Bycie ważnym dla samego siebie jest zrozumiałe. Bycie ważnym dla innego - bezcenne. Usłyszeć od kogoś, że moje sprawy, moje życie, ja, taki jaki jestem i pomimo, jestem ważny jest czymś tak cudnym, że aż dech zapiera. Świat w jednym momencie jaśnieje przed oczami i... wtedy wszystko można, wszystkiemu się podoła, skrzydła szaleją i niosą. Bez tego nie da się żyć. Wielkie ludzkie pragnienie. I, nie ma co ukrywać, tylko drugi człowiek jest w stanie nam je zaspokoić. Przez niego dowiadujemy się o swojej wartości. Tak naprawdę stale o to innych sobą "pytamy", chociaż boimy się usłyszeć odpowiedź. Bo a nuż... Mam nieodparte wrażenie, że kiedy odrzucimy albo tylko odłożymy na bok lęk, to damy radę usłyszeć prawdę nawet wówczas, gdy słowa, które do nas płyną nie są jednoznaczne. Mówiąc wprost, jakoś czujemy jak jesteśmy traktowani przez innych. Tego naprawdę nie da się ukryć. Jeśli nawet ktoś się stara z jakichś, w swoich oczach istotnych, powodów schować to, że ktoś jest dla niego ważny, to i tak mu się to w pełni nie uda. A to z tej przyczyny, że serca są w stanie się dogadać poza umysłami. Wiedzą swoje. To w nich się ta ważność kogoś dla mnie rodzi. Tam i tylko tam ma swoje źródło. Te nasze nieposłuszne, sprawiające nam tyle kłopotów, totalnie od nikogo niezależne, naprawdę wolne serca! Wiem o czym mówię, bo nieraz próbowałam zagadać swoje rozsądkiem i zawsze po jakimś czasie okazywało się, że znów mi się nie udało. I tak z niego wypływa sygnał dla innego człowieka: jesteś dla mnie ważny. I co robić? Z drugiej strony... Jak się dobrze zastanowić, to dawanie komuś do zrozumienia tej jego w naszych oczach ważności jest... jest po prostu piękne. I cenne. Dla niego. Dla nas też. Ociepla. Otula. Tworzy dobro, którego nigdy za dużo. Och... i na nic staranie rozsądnego rozsądku. Serce... No tak, ale przecież jak jest, to po coś? Może właśnie po to, by każdy z nas wiedział, wiedział z całą pewnością, że jego istnienie ma sens, ma ważność i to bez określonego terminu tej ważności. Kto ma mi o tym powiedzieć tak, żebym w to uwierzyła, jak nie drugi człowiek? Jak inaczej on o tym będzie wiedział, jeśli zamknę oczy, zacisnę zęby i pięści i powiem sobie stanowczo, że dam radę milczeć skoro tak postanowiłam? Wbrew sobie, ale dla jakichś tam konieczności, które widzę i nie mogę nie. A potem i tak się okaże, że się po prostu wygłupiam, bo... serce nie sługa i zawsze powie swoje. Całe szczęście. Tylko... czy ktoś w to uwierzy? A, tam! Nawet jeśli nie, to jego serce... :)
Basia
Proszę na mnie nie krzyczeć! Jeśli się nie odzywam, znaczy, że życie mnie przerosło, tak? A nie oznacza wcale, że Ktoś nie jest dla mnie ważny! Bo jest! Bardzo ważny, i ten mój Ktoś dobrze o tym wie, tak? I powiem Ci tylko , Basiu, że warto było być upartym i pokołatać i połomotać do Twojego serca, bo Twoja przyjaźń jest naprawdę piękna i bezcenna:)
OdpowiedzUsuńŻyczę miłego tygodnia i ogromnie się cieszę na piątkowe spotkanie!
Twoja M.
Krzyczę, bo chcę słyszeć, że jestem ważna, tak? :) No i dziękuję za cierpliwe i uparte kołatanie, bo... wzajemnie :)
OdpowiedzUsuńB.