sobota, 28 grudnia 2013

W poszukiwaniu zaspanego serca


Mojemu sercu czasem wyrastają skrzydła i udaje wtedy anioła. Jest dobre i łagodne. Ciche i ciepłe. I uważne. Widzi wtedy daleko, czuje głęboko. Szybuje lekko, jakby nic nie ważyło. Oddycha z ulgą i jest pijane radością.
A ja wówczas nie mam wyjścia - śmieję się często i głośno i w niczym nie widzę problemów. Jednym słowem - niebo.
Czasem jednak serce wraca do postaci ludzkiej i jest jedynie mięśniem, pracowicie tłoczącym krew w każdy zakątek mojego ciała. W trudzie, który i mnie się udziela.
Nie tak łatwo z tym sercem.
Niby takie nic a potrafi narozrabiać a przynajmniej dać o sobie znać.
Serca ludzkie są nieprzewidywalne. I w dodatku nie do ujarzmienia. Znane, co?
Kochają szaleńczo, na oślep i pomimo i na zawsze, są uparte i cierpliwe nad podziw, nigdy się nie poddają, ale jak bolą, to tak, że z tego bólu zamierają. Oszaleć można z takim czymś w sobie.
Miota się toto, śpi nie w porę, budzi się nie w porę tym bardziej i zawsze chadza własnymi drogami. A człowiek ma za tym nadążać. I w dodatku nie jest w stanie tym sterować ani odrobinę.


Mam pytanie: znasz swoje serce? A inne? Drugiego człowieka? Moje?
Im dłużej żyję, tym częściej odpowiadam na te pytania "nie". To tak, jak z Kubusiem Puchatkiem, który im bardziej szukał, tym bardziej nie znajdował.
Przypomina mi się anegdota, którą usłyszałam. W pewnej firmie trwała rekrutacja na pewne stanowisko. Przed jednym z kandydatów postawiono, napełnioną do połowy wodą, szklankę i zapytano go czy widzi tę szklankę do połowy pełną czy do połowy pustą. On wychylił duszkiem wodę i odstawiając szklankę na stół odpowiedział, że jest tu po to, by rozwiązywać problemy.
Czasem myślę, że to jedyny sposób na nieprzewidywalne serce - nie zastanawiać się, czy jest tak czy tak.
Zrozumieć jego drogę i to, że reaguje po swojemu - otwiera w sobie wszystkie okna i drzwi, gdy wie na pewno, że na zewnątrz jest ciepło, przytulnie i przyjaźnie, że panuje tam niepodzielnie pamięć o nim.
Przyjąć do wiadomości jego kruchość i delikatność i nie starać się obudowywać go skomplikowanym systemem tarcz, bo i tak to nic nie da, bo i tak poczuje - i ból i miłość.
Iść za jego zrywami skoro takie jest, ale też pozwolić, by inne czasem je delikatnie budziło czułym pocałunkiem, bo najwyraźniej tego mu potrzeba.
Co zrobić? Najwyraźniej dopóki serce bije, będą z nim kłopoty :)
Basia

5 komentarzy:

  1. Tak sobie szukałam jakiegoś cytatu o sercu i znalazłam coś, co mi się bardzo spodobało
    Pe­wien in­diański chłopiec za­pytał kiedyś dziadka:

    - Co sądzisz o sy­tuac­ji na świecie?

    Dziadek odpowiedział:

    - Czuję się tak, jak­by w moim ser­cu toczyły walkę dwa wil­ki. Je­den jest pełen złości i niena­wiści. Dru­giego prze­pełnia miłość, prze­bacze­nie i pokój.

    - Który zwy­cięży? - chciał wie­dzieć chłopiec.

    - Ten, które­go kar­mię - od­rzekł na to dziadek.

    Pięknie Basiu opisałaś to nasze serce...żeby tak móc wejść do tych serc, które pokryły się kolcami jak jeże...,żeby mieć jakiś "kod dostępu"...ech...no...życie... niech tam sobie żyje tym swoim życiem serduszko -byle za bardzo nie szalało na EKG :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się Gabrysiu. Można tylko kochać i czekać. I wierzyć.
      Bo wtedy karmimy wilka pełnego miłości, przebaczenia i pokoju :)
      A w ogóle to serce ludzkie poradzi sobie z wieloma sprawami. Tak myślę :)

      Usuń
  2. "Konwalie tak pięknie pachną i jest cudownie" to cytat z piosenki Marcina Różyckiego, a Ty Basiu tak pięknie ubierasz w słowa, to co sobie czasem myślę i jest cudownie. Myślałam, że wypiję dzisiaj z Tobą herbatę, ale widocznie nie mogłaś. Wszystko przed nami. Dzisiaj zrobiłam sobie wakacje - rano jak zwykle katedra, potem biblioteka i książka, którą uż dobrze mi się czyta, potem drugie śniadanie i spacer - Saski Ogród, a potem poszłam w stronę Radia, po po drodze był sklep papierniczy, chciałam sobie kupić bardzo gruby zeszyt, żeby zapisywać dni. Miał 300 stron i greckie domeczki z błękitnym niebem na okładce, ale przebił go chudszy o sto parę stron z okładką pełną wrzosów. Dokupiłam jeszcze kalendarzyk i poszłam dalej ku Radiu, bo tam było bliżej i chyba ciekawej niz wracać tą samą drogą, ale ulicą jechało tyle samochodów i bynajmniej nie pachniało, więc skręciłam w prawo i znalazłam sie na cmentarzu na Lipowej i znów było pięknie.. Potem kupiłam jeszcze czajnik, zjadłam obiad i zmęczona zapadłam w sen, który miał mnie odświeżyć po spacerowym zmęczeniu. A potem Wspólnota. Odkąd zostałam liderem, chodzę na kazde spotkanie. Dawno nie miałam takiego dobrego okresu, pełnego radości a przede wszystkim pokoju, jak w ostatnim miesiącu. I z tym wchodzę w Nowy Rok i Tobie tez tego życzę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie wróciłam z zumby a wcześniej byłam z córcią na zakupach, potem czas tak zwany rodzinny, więc już nie oddzwaniałam, bo byłoby za późno.
      Wybieram się do Lublina po 6 stycznia, więc się nagadamy :)
      I bardzo, bardzo się cieszę Twoją radością i pokojem.
      Do zobaczenia :)

      Usuń
  3. Ja też się cieszę. Wczoraj była "moja" audycja z cyklu "Drzewo rodzinne". Chciałabym, żebyś jej posłuchała. :)

    OdpowiedzUsuń