czwartek, 13 września 2012

Przytulność gniazda


Byłam kiedyś zaproszona do domu moich nowych znajomych. Średnio lubię "gościć" się w czyichś mieszkaniach, bo zdecydowanie wolę wypić kawę w miłym towarzystwie w jakiejś kawiarni, ale wtedy przyjęłam zaproszenie.
Wiedziałam, że oni bardzo chcą pochwalić się nowym, dopiero co kupionym i urządzonym domem. To było dawno, ale dobrze pamiętam, jak się wtedy czułam.
Mimo niewątpliwej serdeczności gospodarzy miałam wrażenie, że jestem w muzeum czy na wystawie. Wszystko było nieskazitelne. Nawet pyłek się nie poniewierał w jakimś kącie. Wszystko na swoim miejscu, podpięte, ułożone, wygładzone, wypolerowane.
Rozumiem to, bo to było nowiutkie mieszkanie, ale nasunęło mi pewne skojarzenia.
Jak inaczej wyglądają domy już od dawna zamieszkane, którym czas pościerał kanty i zabałaganił kąty zapomnianymi rzeczami.
Nikogo w takim miejscu nie dziwi i nie drażni porzucony na fotelu koc czy sweter albo przewieszona przez oparcie krzesła marynarka.
Nie przeszkadza pozostawiona filiżanka po wypitej kawie, czy niedbały stos gazet na podłodze obok kanapy.
Nic w tym dziwnego, bo to przecież gniazdo. Takie miejsce, którego zadaniem jest opatulić sobą tych, którzy w nim są, aby czuli się u siebie, na miejscu, bezpiecznie.
Sztywny gorset konwenansów uwiera każdego. Możemy go znieść, ale tylko przez chwilę i od czasu do czasu.
Poza tym potrzebujemy ciepła zwyczajności.
Tak jak wtedy, gdy jesteśmy z kimś. To trzymanie fasonu z początku znajomości na dłuższą metę nie odpowiada nikomu.
Co prawda wpakowanie się komuś od razu w serce i umoszczenie się tam na dobre nie jest możliwe i najczęściej źle widziane, bo odbierane jako atak na niezależność, ale i tak o to w końcu chodzi. Potrzebujemy być w czyimś sercu, potrzebujemy tego, by nas ktoś w nim nosił, potrzebujemy otulenia miłością.
Ludzkie i nie ma co się przed tym bronić. Dobrze jedynie pamiętać, że inni także mogą tego samego pragnąć od nas.
Basia Smal

4 komentarze:

  1. Ciepło, które opatula. To mój dom, do którego wracam z radością, wiedząc, że mnie ogrzeje. Z zatartymi kantami i kupkami papierzysk, rozwalających się bezczelnie gdzie popadnie. To miejsce, którym chcę się dzielić tylko z najbliższymi. I mam nadzieję, że oni też, wychodząc stąd, wynoszą choć troszkę tego ciepła w sobie. Mnie tam go nie ubędzie, a jeśli mogę się podzielić... proszę bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, dziękuję! I za to, że mnie zaliczyłaś do najbliższych, bo wyniosłam :)
      B.

      Usuń
  2. A ja tam uwielbiam takie ciepłe kąty, zwłaszcza gdy na zewnątrz deszcz i mgła. W takim fotelu jak na zdjęciu można 'gniazdować' oprzez pół dnia. I żeby jeszcze ktoś zrobił dobrej kawy z czekoladą...
    F.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gniazduję z upodobaniem kiedy tylko mogę. Z kawą i czekoladą pod ręką :)
      B.

      Usuń