poniedziałek, 27 maja 2013

Dwieście - czy to dużo?

No i stało się. To jest dwusetny post. Mała uroczystość. Chociaż... czy ja wiem? Jakoś nie robią na mnie wrażenia liczby. Ani te okrągłe ani w ogóle. Dlatego ten dwusetny wpis nie doczeka się ode mnie fanfar i dęcia w rogi czy czegoś w tym guście. Może trochę tylko powspominam, żeby jakoś zapełnić lśniącą biel pustej strony przede mną. Zaczęło się prawie rok temu, bo chciałam dołączyć do promowania mojej książki. Potem samo mi się pisało i to w ilości takiej, że jak widzicie, po niecałym roku dobiłam do tej dwusetki. Zwalam winę na swój temperament. Szybka jestem, no. Tak mam. Wybaczcie, jak komu to nie pasuje :) Wracam do wspomnień. Najpierw pisałam dość chłodno, ale z czasem coraz cieplej. Czyli się rozkręcałam i w końcu rozkręciłam :) Sporo mi w tym pomogliście. Bo z informacji od Was wiele skorzystałam. Dawaliście mi i nadal dajecie sygnały o tym, co ciekawi u mnie i co ciekawi bardziej a co mniej. Co będzie dalej - nie wiem. Na razie ciągle tu jestem. A, przyznaję, miałam parę razy ochotę sobie pójść, ale jak dotąd zawsze coś czy ktoś mnie zatrzymywał. Bo albo mi parę słów do słuchu powiedział (och, M. kochana i tak Cię lubię) albo napisał ciepłego maila albo coś tam jeszcze, więc zbierałam się w sobie i... jest jak jest. Za to ciągle też jest jeden mały problem. Ktoś kiedyś zapytał mnie jakiego to rodzaju bloga piszę. No i mnie zatrzasnęło. Bo nie wiem. Jak na razie starczyło mi inteligencji, by powiedzieć, że "mojego" i tyle. Bo on jest taki jak ja. Pełno mam w głowie i w sercu różności. Raz jest tak, raz siak. To o tym wspomnę, to o tamtym. Raz poważnie a nawet bardzo, innym razem też bardzo, ale niepoważnie. Nie umiem inaczej. Tak wiele rzeczy mnie ciekawi. Tyle spraw ludzkich mnie porusza. I interesuje. Człowiek jest zawsze w centrum mojej uwagi. Ludzkie bóle i radości. Ludzki los. Nasza natura. To, jacy jesteśmy i jacy moglibyśmy być i czy powinniśmy w związku z tym czy nie... Takie rzeczy mi chodzą po głowie nieustannie. O tym rozmyślam, więc o tym piszę. Przy czym ludzi traktuję z szacunkiem i czułością. Tego nauczył mnie kiedyś dawno temu pewien niezwykły człowiek, którego dane mi było spotkać i być z nim blisko. I chociaż już go nie ma obok mnie, to nadal jest w moim sercu. Nauczył mnie więc kochać i mam nadzieję, że tę miłość czujecie ode mnie, kiedy tu zaglądacie. Bardzo bym chciała, bo bez niej giniemy. Można mieć wszystko a jeśli jej nie ma to to "wszystko" staje się nieistotne. Jej się nie kupi, nie wytupie nogami w złości, nie wykrzyczy i nie wykradnie. Tylko i wyłącznie można ją otrzymać w darze. No to... daję :)
Zapraszam nadal. Pozdrawiam :)
Basia

6 komentarzy:

  1. No, kochana moja, ale na mnie liczby robią wrażenie i bardzo serdecznie Ci gratuluję i życzę kolejnych dwustu i kolejnych dwustu i kolejnych... Bo ja się od Ciebie uzależniłam:) Wszystkiego Naj, Basieńko, z okazji dwusetnego posta:)
    A tak przy okazji, dzisiaj dostałam dobrą radę, jak sobie radzić z Twoim temperamentem:D Ale Ci jej nie zdradzę, tylko wykorzystam w odpowiednim momencie:)
    Ściskam Cię mocno Jubilatko!
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki kochanie :) A przy okazji - czemu Ty masz jakoś sobie radzić z moim temperamentem? Czyżby Ci dokuczał, Robaczku? :) Ja go lubię. Fajny jest, słowo! Gania mnie po życiu i trzyma przy nim, i nigdy mi nudno nie jest :) No dobrze, eksperymentuj! Zobaczę czy... dasz radę :) :) :)
    B.

    OdpowiedzUsuń
  3. gratulacje B.fajnie piszesz
    geralt

    OdpowiedzUsuń
  4. Serdecznie gratuluję Pani Basiu.Czekam na następne wpisy.

    Ewa

    OdpowiedzUsuń