poniedziałek, 13 maja 2013

Wiosenne ciepło

No co tam? Jak minął weekend? U mnie było chłodno i deszczowo. Odetchnęłam po kilku dniach dusznego gorąca, które nam zwariowana natura zaserwowała, nie patrząc na kalendarz. Chociaż nie narzekam, bo wszystko, co rośnie robi to w tempie, przyprawiającym o zawrót głowy. Nawet kasztanowce się zrehabilitowały i chociaż w drugi dzień matur, ale jednak zakwitły (tradycja zobowiązuje). Chodzę tak wśród tej rozbuchanej zieleni i mnogości kwiatów z lekkim zawrotem w głowie od nagłości owego rozbuchania, ale zadowolona niepomiernie. Bo, po pierwsze, spełniło mi się w końcu i nie dźwigam na sobie ton ocieplaczy wszelkich w rodzaju czap, szalików i innych. Po drugie - nic, absolutnie nic we mnie nie marznie, ani ciało ani serce (ślę uśmiechy tym, którzy mnie ocieplili). A po trzecie - jest na nowo, co cieszy, bo nie ma to jak początek :). Czyli czas na kolejny radosny obrazeczek
To nie pachniało, ale za to wygląda, prawda? Są zdjęcia, bo ganiam na spacery, ponieważ naprawdę czuję się psychicznie zmęczona. I wcale mnie nie pociesza fakt, że nie ja jedna. Kogo nie spytam, mówi to samo. Chyba ta długa zima nas tak zdołowała. Wcześniej pisałam o mojej nostalgii za górami. I na którymś spacerze załapałam o co chodzi. Szłam i szłam, i szłam i... nic. Zero zmęczenia. Lecę prawie biegiem i nawet zadyszki nie mam (zumba wyrabia kondycję:)). No i dotarło do mnie, że muszę się zmęczyć, żeby odpocząć. A w górach jednak trochę się męczę. I dlatego czasem tak wariacko za nimi tęsknię. Och, to jedyne miejsce, za którym potrafię tak wzdychać. Macie coś takiego? Taki własny kącik, gdzie można pobyć sobą? Myślę, że kto ma, to mnie rozumie a kto nie ma - niech poszuka :). Sądzę, że potrzeba nam wszystkim takiego własnego nieba, w którym można się schronić, gdy zmęczenie pozimowe dopadnie ze zdwojoną siłą. Albo w ogóle zmęczenie pracą, obowiązkami, rolami, które pełnimy. Czasem dobrze jest to wszystko za sobą zostawić. Zresztą, komu ja to mówię? Wiecie sami najlepiej jak to jest. Na to niestety dwugodzinne spacery nie pomogą. Dają mały relaks, ale skoro potrzeba dużego, to nawet kilka małych nie załatwi sprawy. I w dodatku od kilkunastu lat mieszkam na zupełnie, ale to zupełnie płaskim terenie. Na polach wokół w snookera można grać :). W żaden sposób nie da się porządnie zmęczyć. Pozostaje zumba :). Bo na rowerze jeździć nie lubię. Pewnie dlatego, że się trochę najeździłam za lat dawnych. Nawet raz wdrapałam się (pchając rower) z jednej strony na Święty Krzyż, nie myśląc o tym, że potem trzeba będzie stamtąd drugą stroną zjechać (beztroska dwudziestolatki), więc jak wreszcie zaczęłam zjeżdżać, to w większości na sygnale głosowym. No to mam prawie traumatyczne wspomnienia :). Dlatego nie mam wyjścia - muszę ganiać po tym płaskim. Na dzisiaj tyle zwierzeń, ale na koniec jeszcze magnolia, którą moi sąsiedzi mają na swoim balkonie - śliczna, czyż nie?
Pozdrawiam i miłego tygodnia :)
Basia

1 komentarz:

  1. chyba mieszkamy w pobliżu, bo wokól mnie tez płasko;-) lubisz snookera?
    geralt

    OdpowiedzUsuń