czwartek, 18 kwietnia 2013

Uśmiechnięte dni

Witam po kilkudniowej przerwie. Tęskniliście? :) Zrobiłam sobie kolejny urlop od życia i wyjechałam, by spotkać kilka uśmiechniętych dni wolnych od codzienności. Musiałam odpocząć po długiej zimnej zimie. Musiałam odmrozić do końca serce w cieple innych, stęsknionych za mną serc. Cieszyłam się ogromnie już na samą myśl o tym, co mnie czeka. Znacie to, prawda? To trochę tak jak budzenie się w dzień swoich urodzin, kiedy miało się kilka lat. Człowiek wiedział, że czego jak czego, ale prezentów może się spodziewać na pewno. I w środku aż coś podskakiwało z radości, chociaż jeszcze niczego się nie dostało. Myślę, że lubimy się spodziewać. Lubimy ten stan oczekiwania na coś miłego, co cieszy na samą myśl. Jak zaglądanie za kurtynę, chociaż wie się, co się zobaczy. A takie radosne spodziewanie się ustawia nas wewnętrznie i potem mamy samospełniającą się przepowiednię - jest fajnie. Może to właśnie tak jest, że sami generujemy to, co nam się przydarzy? Jakbyśmy wywoływali wilka z lasu, oczekując, że on się pojawi, bo przecież w lesie nie może wilka nie być. Nie wiem, ale mnie się spełniło. Wpadłam po brzegi w kilka par oczu, które śmiały się na sam mój widok, moje serce zostało przygarnięte ciepło przez kilka stęsknionych za mną serc i teraz czuję się nasycona miłością jak gąbka, która leżała długo w wodzie. I bardzo mi z tym dobrze :) Nagadałam się do syta, wypiłam morze kawy i ocean herbaty (także tę wyjątkową dla mnie, bo w kubeczku w kwiatki, który wiernie czeka na mnie już od wielu miesięcy), schodziłam nogi na długich spacerach bez celu, ale za to z sensem i mogę z całą pewnością stwierdzić, że mam naładowane baterie po krańce pojemności. Wróciłam więc do domu radosna jak ptaszyna na wiosnę, czyli lekko pijana tą radością, więc jak trochę bredzę od rzeczy to wiecie dlaczego :) No i gna mnie do wysyłania tych uśmiechów dalej, co niniejszym czynię. Już Was dopadły? No proszę, skupcie się trochę, postarajcie się, to dopadną i będzie sympatycznie :) Wiosna się rozpełzła po świecie na dobre i pewnie zostanie, więc można z niej czerpać pełnymi garściami pogodę (nomen omen) ducha, słoneczny nastrój i ciepło w sercu. Posyłam Wam pączek, z którego jeszcze chwila a rozwinie się coś. Jak tak sobie na niego popatrzyłam to uznałam, że też trwa w oczekiwaniu na spełnienie tego, co mu przeznaczone, czyli bycie tym czymś. Niech mu się stanie, bo całkiem fajny z niego pączuś.
I jeszcze na koniec podziękowanie dla tych, dzięki którym miałam te swoje uśmiechnięte dni. Dobrze, że jesteście w moim życiu :)
Basia Smal

2 komentarze:

  1. Kubeczek w różyczki już tęskni! Został odstawiony na półeczkę i czeka. I ja też! Ja już się cieszę na myśl, że w maju czeka mnie coś pięknego i że ja też wpadnę w czyjeś stęsknione za mną serce i przejrzę się w szczerym spojrzeniu oczu, które mnie akceptują taką, jaka jestem.
    Cieszę się, że miałyśmy dla siebie te chwilkę. Bardzo jej potrzebowałam. Bardzo potrzebuję Ciebie, Basiu.
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkie spotkania są po coś. Bardzo w to wierzę. Moje z Tobą na pewno :)
    B.

    OdpowiedzUsuń