sobota, 14 grudnia 2013

Chwila odpoczynku

Przygnębia Cię szarość za oknem? Mnie nie, nawet mi się podoba, ale nie wiem co z Tobą, więc na wszelki wypadek zaaplikuję Ci znowu obrazek z lata, jako lekarstwo na obniżenie nastroju. A swoje towarzystwo jako... "lek na całe zło" :)))


To słynne Klify Orłowskie. Swego czasu wędrowałam kilometrami plażą z Sopotu do Gdyni tylko po to, by być w tym pięknym miejscu.
Tutaj ziemia wpada do morza.
Drzewa czasem też. I kawałki skał. Łabędzie, jak widać, nic sobie z tego nie robią. Kormoranom też to, o ile pamiętam, nie przeszkadzało. Tylko ludzie czasem narzekali.
Ja wolę patrzeć jak łabędzie i kormorany. Rozumiem ich spokojne przyjmowanie nieuchronnego.
Pewnie mogłabym dalej na ten temat, ale nie mam siły myśleć a już na pewno nie mam siły pisać - niedawno skończyłam książkę, którą pisałam prawie przez rok (z przerwami, ale jednak przez cały ten czas nią żyłam) i mam teraz jakiś syndrom "poksiążkowy" czy coś takiego. Z trudem zbieram słowa, które mi się telepią gdzieś po kątach głowy jako pozostałość. Wybacz więc, że za chwilę zamilknę.
Jeśli nie masz nic przeciwko temu, możemy razem pomilczeć.
I posłuchać muzyki. Teraz przy takiej odpoczywam, więc jeśli Tobie też tego trzeba, to zapraszam.
Może zrób sobie kawę a na pewno zamknij drzwi, by nikt Ci nie przeszkadzał, usiądź wygodnie...
A teraz uśmiechnij się do mnie i... zaczynamy...


Znasz ten film? Oglądałam go bardzo, bardzo, bardzo dawno temu, ale pamiętam. Mocny, głęboki, piękny. I schematyczny, ale... co z tego? Życie takie jest a my, nie wiedzieć czemu, żądamy od twórców, by o tym nie pamiętali i zawsze tworzyli coś w poprzek.
No i znów mi się rozmyśla. Co za nawyk... Posłucham sobie jeszcze coś Morricone, więc do zobaczenia.
Dobrego dnia i następnych też :)
Basia

4 komentarze:

  1. Basiu masz Ty Dziewczyno talent...,Żeby taki "odlot", zafundować w sobotę rano, kiedy trzeba pomyśleć o świątecznych porządkach? :-)))
    Morze i ta muzyka....poczułam piasek pod stopami i ciepło słonka, które niesmiało- nawet za oknem zaczyna przygrzewać.
    Jak u Ciebie tak wygląda syndrom po książkowy, to aż się boję pomyśleć jak wygląda syndrom "przed"..:-)
    Pozdrawiam Basiu serdecznie, łyknę jeszcze kawusi i.... rzeczywistość czeka :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Basiu i Gabrysiu też. Nigdy nie szłam z Sopotu do Gdyni, raz czy dwa z Gdańska do Sopotu i z powrotem tak. I bardzo zatęskniłam za tym, żeby zobaczyć morze (i góry też) i na własne oczy to co na zdjęciu. Póki co, szaro i chłodno w mieszkaniu, więc trochę opatulona siedzę przy komputerze (co oddala mnie choć trochę od prac domowych, ale przecież jeszcze nie wieczór). Choć film "Misja" obejrzałam przed wiekami, to gdy zaczęłam słuchać, przypomniałam sobie tę muzykę, przynajmniej tę chóralną część. Mam coś przeciwko temu, żeby razem milczeć. I chociaż nie pisałam książki przez rok, co więcej nigdy nie pisałam książki ani nawet opowiadania czy wiersza, to rozumiem potrzebę odpoczynku. Zyczę jednak sobie, żeby to nie trwało zbyt długo. Pozdrawiam bardzo serdecznie. Maria

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje kochane - Gabrysiu i Mario - dziękuję za Waszą obecność i ciepłe słowa.
    Zmęczenie jest natury psychicznej, bo wszystko nagle ze mnie opadło, ale jak znam siebie, to nie potrwa długo. Nie oznacza, że zamilknę :) Umknęłam sobie w tę piękną muzykę i dobrze mi z tym, więc zapragnęłam podzielić się tym "dobrze" z tymi, którzy tu do mnie zaglądają.
    A widok morza, wspomnienie ciepłego piasku pod stopami, słońce, zieleń... lubię, lubię...
    Teraz idę na spacer, chociaż nie plażą, ale nie narzekam :)
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na wszelki wypadek zaglądam każdego dnia, a nuż odpoczęłaś i wróciłaś. :) Maria

    OdpowiedzUsuń