- czy już tak zwana większa połowa?...:-))Pozdrawiam z kawusią w dłoni i ciastem z ostatnimi chyba już w tym roku truskawkami.
Dzień dobry Gabrysiu!
OdpowiedzUsuńAle nam się udało spotkać w tym samym niemal czasie :) Zajrzałam na skrzynkę jak mam w zwyczaju przed południem a tu komentarz od Ciebie - jak miło :) "Złotych środków" jest pełno, tak myślę. W ogóle więcej jest pięknych ludzi i dobra w nich niż to widać. Bardzo spodobało mi się to Twoje "gadusianie" :) Rozmowa też leczy, prawda? Bo leczy miłość a czym innym jest okazywany komuś szacunek, uwaga i życzliwość? A 50-ka to jak najbardziej środek i to ten przepiękny, bo jak napełniony sokiem i aż od niego ciężki owoc - smakuje innym najbardziej, uwierz mi :) W ogóle pewien etap w życiu to już owocowanie. Trwa długo, bo nawet jak owoce są suszone to też to owoce a nie niejadalne i niesmaczne pąki (chociaż niewątpliwie śliczne nad podziw :)) Owocowanie to dawanie - z siebie tego co się tam nagromadziło przez długi czas zbierania :)
Miłego weekendu :)