Wczoraj zapachniało mi jesienią. W ogrodzie, obok którego przechodziłam, leżał gruby dywan zeschłych już liści. Poruszane lekkim wiatrem cicho szemrały a nagrzane od słońca wydzielały woń, przywodzącą na myśl ciepłe wrześniowe wieczory. Zapach stał się zapowiedzią. Jak herold, który ogłasza przyjazd kogoś, na kogo się czeka, by to czekanie stało się znośniejsze. Powiało nostalgią przemijania. Bo tak nam się kojarzy jesień. Nawet na ludzką starość mówi się "jesień życia". A przecież to piękny czas. I jesień i starość. Czas owocowania, czyli uzewnętrzniania, ujawnienia tego, na co się długie miesiące lub lata pracowało. Przecież w końcu musi nadejść taki moment, gdy można sięgnąć i zerwać dojrzały, ciężki od soków owoc. I tylko wtedy jest on w stanie zachwycić. Tylko wówczas smakuje.
Na tak wiele rzeczy i spraw trzeba poczekać, by dojrzały. W spokoju i cierpliwie poczekać. Nigdy tego nie umiałam. Z czekaniem zawsze miałam problem, ale... w końcu doczekałam się :) tego, że potrafię czekać. Nie oczekiwać. Czekać. Bo oczekiwanie, to spodziewanie się. Czegoś, co będzie jakieś. Oczekiwanie jest jak żądanie. A czekanie, to wypatrywanie, kiedy w końcu coś się pojawi, ale bez nakreślonego wyobraźnią obrazu tego wyczekanego. Jest pytaniem, skierowanym do przyszłości. "Czekanie jest zawsze drogą. Prowadzi do czegoś albo kogoś." napisałam w powstającej właśnie mojej nowej książce. Drogą, która ściele się przed nami, która po prostu jest. Czekanie, to otwarte ramiona i gotowość na uśmiech powitania. To cicha, nieustanna radość, która wyrywa się niecierpliwie, by w końcu się spełnić. To uciszenie i wsłuchanie.
Czekanie jest dobre. I potrzebne. Uczy patrzeć poza siebie, bo oczy, gubiące się w dali, nie mają czasu zajmować się wpatrywaniem się w siebie.
Czekanie jest pełne nadziei :) Warto czekać. Wyczekane umie zaskoczyć swoim smakiem.Czekanie jest dobre. I potrzebne. Uczy patrzeć poza siebie, bo oczy, gubiące się w dali, nie mają czasu zajmować się wpatrywaniem się w siebie.
Basia
Czekanie Basiu, pełne bólu, łez i nadziei na to,że twarde serca rzucą chociaż ochłap litości,żeby mój Tata mógł spokojnie odejść..ale nie..nie potrafią..a on wciąż czeka wbrew prawom natury. A ja czekam na telefon, który powiadomi mnie ,że spokojnie zasnął. Wszyscy czekamy....
OdpowiedzUsuńGabrysiu kochana, niech dobry Bóg Cię pocieszy! Niech doda sił. Niewiele mogę, ale to co mogę... Moje dobre myśli i modlitwa jest z Tobą i z Twoim Tatą.
OdpowiedzUsuńBasiu, piękny ten post; taki wyciszony i bardzo dojrzały, jak te sierpniowe owoce... Czekanie. Uczę się go. Staram się zgubić gdzieś niecierpliwość i po prostu czekać. I zaufać, że to czekanie gdzieś mnie zaprowadzi.
OdpowiedzUsuńPrzytulam Cię mocno, Basieńko!
Twoja M.
Czekanie nie jest łatwe, ale zawsze zaprowadzi "... do czegoś albo kogoś" :)
OdpowiedzUsuń