sobota, 22 września 2012

Miłość - wieczna tęsknota

Pamiętacie bajkę Andersena "Królowa Śniegu"? Ta pani zmroziła serce pewnego nieostrożnego chłopca okruchem lodu, który tam wpadł.
My, ludzie, mamy w sobie taki okruch, tyle że nie lodu a... miłości. Jakbyśmy byli zaprogramowani na kochanie. Taki zawiązek miłości, gotowość. Okruch jak odruch kochania, gdy tylko jest ku temu sposobność.
Sądzę, że nie pamiętamy o tym, jeśli w ogóle sobie to uświadamiamy, ale o to mniejsza. Sprawa z kochaniem ma się tak, że potrzebujemy tego jak powietrza do oddychania.
I to w tej kolejności - najpierw chcę kochać, a gdy kocham, to pragnę wzajemności, czyli chcę być kochanym.
Ludziom czasem ta kolejność się plącze i stąd problemy.
Zobaczcie sami. Wyobraź sobie, że masz wokół siebie zakochanych w tobie ludzi, ale ty nie kochasz nikogo z nich. Nawet fajnie się z takim tłumem uwielbienia żyje, ale... i tak w środku ma się pustkę. Wypełnić ją może tylko i wyłącznie miłość, którą samemu się czuje. Póki tego nie ma, pustka trwa i można sobie wtedy śpiewać do upadłego, że brylanty to najlepsi przyjaciele czy coś w tym stylu. I tak to nic nie da.
Dopóki nie kochasz, nie masz poczucia, że żyjesz pełnią.
To z powodu tego okruchu w nas, który można określić jako "muszę kochać". Muszę. Bo inaczej nie czuję w pełni swego człowieczeństwa, nie jestem w stanie tej pełni doświadczyć.
Dlaczego więc tak wielu z nas boi się miłości?
Dlaczego umykamy przed nią nawet wówczas, gdy już i tak się stało i kochamy?
Mówi się o lęku przed zranieniem, odrzuceniem i takie tam. Ja jednak jestem skłonna sądzić, że przeraża nas to, co się z nami dzieje, gdy pokochamy.
Miłość jest totalnym zapomnieniem o sobie. Ktoś, kto kocha, jest jak zdmuchnięty z powierzchni - nie ma go. Jest tylko ten, kogo darzy uczuciem.
Boimy się zapomnieć o sobie, zatracić siebie, nie istnieć.
Nie pamiętamy, że to właśnie miłość, która jest w nas potrafi... wszystko. Dać to, czego nie mamy, uleczyć to, co boli, nasycić głód, poruszyć ziemię pod stopami i niebo nad głową, przypiąć skrzydła i sprawić, że nie pamiętamy o tym, że kiedyś nie umieliśmy latać.
Ludzie, którzy kochają, pięknieją w mgnieniu oka, pięknieją i młodnieją i promieniują blaskiem.
Z miłością nam do twarzy jak z niczym innym, bo jest czymś dla nas tak naturalnym jak dwoje oczu i jeden nos na twarzy.
Odruch kochania.
Nie powstrzymuj, bo żal cię kiedyś przydusi, bo nic tak nie boli jak utrata miłości, jak jej zgubienie. Miłość zawsze jest darem. Prezentem bez powodu, bez okazji. Chyba, że tą okazją jest samo nasze istnienie.
Nie ma miłości w porę czy nie w porę. Ona zawsze dana jest wtedy, kiedy trzeba. Skoro jest, to znaczy, że ma być.
Dlatego wówczas jedyne, co możemy wtedy zrobić, to otworzyć się na nią, bo inaczej... zaprzeczymy sobie, swemu "jestem".
Jak źle jest nie kochać!
Pamiętacie: "niech moc będzie z tobą"? Zabawne, ale poza tym nic nie daje.
Powiem inaczej: niech miłość będzie w tobie!
Wtedy, i tylko wtedy, góry przeniesiesz, bo jedyną mocą jest miłość.
Basia Smal

2 komentarze:

  1. Jak pięknie to napisałaś... Dziękuję za Twoje słowa i za to, że jesteś. I za tę Twoją niesamowitą intuicję!

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie piszesz
    geralt

    OdpowiedzUsuń