"Nie ma drugiego człowieka takiego jak ty. Jesteś jedyny w swoim rodzaju i wyjątkowy, całkowicie oryginalny i niepowtarzalny" (Phil Bosmans). W tych słowach, na które niedawno przypadkowo trafiłam, wróciły do mnie moje własne, które napisałam półtora roku temu w jednym z moich felietonów. Zatytułowałam go wówczas "Puzzle", bo doszłam do wniosku, że tak jak w znanej układance, każdy z nas ma swój kształt i swoje miejsce. Zapominamy o tym albo w ogóle tak siebie nie widzimy. Porównujemy się do innych i zazwyczaj wypadamy tu czy tam gorzej. Czasem też na szczęście lepiej, ale i tak niewiele to daje. W widzeniu siebie jako kogoś wyjątkowego za bardzo nie pomaga. Bo chyba zbyt wyjątkowi to my i nie chcemy być. To od razu wpycha nas na jakieś eksponowane miejsce, gdzie każdy może się na nas pogapić jako na oryginalny okaz. Niekomfortowe. Lepiej zniknąć w tłumie takich samych. Jednak ta wyjątkowość nie na tym polega. Tu chodzi o taką kombinację cech i psychicznych i fizycznych, która nigdy się już nie powtórzy. Nie wierzycie? No właśnie dlatego mamy problemy. Ze sobą, z innymi. A ta wyjątkowość wskazuje na naszą równie wyjątkową wartość. Niedawno wspomniałam o tym, o tej ważności, którą dobrze jest w sobie widzieć i do widzenia której potrzebujemy innych ludzi. I wzajemnie - oni potrzebują do tego nas. Kiedyś doszłam do wniosku, że wielu problemów moglibyśmy uniknąć, gdybyśmy w taki właśnie sposób patrzyli na siebie. Dość idealistyczne, przyznaję, ale... mimo to podoba mi się nadal. Widzenie swojej wyjątkowości zmienia też widzenie innych. I to pojmowane dwojako. Z jednej strony przekonanie o swojej niepowtarzalności budzi wiele dobrych emocji. A to wpływa na nasz stosunek do ludzi. Zmienia go na lepsze. Człowiek się jakoś uspokaja i w efekcie jemu i z nim jest łatwiej żyć. Z drugiej strony, kiedy widzimy swoją niepowtarzalność budujemy poczucie własnej wartości na dość wysokim poziomie. A to inni odbierają bardzo pozytywnie, więc w ich oczach stajemy się... wyjątkowi. I jak Wam się podoba? :) Brzmi sympatycznie. Wiem, że mało realnie, ale... pomarzyć można. Piszę o tym, bo wierzę, że dobro warto mnożyć. W jakikolwiek sposób. Choćby... dla własnego dobra :). Phil Bosmans, autor zacytowanych przeze mnie słów, nieżyjący już zakonnik ze Zgromadzenia Misjonarzy z Montfort, zafascynował mnie swoją osobowością. Był optymistą. Pięknie patrzył na świat i ludzi. Mówił o nich dobrze i ciepło. Bardzo mi się to podoba. I ogromnie cieszę się, że kogoś takiego dane mi było "spotkać". Cóż, trudno mi się dziwić, bo to był... wyjątkowy człowiek :).
Basia
To prawda, że każdy z nas jest wyjątkowy; tylko szkoda, że nie wszyscy potrafimy tak siebie zobaczyć. Zobacz Basiu, tyle w nas podobieństw, które nas do siebie przyciągnęły, a jednak każda z nas jest inna; wyjątkowa i niepowtarzalna. Dziękuję za to przypomnienie!
OdpowiedzUsuńM.